PB: Jaka umiejętność promowana w psychologii sportu jest twoim zdaniem najbardziej przydatna w biznesie i codziennym życiu?
Dana Sinclair: Jeśli miałabym wybrać tylko jedną, zaproponowałabym tę, którą można streścić w słowach „uspokój się i pozostań spokojny”. A kluczem do tego jest prawidłowe, szybkie oddychanie. Uspokojenie się oddechem w 5 do 10 sekund – tak, to bez wątpienia najcenniejsza umiejętność.
Polska reprezentacja w piłce nożnej na ważnych turniejach, tak jak teraz na Euro, realizuje przeważnie identyczny scenariusz: przegrywa mecz otwarcia, podobnie jak następne spotkanie o wszystko. Dopiero mecz o honor często wygrywa. Jaką masz radę dla biało-czerwonych, by przełamali ten schemat?
Po pierwsze, powiedziałabym polskim piłkarzom, że talent nie gwarantuje sukcesu. Decyduje mentalność. Nieważne, kim jesteś: menedżerem funduszu hedgingowego czy światowej klasy piłkarzem – każdy może stracić koncentrację i ulec presji. Ludzie często wpadają w negatywną spiralę myśli, co wykoleja ich działanie. Aby tego uniknąć, trzeba umieć się uspokoić i sprawić, by umysł wrócił do gry. Nie da się utrzymać 100-procentowego spokoju i koncentracji przez cały czas. Dlatego ważna jest umiejętność zarządzania swoim mentalnym podejściem i planem gry.
Jaki jest pierwszy krok?
Zastanów się nad swoją rolą. Co robisz, kiedy idzie ci naprawdę dobrze? Przypomnij sobie swoje najlepsze występy. Co dokładnie zrobiłeś, gdy osiągnąłeś sukces? Zawodnik A musi być precyzyjny w oddawaniu strzałów, zawodnik B doskonale przemieszczać się po boisku. Ważne jest, abyś znał swoją rolę i wiedział, jak ją wypełniać. A jeśli potrafisz osiągnąć spokój na tyle, by pamiętać, co dokładnie robić – to idealnie.
Dlaczego?
Bo inaczej zdajesz się na łut szczęścia. Kiedy masz opracowane specjalne sygnały do działania, przestajesz martwić się, jak się czujesz, a zaczynasz myśleć o tym, co musisz zrobić. Jeśli rozpraszają cię negatywne myśli – że popełnisz błąd, co ludzie pomyślą, czy będą się z ciebie śmiać – to jesteś w tarapatach. Zawsze pracuję z klientami nad tym, by przestali się martwić, co czują, a skupiali się na tym, co robić.
Mówisz o paraliżującej tremie, która jest udziałem sportowców na ważnych zawodach, artystów na scenie i prelegentów na konferencjach biznesowych?
Otóż to. Bez względu na to, kim jesteśmy, wszyscy czasem musimy występować przed innymi. W zeszłym tygodniu byłam w Los Angeles, aby pomóc utalentowanej skrzypaczce z jej punktami zapalnymi – szczególnie wymagającymi fragmentami utworu. Wyobraźmy sobie partyturę, z której nuty dosłownie się wylewają, tworząc niemal czarne plamy na białym tle. W takich momentach ona myślała: „Muszę to zagrać perfekcyjnie. Nie mogę popełnić błędu!”. I wtedy całkowicie się spinała – zmieniała postawę ciała i sposób trzymanie skrzypiec, a napięcie przejmowało nad nią kontrolę. Zamiast grać swobodnie, skupiała się tylko na tym, żeby się nie pomylić.
I co jej poradziłaś?
Żeby przygotowała się mentalnie na każdy taki moment w utworze. Gdy zbliża się do punktu zapalnego, powinna sprawdzić, czy jest wyprostowana, a skrzypce znajdują się w odpowiedniej pozycji. Kiedy zaś już tam dociera, musi unikać napięcia i skupić się na prawidłowej postawie. Dzięki temu jej palce będą swobodnie poruszać się po strunach. Ten schemat działania, który wypracowałam podczas wieloletniej pracy z klientami, sprawdza się nie tylko wśród muzyków, ale także w przypadku kierowców rajdowych oraz prelegentów na konferencjach.
