Możemy korzystać z naszych petropieniędzy. Uratowali nas Polacy, powiedział dziennikowi gospodarczemu "Dagens Naeringsliv" (DN) Nils Terje Furunes, dyrektor ekonomiczny norweskiego koncernu DnB Nor, największej instytucji finansowej kraju, w której posiadaniu są m.in. dwa banki Norlans Banken i Postbanken.
Furunes mówił o wykorzystaniu przez państwo nagromadzonych na specjalnym funduszu olbrzymich sum z podatków za sprzedaż ropy oraz gazu. Sumy te przekraczają już 204 miliardów euro.
Pieniądze te pozwolą na podjęcie wielkiego programu budowy i modernizacji zaniedbanej sieci dróg w Norwegii. Jednak z powodu braku rąk do pracy jego realizacja musiałaby trwać aż 50 lat. Podobny los mógłby spotkać projekty przebudowy miast, inwestycje w infrastrukturę portową, budowę rurociągów, itp.
Realizację tych strategicznych zamierzeń uratował napływ zagranicznych pracowników, głównie Polaków i Szwedów.
Liczba zagranicznych pracowników w Norwegii z każdym rokiem rośnie. Wg najnowszych danych, opublikowanych w czwartek przez äDNö, w 2005 zarejestrowało się 40.200 osób, a w 2006 r. już 45.800. Przyciąga ich łatwość zdobycia pracy i dobre zarobki, mimo wysokich kosztów utrzymania. Poziom tych ostatnich plasuje Norwegię na czwartym miejscu w Europie.
Wśród cudzoziemskich pracowników 35 procent to Polacy, 33 proc. Szwedzi, a 21 proc. Niemcy. Już obecnie 48 proc. zatrudnionych w norweskiej branży gastronomiczno-hotelowej to obywatele z państw UE. Polacy w dużej części podejmują pracę w budownictwie i w rolnictwie.
Norweskie władze uważają, że bieżący rok przyniesie kolejny rekord w napływie zagranicznych pracowników. Równocześnie liczą się też ze wzrostem liczby przybyszy osiadających w Norwegii na stałe. W tej grupie spośród przedstawicieli państw UE zdecydowanie też przodują Polacy. Tylko w 2006 roku zgodę na stały pobyt otrzymało 7.400 polskich obywateli.
Michał Haykowski
(PAP)