Niektórzy twierdzą, że jest zbyt bogaty, by zostać prezydentem. Rzeczywiście: ma co najmniej 439 mln USD (1,8 mld zł), a dziedziczy prawdziwą fortunę — 1,4 mld USD (5,8 mld zł). Jest właścicielem wyspy w archipelagu Fidżi, Boeinga i zamku we Francji. Daleko mu jednak do bohaterów stworzonej przez niego najsłynniejszej listy najbogatszych ludzi świata — w zestawieniu 400 najbogatszych ludzi w USA publikowanej przez magazyn „Forbes” nie ma nazwiska Steve’a Forbesa.
Zadowala się więc potęgą „czwartej władzy” publikując w „Forbesie” odważne komentarze i wpływając na rynki posunięciami politycznymi. Dwa razy próbował zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych. Jego program wyborczy polegał na propozycji wprowadzenia 17-proc. podatku liniowego. Złośliwi wyliczyli, że oszczędziłby na tym 200 tys. USD (824 tys. zł) rocznie.
Steve Forbes prowadzi w magazynie kolumnę „Fact and Comment”. Może liczyć na 1 mln stałych czytelników. Czterokrotnie otrzymał już Kryształową Sowę, nagrodę przyznawaną w USA dziennikarzom, których prognozy gospodarcze na najbliższy rok okażą się najbardziej trafne. Nagroda nie jest przyznawana, odkąd konkurencyjny „Fortune” udanie zdyskredytował jej wartość.
Wydawnictwo Forbes założył w 1917 r. dziadek Steve’a Forbesa. Jednak to jego ojciec, Malcolm, zmienił je w prawdziwe imperium. Trudno się dziwić, że Steve Forbes zaraz po zakończeniu studiów, w wieku 22 lat, zaczął pracować w rodzinnej firmie. Skłonności do dziennikarstwa wykazał jednak już na studiach zakładając „Business Today”, największy dziś w USA wydawany przez studentów magazyn, którego nakład sięga 200 tys. egzemplarzy.
Steve Forbes jest obecnie prezesem i dyrektorem zarządzającym całego koncernu Forbes oraz redaktorem naczelnym pisma. Za pełnienie tej funkcji płaci sobie honorarium wysokości 1,2 mln USD (4,9 mln zł) rocznie.
Steve Forbes będzie gościem specjalnym dzisiejszej konferencji „Polski rynek finansowy i kapitałowy na tle rynków europejskich i światowych w przeddzień przystąpienia Polski do Unii Europejskiej”.