Mogłabyś dokładniej opisać tę technikę?
Mój schemat składa się z trzech kroków. Pierwszy: zidentyfikuj swoją przeszkodę. Dowiedz się, co wytrąca cię z równowagi albo co frustruje lub martwi, gdy myślisz o porażce. Często słyszę: „Och, naprawdę nie mam pojęcia”. Wtedy przedstawiam listę ponad 20 czynników, które mogą być przeszkodami. Klienci zaczynają je przymierzać do swojej sytuacji, co im pomaga być szczerymi ze sobą. Ktoś mówi: „OK, moje oczekiwania są zbyt wysokie”, ktoś inny stwierdza: „Mam naprawdę negatywne nastawienie. Wątpię w siebie i swoją wartość”. Te rzeczy mogą naprawdę przeszkadzać.
A drugi krok?
Krok drugi to wybór strategii, a mamy cztery główne podejścia. Po pierwsze, zapomnij o uczuciach, liczy się tylko to, co robisz tu i teraz. Po drugie, skorzystaj z wewnętrznego monologu. Po trzecie, zacznij marzyć, czyli przeprowadź próby mentalne. I wreszcie, trzymaj się planu. Teraz przechodzimy do kroku numer trzy. To dobrze, że znasz wymienione strategie, ale w sytuacji dużej presji nie możesz myśleć o nich wszystkich naraz. Skondensuj je do jednego, użytecznego hasła, które zmieści się na karteczce samoprzylepnej.
W sytuacji stresu zamiast się nie zastanawiać, lepiej polegać na automatyzmach?
Najlepsze strategie przed występem i w trakcie są gotowe, ale co zrobisz, jeśli wszystko pójdzie nie tak? Potrzebujesz jednej rzeczy, dzięki której uda ci się wszystko poskładać. To jest krok trzeci, twoja deska ratunkowa.
Wszyscy pamiętamy słynny mecz Igi Świątek na Roland Garros, gdy przegrywała z Naomi Osaką i dosłownie w ostatniej chwili się odbudowała. Co mogło być jej deską ratunkową?
Jedno jest pewne: nie da się zawsze utrzymać topowej formy, można mieć gorszy dzień. Dla mnie to nie jest kwestia techniczna, taktyczna czy dotycząca umiejętności. Iga jest bardzo dobra, wie, co robi, a jej klasa mistrzowska nie znika z dnia na dzień. Podobnie jest z nami. Ważne, by nie stracić dostępu do swoich umiejętności, gdy naprawdę ich potrzebujemy, a presja jest ogromna. Nie wolno pozwolić umysłowi wejść w strefę rozproszenia. To tylko domysły, ale Iga prawdopodobnie przestała myśleć o rankingach i wynikach, skupiła się na tym, co ma do zrobienia. Uspokoiła się, skoncentrowała, może pomyślała, że nie ma już nic do stracenia. I wygrała.
Czyli wracamy do techniki „uspokój się i pozostań spokojny”?
Właśnie. To pierwsza rzecz, która pozwala przejść od emocji do działania. Ale uwaga! Jeśli nie możemy całkowicie opanować napięcia, chwycenie się czegoś konkretnego – czy to z dziedziny techniki, czy taktyki – może nam bardzo pomóc. Wyobraźmy sobie, że musimy dotrzeć do piłki i wykonać idealny strzał. Skupienie na tych działaniach pomoże wydobyć się z mielizny negatywnych myśli. Każdy z nas czasem dryfuje w stronę rozproszenia. Skupienie się na konkretnych czynnościach przywraca nas do tu i teraz. Ale powinniśmy być przygotowani na momenty paniki. Ostatnio oglądałam wywiad z Novakiem Djokoviciem. Dziennikarz zasugerował mu, że opanowanie to jego największy talent. Na co Djoković odpowiedział z uśmiechem. „Muszę cię poprawić, to nie talent, to ciężka praca. Musiałem się nauczyć, jak się uspokoić i mieć dostęp do swoich umiejętności, gdy jestem zestresowany”.
