PB: Kilkanaście dni temu ukazał się kolejny raport państwa fundacji na temat tymczasowego aresztowania. Poprzedni był opublikowany pięć lat temu. Jakie różnice z nich wynikają?
Bartosz Pilitowski: Zauważyliśmy przede wszystkim to, że niestety nadal rośnie liczba wniosków prokuratorskich o zastosowanie tymczasowego aresztowania. I to mimo że przestępczość wciąż jest na podobnym poziomie. Jest też jedna pozytywna zmiana. W 2019 r. sędziowie zaakceptowali 91 proc. wniosków, które do nich wpłynęły, a w 2022 r., czyli ostatnim, z którego mamy statystyki, odsetek spadł poniżej 87 proc. To jest tylko kilka punktów procentowych różnicy, ale proszę zwrócić uwagę, że odsetek wniosków odrzuconych wzrósł prawie o połowę. Uważam, że to znacząca zmiana.
Zacznijmy od zmiany in minus, czyli dotyczącej prokuratorów, którzy częściej wnioskują o tymczasowy areszt. Z czego to wynika?
Wynika to przede wszystkim z polityki prokuratury — obserwujemy, że nawet liczba śledztw nie rośnie w takim samym tempie jak liczba wniosków o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Wynika to po prostu z obejmowania tym środkiem zabezpieczającym coraz szerszej kategorii spraw. I to nas niepokoi, dlatego że ten środek powinien być stosowany w ostateczności, bo jest bardzo dolegliwy. Jest bardziej dolegliwy niż kara pozbawienia wolności, czyli najsurowszy środek karny, jaki w Polsce jest przewidziany.
Dlaczego jest surowszy?
To jest bardzo dobre pytanie. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że osoba, która przebywa w areszcie śledczym, cały czas jest niewinna. Nie została prawomocnie skazana, więc w stosunku do niej przede wszystkim nie ma uzasadnienia stosowanie jakichś oddziaływań resocjalizacyjnych. Osoby, które zostały tymczasowo aresztowane, tak naprawdę są w celi 23 godziny dziennie, mają bardzo ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym, nie mogą wychodzić na przepustki, nie przysługuje im warunkowe zwolnienie.
Zastosowanie tego środka powoduje, że taką osobę, skoro już przesiedziała jakiś czas w areszcie śledczym, wypadałoby skazać, inaczej pozwie skarb państwa o odszkodowanie. Zresztą nawet statystyki to pokazują: osoby, które były tymczasowo aresztowane, są dwukrotnie rzadziej uniewinniane przez sądy niż te, które nie trafiły do aresztu.
Czy sytuacja przedsiębiorców, którzy trafiają do aresztu tymczasowego, różni się czymś od sytuacji innych osób?
Zwróćmy uwagę przede wszystkim na to, że obecnie dużo więcej przedsiębiorców trafia do aresztów śledczych niż wcześniej. W 2015 r. osób tymczasowo aresztowanych w związku z zarzutami o charakterze gospodarczym było 28, a pod koniec 2022 r. już 107. Jeżeli chodzi o przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów, chodzi o fałszowanie faktur, to w 2015 r. tylko 16 osób z takimi zarzutami przebywało w aresztach śledczych, a pod koniec 2022 r. aż 162. 10 razy więcej.
Dziesięciokrotny wzrost naprawdę robi wrażenie. Czy to wynika z tego, że poprzednia władza patrzyła na przedsiębiorców nieprzychylnym okiem czy powody są inne?
Myślę, że wynika to głównie z większego zainteresowania organów ścigania tego rodzaju przestępczością. Ma to swoje uzasadnienie, a poprzednia władza, szczególnie Ministerstwo Finansów, ma duże zasługi w kwestii uszczelnienia luki VAT-owskiej, co należy pochwalić. Natomiast poza takimi działaniami prewencyjnymi prowadzono też działania śledcze, aby wykryć i ukarać sprawców.
Trzeba pamiętać, że kiedy jest taka silna presja polityczna na organy ścigania, żeby ścigać daną kategorię przestępstw, to podejrzenia mogą padać również na osoby, które przestępstwa nie popełniły.
Powiedział pan, że w ciągu ostatnich lat sędziowie dokładniej analizują wnioski prokuratorskie i mniej jest decyzji pozytywnych. Z czego to wynika oprócz oczywiście pewnego nacisku Fundacji Court Watch Polska?
Myślę, że trzeba podziękować części sędziów, że rzeczywiście wykazali się refleksją i zaczęli bardziej krytycznie podchodzić do wniosków prokuratorskich i częściej odmawiać prokuratorom. Jednak nadal bardzo wielu sędziów akceptuje zdecydowaną większość wniosków, a są też tacy, którzy nigdy nie odmówili. Z naszych badań wynika, że jest ich aż 42 proc.
Jak pan ocenia wiedzę i prokuratorów, i sędziów w sprawach dotyczących przestępstw gospodarczych?
To dosyć specyficzna dziedzina — wiedzy na jej temat nie da się uzupełnić podczas zwykłych szkoleń. Oczywiście łatwiej jest sędziemu, kiedy umie przeczytać bilans czy sprawozdanie finansowe, zna terminologię i nie musi o wszystko pytać biegłych. Jednak kluczową rzeczą jest zrozumienie, na czym w ogóle polega przedsiębiorczość, działalność inwestycyjna. Świadomość, że często wiąże się z ryzykiem, że zdarzają się nietrafione decyzje, że nie wszystko jest do przewidzenia. Zrozumienie, że jeżeli jakaś decyzja biznesowa przyniosła stratę, to nie zawsze musi to być coś podejrzanego. Warto, żeby sędzia umiał rozpoznać, czy menedżer prawidłowo wykonał swoją pracę, czy wziął pod uwagę wszystko, co powinien wziąć, czy przed podjęciem decyzji przeprowadził takie analizy, jakie powinien przeprowadzić. Po prostu, sędzia powinien zachować się profesjonalnie i zwrócić uwagę na to, że powinien mieć materialne dowody na to, że decyzja przedsiębiorcy faktycznie miała na celu pogorszenie czyjejś sytuacji. Obawiamy się, że coraz częściej tym dowodem jest wyłącznie pomówienie, czyli zeznania kogoś, kto sam jest oskarżony i występuje w roli małego świadka koronnego, próbując uzyskać nadzwyczajne złagodzenie kary. Czasami takie osoby po prostu pomawiają inne, zeznając na ich niekorzyść. Taki świadek ma pokusę, żeby kogoś fałszywie oskarżyć tylko i wyłącznie po to, by samemu lepiej wypaść i uzyskać złagodzenie kary.
Rozmawiał Bartłomiej Mayer
Szukaj Pulsu Biznesu do słuchania w Spotify, Apple Podcasts, Podcast Addict lub w Twojej ulubionej aplikacji
tym razem: „Dołek dla przedsiębiorcy”
goście: Przemysław Krych — Cornerstone Investment Management i Griffin Capital Partners, Bartosz Pilitowski — Fundacja Court Watch Polska, Jakub Michalski — adwokat, Anna Maria Żukowska — Koalicyjny Klub Parlamentarny Lewicy