NIK kontrolowała rozwiązywanie problemu reprywatyzacji w latach 1990-2006. Przyczynkiem do kontroli stały się skargi oraz informacje z orzecznictwa europejskiego, wskazującego na brak rozwiązania problemu reprywatyzacji. Skontrolowano m.in. Ministerstwo Skarbu Państwa, Ministerstwo Gospodarki, Rolnictwa, Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa.
"Kontrolowaliśmy administrację rządową, to, jak podchodzi do wniosków reprywatyzacyjnych w drugiej instancji. Mamy szereg uwag" - powiedział PAP prezes NIK Jacek Jezierski. Wyjaśnił, że podstawowym problemem jest to, że do tej pory nie rozstrzygnięto, co państwo zamierza z tym zrobić.
"Tymczasem problem narasta, coraz więcej mamy spraw w polskich sądach i coraz więcej spraw kierowanych do Strasburga". "Państwo się z tego nie wywinie" - dodał.
Wiceprezes NIK Stanisław Jarosz powiedział PAP, że Izba ze względu na brak całościowej ustawy reprywatyzacyjnej i istnienie tylko cząstkowych rozwiązań - jak kwestia rekompensat za pozostawione mienie zabużańskie - zaczęła się zastawiać, czy da się wyciągnąć wnioski z faktu, że brakuje ustawy reprywatyzacyjnej.
"Zadajemy pytanie, czy z punktu widzenia kosztów państwa, jakie może unieść, należałoby dążyć szybko do całościowego rozwiązania, czy też nie. Naszym zdaniem należałoby to rozwiązać dość szybko, ponieważ nie jesteśmy w tej chwili w stanie ocenić, co nas czeka. Koszty postępowań sądowych są nieprzewidywalne dla Skarbu Państwa. Nie chcemy jako NIK się wypowiadać, jaki byłby pożądany poziom reprywatyzacji i jej zasady" - powiedział Jarosz.
"Chcieliśmy pokazać, czy z punktu widzenia interesów państwa polskiego ma sens w ogóle przyjęcie jakiegoś rozwiązania, czy też nie. Sprawdzić, jakie są możliwe koszty, jakie poniesiemy, jeśli tego nie rozwiążemy. To była bardzo trudna kontrola" - powiedział Jarosz. Dodał, że "w jakimś zakresie" NIK oszacowała koszty braku ogólnych rozwiązań reprywatyzacyjnych.
Zwrócił uwagę, że obecnie możliwość prowadzenia postępowań reprywatyzacyjnych mają te osoby, którym mienie zabrano z naruszeniem powojennego prawa, i które jednocześnie stać na prawników. "Czyli tylko niektórzy mogą się o to ubiegać" - podkreślił.
"Jeśli byłaby ustawa reprywatyzacyjna, ten proces można byłoby prowadzić na takim poziomie, na jaki państwo stać. Tak dalej nie można funkcjonować. (...) Z naszej kontroli wynika, jak administracja rządowa jest przygotowana do tych zadań, które nakłada prawo" - dodał Jarosz.
Dotychczas żadna z prób przeprowadzenia reprywatyzacji nie zakończyła się wejściem w życie ustawy. Biuro prasowe Ministerstwa Skarbu poinformowało PAP, że w resorcie trwają analizy możliwych rozwiązań.
Na początku grudnia ub.r. resort skarbu informował, że rozpoczął analizy m.in. wartości roszczeń reprywatyzacyjnych. Po zakończeniu analiz mają rozpocząć się prace nad określeniem formy i zakresu rekompensat.
W programie politycznym przed wyborami Platforma Obywatelska przyjmowała, że tam, gdzie jest to możliwe, należy zwrócić mienie w naturze, a gdzie jest to niemożliwie, należy przyznać bony, które umożliwiałyby nabycie mienia zamiennego.
Poprzedni projekt ustawy reprywatyzacyjnej, zaproponowanej jeszcze przez rząd Marka Belki, zakładał 15 proc. odszkodowania w formie świadczenia pieniężnego dla byłych właścicieli majątków przejętych przez państwo w latach 1944-1962. Odszkodowania miały przysługiwać także spadkobiercom. Prace nad tym projektem utknęły w sejmowej komisji nadzwyczajnej.
W lutym ub.r. organizacje zrzeszające byłych polskich i żydowskich właścicieli postanowiły wspólnie domagać się rekompensat. Organizacje uznały, że Skarb Państwa powinien zwrócić 100 proc. utraconego mienia. Wartość skonfiskowanych dóbr szacowały na 65-70 mld zł.
Z danych MSP z lutego ub.r. wynikało, że wniosków reprywatyzacyjnych może być ok. 55 tys. Szacowano, że wartość zgłoszonych roszczeń może wynieść ok. 60 mld zł (dane z lat 2002- 2003). Te szacunki nie uwzględniały jeszcze wzrostu cen nieruchomości po 2003 r., choć przyjmowano, że na 2006 r. średnie ceny nieruchomości były wyższe o co najmniej 50 proc. od cen z 2002 roku, ze względu na duży wzrost cen ziemi.
Poprzednia próba rozwiązania problemu
reprywatyzacji miała miejsce w ustawie uchwalonej z inicjatywy rządu premiera
Jerzego Buzka (1997-2001). Zakładano, że rekompensaty miały wynieść 50 proc.
Ustawa ta ograniczała jednak przyznawanie rekompensat tylko do osób
posiadających obywatelstwo polskie i została zawetowana przez prezydenta
Aleksandra Kwaśniewskiego.