Opanowanie w równym stopniu jest potrzebne na korcie tenisowym, jak i w negocjacjach, sprzedaży bezpośredniej, przekazywaniu decyzji o zwolnieniach?
Rzeczywiście. Może masz do czynienia z krytycznym szefem, trudnym klientem albo musisz przeprowadzić stresującą rozmowę z pracownikiem. Bez trzymania nerwów na wodzy ani rusz. Na szczęście zarządzania emocjami można się wyuczyć, co potwierdzają uczniowie i studenci oraz pracownicy zdający egzaminy zawodowe, z którymi pracuję.
Techniki psychologii sportu są uniwersalne, co oznacza, że się sprawdzają we wszystkich dziedzinach życia i wobec każdego?
Uczestnicy moich sesji już o tym wiedzą, podobnie jak to, że stosowane przeze mnie metody są prostsze, niż się wydaje. Mamy tendencję do wyolbrzymiania trudności wielu rzeczy. Nawet jeśli ktoś początkowo nie radzi sobie z technikami psychologicznymi przeniesionymi ze sportu, ostatecznie każdemu udaje się je opanować, a efekty są niesamowite.
W książce piszesz, że uczestnicząc w rekrutacji do drużyn sportowych, szukasz charakteru. Czym według ciebie jest charakter i jak pomaga ludziom osiągać lepsze wyniki?
Wiele analiz behawioralnych polega na ustaleniu, kim jest osoba, którą chcesz przeszkolić lub zatrudnić. Szukamy ludzi, którzy najlepiej pasują do kultury organizacyjnej i szybko się rozwijają, w przeciwieństwie do tych, którzy mogą sprawiać problemy. Charakter to umiejętność przemyślenia konsekwencji swoich działań, zdolność do słuchania innych i okazywanie świadomej powściągliwości. To dojrzałe podejście do codziennych zadań. Ten, kto ma dobry charakter, jest konsekwentny, nie gra tylko na siebie i nie dąży do szybkiej gratyfikacji. Taka osoba myśli o zespole, a nie tylko o sobie.
Niektóre gwiazdy, czy to w biznesie, czy sporcie, mają opinię trudnych we współpracy. Czy ich sukcesy nie rekompensują mankamentów charakterologicznych?
Osoby bez dobrego charakteru są często impulsywne, działają głównie we własnym interesie i nie dbają o resztę zespołu. Choć swoimi osiągnięciami i zdolnościami mogą wzbudzać zachwyt, ich nieprzewidywalność i brak konsekwencji mogą zaszkodzić grupie. Jednostkowe ambicje trzeba pogodzić z celami ogółu. To dotyczy zarówno sportu, jak i pracy. Charakter jest kluczem do sukcesu w każdej dziedzinie.
Wracając do polskiej reprezentacji w piłce nożnej, mamy jedną wielką gwiazdę – Roberta Lewandowskiego, i wszyscy zdają się uzależniać wynik meczu od niego. Czy nie obarczamy gwiazd zbyt dużą odpowiedzialnością?
Jeśli chcemy, by zespół piłkarski, projektowy, sprzedażowy, jakikolwiek inny, był naprawdę dobry, każdy musi angażować się na 100 proc. Ważne, by poszczególne osoby rozumiały swoją rolę w kontekście całej ekipy. Skupiając się jednocześnie na pracy zespołowej i indywidualnych zadaniach czy zaletach, sukces przyjdzie naturalnie.

Od 2000 r. współpracuje ze sportowcami profesjonalnych lig hokeja, baseballu, koszykówki, futbolu i piłki nożnej, a także z instytucjami medycznymi i korporacjami. Jest dyplomowaną psycholożką z dwoma doktoratami uzyskanymi na Uniwersytecie Cambridge i Uniwersytecie Ottawy oraz członkiem Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego. Obecnie pracuje na stanowisku adiunkta na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Autorka książki „Wróć do gry. Jak psychologia sportu pomoże ci dać z siebie wszystko w kluczowych momentach".