Dzień po amerykańskiej podróży prezydenta Andrzeja Dudy głos w sprawie programu budowy elektrowni jądrowej zabrał Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Na antenie radia RMF FM powiedział, że po polskiej stronie inwestycją zajmie się specjalny podmiot.

— Spółka inwestorska. To musi być podmiot, który będzie przez wiele lat budował. Będzie rozliczany z postępów w realizacji tej inwestycji, a nie z przychodów. To oczywiście jest zupełnie inne podejście niż wszystkich innych rynkowo zachowujących się gospodarczo spółek. To będzie podmiot, który będzie należał do państwa — powiedział Piotr Naimski.
Czy nowa spółka doda polskiemu programowi jądrowemu energii? Sprawdzamy.
Ponad miliard na prace
— Każda spółka jest dobra, pod warunkiem, że ma finansowanie — mówi jeden z byłych wysokich menedżerów PGE, pragnący zachować anonimowość.
Dziś spółką pracującą nad programem atomowym jest PGE EJ1, należąca do grupy PGE. Powstała w 2010 r., dziś prowadzi ją powołany w kwietniu Robert Ostrowski. PGE EJ1 wydała ok. 0,5 mld zł (wedle informacji podawanych przez Ministerstwo Energii w 2019 r.), a całkowity plan wydatków, według informacji z raportu PGE, wynosi ponad 1 mld zł. 70 proc. udziałów w PGE EJ1 ma spółka matka, a po 10 proc. mają KGHM, Enea i Tauron. PGE finansowania nie zapewni, co jej prezes Wojciech Dąbrowski mówił w mediach już kilkakrotnie.
Nowa spółka miałaby za akcjonariusza mieć państwo, co w praktyce oznaczać może nadzór Ministerstwa Aktywów Państwowych. Jeden z naszych rozmówców wskazuje, że proste przekazanie pieniędzy z budżetu w grę raczej nie wchodzi, bo mogłoby to zostać uznane za niedozwoloną pomoc publiczną. Wejście inwestora?
— Wejście do spółki pozagiełdowej może być atrakcyjniejsze niż do giełdowej — zauważa nasz rozmówca.
Wygląda na to, że nowa spółka atomowa mogłaby być wzorowana na Centralnym Porcie Komunikacyjnym. Firma nadzorowana jest przez MAP, ma zarząd, zajmuje się nią również rządowy pełnomocnik, Marcin Horała. Sukcesów w pozyskiwaniu pieniędzy na razie jednak nie ma — ponad rok temu miała przedstawić harmonogram finansowy, ale do dziś go nie ma.
Kuszenie Amerykanów
— Szukamy takiego partnera, który będzie również kapitałowo się angażował z nami w to przedsięwzięcie — powiedział w czwartek Piotr Naimski.
Nie jest to zapowiedź rewolucyjna, ponieważ partnera kapitałowego PGE szukała jeszcze w czasach rządów PO-PSL. Wówczas w planach był jednak przetarg, po którym taki partner miałby być wyłoniony. Tymczasem od zeszłego roku kuszące komunikaty płyną ze strony polskiego rządu w kierunku partnerów amerykańskich.
— Prowadzone są bliskie konkluzji i rozmowy dotyczące międzyrządowej umowy między Polską i Stanami Zjednoczonymi, która to umowa pozwoli rozpocząć projektowanie tego wielkiego przedsięwzięcia — podtrzymywał to w czwartek Piotr Naimski.
Wskazywał, że to program budowy kilku reaktorów, na 6-9 GW. Pierwszy z nich ma być oddany w 2033 r. Szacunki dotyczące kosztu takiej inwestycji dochodzą, według różnych ekspertów, nawet do 100 mld zł, przy czym nieliczne projekty realizowane ostatnio w Europie okazują się droższe od przewidywań. Harmonogram też ulega opóźnieniom.
Politycznej decyzji nie ma
Cieniem na zapowiedziach przedstawicieli polskiego rządu kładzie się fakt, że inwestycji w atom nie przewiduje żaden wiążący i oficjalny dokument. O atomie mówi wprawdzie projekt Polityki Energetycznej Państwa do 2040 r., ale jest to jedynie projekt nieistniejącego już Ministerstwa Energii, niezatwierdzony żadnym politycznym głosowaniem. Budowy elektrowni jądrowej nie zakładają też prognozy ani symulacje publikowane przez think tanki. Najnowszy raport Forum Energii przewiduje, że w miejsce źródeł opalanych węglem, wypadających z systemu już po 2025 r., wchodzić będą źródła gazowe i odnawialne.