Z myślą o Friedrichu Merzu jako o nowym kanclerzu Niemiec wszyscy zdążyliśmy się już oswoić. Powrót do rządów chadeków w koalicji z socjaldemokratami był przewidywany, zanim jeszcze zaczęła się kampania wyborcza do Bundestagu. Ostateczny sukces okupiony został jednak wieloma problemami. Złożyły się na to: jeden z najniższych wyników CDU/CSU oraz SPD w historii, rosnące zagrożenie ze strony skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD) oraz brak większości w Bundestagu podczas pierwszego głosowania poparcia dla rządu.
Jest to jednak rząd wyczekiwany nie tylko przez samych Niemców, rodzimych komentatorów politycznych, ale także przez sojuszników Berlina. Postępujący od dłuższego czasu brak decyzyjności w rządzie poprzednika - Olafa Scholza nałożył się na długotrwały kryzys niemieckiego przywództwa w Europie. Nie chodzi tu wyłącznie o niezrozumiałe kunktatorstwo w kwestii poparcia dla Ukrainy, które negatywnie nastawiało wobec Scholza polską opinię publiczną. W najtrudniejszych czasach po 1945 r. byłemu kanclerzowi nie udało się także zbudować dobrych relacji z prezydentem Macronem mimo, że to od jakości duetu Paryż - Berlin przez dziesięciolecia zależała przecież sprawczość polityczna UE.
Scholz zostawia Merzowi państwo stojące na rozdrożu. Do utraty pozycji europejskiego lidera przyczynił się przypadający na okres od 2022 r. upadek paradygmatu niemieckiego sukcesu gospodarczego. Wojna w Ukrainie, problemy z nielegalną migracją oraz nowy wymiar relacji transatlantyckich doby Trumpa 2.0 to koniec systemu opartego na tanich surowcach z Rosji, importowanej sile roboczej oraz tanim bezpieczeństwie gwarantowanym przez USA. Niemiecki budżet musi odpowiedzieć zarówno na potrzeby wzrastających wydatków na obronność, jak i na konieczność odbudowy potencjału gospodarczego, w szczególności w zakresie innowacyjności, nadrobienia zapóźnień infrastrukturalnych oraz odbudowy mocy produkcyjnych w przemyśle. Dla Niemiec zwiększenie wydatków państwa i zadłużenie się ponad stan jest momentem przełomowym. Wymagało zmian konstytucyjnych, ale także i umiejętności wpłynięcia na Komisję Europejską, by ta zgodziła się na poluzowanie unijnych reguł fiskalnych. Przygotowanie tych narzędzi to jedno z niewielu pozytywnych dziedzictw, które rzutem na taśmę udało się przeprowadzić w zakończonej kadencji Bundestagu.
Przed nowym rządem stoi wyzwanie epokowe. Rosnąca w siłę AfD niemal zrównała się w sondażach z CDU/CSU – obie partie mają obecnie poparcie na poziomie ok. 25 proc. Tym samym AfD faktycznie stała się główną siłą opozycyjną w Bundestagu.To nie tylko trudny przeciwnik, który wykorzystuje wszelkie potknięcia chadeków i umiejętnie kieruje debatę publiczną na uwypuklenie problemów, do których powstania przyczyniły się błędy polityki poprzednich rządów, jak np. nielegalna migracja. AfD jest co prawda izolowana ideologicznie przez inne partie w Bundestagu, toczy się wokół niej debata o możliwej delegalizacji, a niemieckie służby określają ją mianem skrajnie prawicowej ekstremy, jednocześnie jednak to ona będzie beneficjentem wszelkich błędów polityki Merza i sprzymierzonych z chadekami socjaldemokratów. Coraz bardziej bowiem podział polityczny w Niemczech zaczyna przypominać sytuację znaną z Wielkiej Brytanii i USA, gdzie kosztem mainstreamu politycznego oś debaty zaczyna być przejmowana przez partie i grupy skrajne, budujące narrację “my kontra system”. Era rządu Merza to dla wewnętrznej polityki niemieckiej nie tyle kolejny odcinek w starej historii CDU/CSU vs SPD, ale próba ocalenia politycznej spuścizny RFN po 1945 r., którą AfD otwarcie kontestuje.
