Nikkei testuje dno
Indeks giełdy w Tokio — Nikkei — spadł do poziomu najniższego od 16 lat. Międzynarodowy Fundusz Walutowy zganił bank centralny Japonii za zbyt ostrożne środki, które podjęto dla ratowania gospodarki.
Wczoraj rozpoczęło się dwudniowe posiedzenie Banku Japonii. Atmosfera jest napięta, bo zarówno dane makroekonomiczne, jak i informacje przekazywane przez przedsiębiorstwa, potwierdzają pogarszającą się sytuację gospodarczą Kraju Kwitnącej Wiśni.
Łowcy okazji
Wczoraj indeks Nikkei spadł o 2,19 proc. do 11 477,56 pkt, czyli poziomu zbliżonego do grudnia 1984 roku. Sytuację pogarszają złe prognozy banków inwestycyjnych, które obniżają ratingi notowanych w Tokio spółek. Głównym powodem są coraz gorsze wyniki finansowe, ale nie tylko one. Wczoraj na fali pogłosek o wycofywaniu się kluczowego inwestora najbardziej spadły akcje Japan Telecom (o 10,3 proc.). Brytyjski „Sunday Telegraph” zasugerował, że Vodafone, wykorzystując kiepską kondycję JT, może sprzedać jego akcje i w zamian przejąć całkowitą kontrolę nad telefonią komórkową J-Phone. Obecnie brytyjska spółka ma 46 proc. akcji trzeciego co do wielkości operatora telekomunikacyjnego w Japonii i zaprzecza, jakoby chciała się wyzbyć tych udziałów. Jednocześnie nie ukrywa, że ma ochotę na więcej akcji J-Phone.
Krytyka MFW
— Bank Japonii powinien zwiększyć wymagania co do obowiązkowych rezerw na rachunku obrotów bieżących lub rezerw banków komercyjnych i — jeżeli to konieczne — skupić więcej obligacji, by wpompować dodatkowe pieniądze w gospodarkę — doradzają eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
MFW też obniżył prognozy wzrostu gospodarczego dla Japonii. Eksperci przewidują, że PKB drugiej co do wielkości potęgi gospodarczej świata spadnie o 0,2 proc. w tym roku zamiast wzrosnąć o 0,5 proc.
Czarny obraz dopełniają dane o nadwyżce na rachunku obrotów bieżących, która kurczy się od siedmiu miesięcy. W czerwcu spadła o 40,5 proc. w stosunku rocznym do 771,2 mld JPY (26 mld zł).
Bank Japonii po obniżeniu w marcu stóp procentowych do niemal zera i rozluźnieniu polityki monetarnej prawdopodobnie nie podejmie dziś żadnych rewolucyjnych kroków, spychając wszystko na rząd. Nowy premier Junichiro Koizumi zapowiedział już zwiększenie wydatków budżetowych o 10 proc.
Tymczasem nie brakuje w Japonii zwolenników łatwych i niekonwencjonalnych rozwiązań. Kunio Saito, przedstawiciel MFW w Azji, namawia rząd do drukowania pieniędzy, co zapobiegnie deflacji. Rządząca partia liberalno-demokratyczna chce zwiększenia roli banku centralnego — tak, by ten mógł skupować od prywatnych inwestorów nie tylko bony, ale także akcje, nieruchomości i długi banków.