Nowy rok, smok budzi nadzieje

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2012-01-24 00:00

Chińczycy obchodzą Nowy Rok, najważniejsze swoje święto. Na światowych rynkach zapowiada się wiele zmian

Wczoraj w astrologii chińskiej rozpoczął się Rok Smoka. Z tej okazji ulice miast Państwa Środka są przystrojone na czerwono. Pełno lampionów, tradycyjnych karteczek z wypisanymi na złoto życzeniami, smoków, a nawet bielizny (czerwona w Nowy Rok gwarantuje pomyślność). Czerwieni już dawno nie było natomiast na giełdzie w Hongkongu i Szanghaju. I jest duża szansa, że nie będzie. Rok Smoka zwykle bywał korzystny dla akcji.

Ostatnio, w 2000 r., główny indeks giełdy w Szanghaju zyskał 23 proc. (z drugiej strony aż o blisko 40 proc. skurczył się wtedy Nasdaq). 12 lat wcześniej w Szanghaju giełdy nie było, ale Hang Seng wzrósł aż o 33 proc. W 1976 r. giełda w Hongkongu zakończyła rok na symbolicznym, 4–procentowym plusie. Tamtejsi inwestorzy z ulgą żegnają więc rok królika, który Hongkongowi przyniósł 16 proc. straty, a przecena w Szanghaju sięgnęła nawet 21 proc.

Święta, święta…

Na giełdową inaugurację roku trzeba jednak poczekać. Obchody w Hongkongu potrwają tydzień, a w Chinach kontynentalnych nawet dwa. Handel na giełdach rozpocznie się więc dopiero 30 stycznia. Teraz trwa czas prezentów, dekoracji, świątecznych potraw i zmian w garderobach. Dzieciom w kopertach przekazuje się pieniądze. Przesądy każą także wymieniać stare banknoty na nowe i z nimi wejść w nowy rok.

Święta to również wielka operacja logistyczna. W podróż planowało wybrać się aż 225 mln Chińczyków. Rok Smoka powtarza się co 12 lat. Jaki jest sam smok? To jeden z najmocniejszych chińskich symboli. Jest dostojny, mądry, inteligentny. Sprzyja nowym biznesom. Ten wodny jest szczególnie pomysłowy, postępowy i dyplomatyczny.

Jednocześnie — bardziej niż inne smoki — jest wyczulony na potrzeby innych. Ostatni tydzień starego roku przyniósł dobre dane z chińskiej gospodarki. Optymistą można być jednak nie tylko ze względu na historyczne już liczby. Smok jest symbolem Chin. Wiele par chce mieć dziecko właśnie w roku smoka, a to może stymulować popyt konsumpcyjny.

Idą zmiany

Woda z kolei oznacza zmiany. I przypomina o wyzwaniach stojących przed drugą co do wielkości gospodarką świata. A wśród nich konieczność zwiększenia elastyczności kursu walutowego i oparcia wzrostu gospodarczego w większym stopniu na popycie wewnętrznym, a w mniejszym na eksporcie. To w dużej części widać już teraz.

Nadwyżka w handlu zagranicznym, która jeszcze w 2007 r. sięgała 8 proc. PKB, spadła do zaledwie 2 proc., najniższego wyniku od 2004 r. Jak zapowiadają chińskie władze, już za trzy lata w pełni wymienialny będzie juan. To ustawi wysoko poprzeczkę dla rynków finansowych w tym kraju. Wciąż nie są one jeszcze dostatecznie rozwinięte, aby przyjąć napływ zagranicznego kapitału. Aby wspierać konsumpcję, wzrosnąć będą musiały płace.

To okazja dla obecnych w Chinach firm zachodnich, a także dla tych, które na ten rynek eksportują. Skorzystać na chińskiej transformacji powinien także przemysłgospodarek rozwiniętych, który właśnie za sprawą różnicy w kosztach pracy ustępował dotychczas pod względem konkurencyjności przemysłowi chińskiemu. Wyzwaniem jest także bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości, z której powietrze zaczęło już uchodzić. Jak jednak w wywiadzie dla telewizji Bloomberg zauważa Jim O'Neill, prezes Goldman Sachs Asset Management, porównywanie sytuacji w Chinach z sytuacją na Zachodzie przed pęknięciem bąbla jest nietrafione. W przeciwieństwie do Amerykanów Chińczycy sami zatrzymali wzrost cen nieruchomości. To oznacza, że konsekwencje, jakie spotkają ich gospodarkę, będą dużo mniej bolesne.