Polscy politycy wezmą przykład z Francuzów, którzy wiosną 2018 r. zmienili limit dopuszczalnej prędkości w terenie niezabudowanym z 90 do 80 km/h. Celem była poprawa bezpieczeństwa. Francuskie statystyki pokazują bowiem, że ponad połowa wypadków śmiertelnych zdarza się na drogach pozamiejskich.

Projekt zmiany przepisów przygotuje resort transportu, argumentując, że podobne ograniczenia obowiązują w Norwegii, Danii i Holandii, a w Szwecji nawet ostrzejsze — do 70 km/h.
Zmiany nie ograniczą się do obniżenia limitów prędkości na „zwykłych drogach”. Urzędnicy zaproponują też przywrócenie przepisów zabraniających jazdy po autostradach szybciej niż 120 km/h. Od 2011 r. kierowcy mogą poruszać się po nich z prędkością 140 km/h.
— Warto jednak przypomnieć, że tzw. prędkość projektowa dla autostrad budowanych i eksploatowanych w Polsce została ustalona na 120 km/h, więc z taką szybkością auta powinny się po nich poruszać — mówi jeden z rządowych entuzjastów ograniczenia prędkości.
Ograniczenie limitów prędkości dla samochodów osobowych to niejedyne zmiany, które zostaną zaproponowane przez resort transportu. Postanowi on również zwiększyć o 10 km/h dopuszczalną prędkość dla autobusów jadących po autostradach.Takie pojazdy będą mogły rozpędzić się do 110 km/h. Zmiana obejmie jednak tylko autobusy wyposażone w trzypunktowe pasy bezpieczeństwa. W grę wchodzi także podwyższenie limitu prędkości dla środków komunikacji zbiorowej w terenie niezabudowanym. Dzięki temu stałyby się bardziej konkurencyjne wobec aut osobowych i być może kierowcy chętniej by z nich korzystali. Obecnie „pekaesy” coraz bardziej tracą na popularności.
To jedna z naszych szokujących prognoz, tzw. czarnych łabędzi (wydarzenie bardzo mało prawdopodobne, ale o potencjalnie wielkich konsekwencjach)