W Polsce króluje przekonanie o rosnącej roli Trójkąta Weimarskiego, na co wpływ miały zmiany polityczne w Warszawie i rosnące potrzeby koordynacji między partnerami europejskimi w trakcie wojny w Ukrainie. Widoczny wzrost roli Polski poprzez zwiększenie częstotliwości działań trzech stolic podyktowany był jednak także potrzebą chwili. Brak pozytywnych relacji na linii Paryż - Berlin wymuszał deeskalację napięć poprzez dołączenie Warszawy jako głosu rozjemczego, a czasem wręcz wymówki dla spotkań w lepszej atmosferze. Nie oznacza to jednak, że ten pragmatyzm nie był także podszyty zmianami w percepcji, jakie dokonały się w ostatnich latach w Niemczech. Duża liczba delegacji na poziomie parlamentarnym, rządowym i samorządowym ukazała Niemcom Polskę jako kraj rozwijający się gospodarczo, o klarownej polityce wobec Rosji, z planami rozwoju sił zbrojnych i odgrywania istotnej roli w bezpieczeństwie kontynentu.
Jednocześnie oczekiwania w kwestii nastrojów w dwustronnych relacjach jakie w Niemczech rodziła zmiana rządu w Polsce były absolutnie na wyrost. Powracający do roli premiera Donald Tusk okazał się dużo bardziej asertywny niż przed laty w relacjach z Angelą Merkel. Zresztą ostatnie lata to po stronie Warszawy zawoalowane komunikowanie Berlinowi postępującego zmęczenia wynikającego z niespełnionych oczekiwań: wolnego tempa reform w zakresie obronności, braku decyzyjności politycznej obarczonej biurokracją, jak również fiaskiem polityki pamięci.
Symbol, jakim jest fakt, że kanclerz Merz już dzień po wyborze odwiedza Warszawę to z pewnością próba docenienia Polski jako sojusznika, od którego w polityce zagranicznej Niemiec zależy dziś niemal równie wiele, co od Francji. Mimo częstej w Polsce agresywnej retoryki wobec Berlina należy pamiętać, że nasze powiązania pozostają bardzo silne. Niemcy to główny partner gospodarczy Polski, a efektem tej współpracy jest chociażby zatrudnienie przekraczające 400 tys. osób. Tak jak od kondycji niemieckiej gospodarki zależeć będą polskie wskaźniki ekonomiczne, tak od jakości niemieckich sił zbrojnych zależy polska zdolność do kontynuowania wysiłku zbrojnego w przypadku agresji ze Wschodu. Oba kraje mierzą się z nielegalną migracją, a jedynie ogromnym błędem rządu niemieckiego był brak należytej koordynacji tej polityki z Polską. Główne natomiast wyzwanie, które stoi przez Friedrichem Merzem - wykreowanie europejskiej odpowiedzi na nową politykę Waszyngtonu - możliwe jest do realizacji przy lepszej koordynacji działań z Polską.
Niewątpliwą zasługą Olafa Scholza było ogłoszenie po 2022 r. polityki Zeitenwende – odpowiedzi Niemiec na zmieniające się czasy. Choć pojęcie to wpisało się w niemiecką debatę publiczną, w świadomości społecznej i politycznej zakorzeniło się jedynie częściowo. Teraz to Friedrich Merz musi nadać tej koncepcji realny wymiar i wdrożyć ją w praktyce – szybko i konsekwentnie. To on ma ugruntować kierunek zmian, które rozpoczęły się po agresji Rosji na Ukrainę i ostatecznie zerwać z logiką zrozumienia dla Moskwy, która przez dekady definiowała niemiecką politykę wschodnią. Z perspektywy Warszawy może to być trwały fundament nowej jakości współpracy.
Bartłomiej Kot - ekspert ds. międzynarodowych
dr Daniel Lemmen - ekspert, Fundacja Konrada Adenauera