Dziesięć miesięcy temu pracownicy NIK rozpoczęli sprawdzanie PFN. Kontrola nadal formalnie trwa, ale faktycznie jej nie ma.
„Kontrola w Polskiej Fundacji Narodowej nadal trwa, jednakże pozostaje w faktycznym zawieszeniu” — informuje „PB” wydział prasowy Najwyższej Izby Kontroli (NIK). Jak to możliwe?

W listopadzie 2020 r. w związku z „koniecznością zaprowadzenia większej transparentności wydatków” NIK rozpoczęła kontrolę w Polskiej Fundacji Narodowej (PFN). Po prawie pół roku złożyła w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez nią przestępstwa. Chodziło o to, że jej „zarząd nie zapewnił pracownikom NIK dostępu do dokumentów”, które chcieli sprawdzić. To zaś było równoznaczne z faktycznym uniemożliwieniem przeprowadzenia kontroli.
NIK sięgnął w tej sytuacji po dostępne narzędzia prawne. Art. 98 ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli mówi, że za udaremnianie lub utrudnianie takich czynności grozi nawet kara pozbawienia wolności do trzech lat. Po dwóch miesiącach od złożenia zawiadomienia prokuratura wydała postanowienie o odmowie wszczęcia dochodzenia. Wobec tego NIK zaskarżyła tę decyzję — za pośrednictwem prokuratury — do sądu i czeka na rozstrzygnięcie.
Jednocześnie żadna ze stron nie daje za wygraną. PFN nadal odmawia przekazania jakikolwiek dokumentów, uznając kontrolę za nielegalną, a szefostwo NIK nie rezygnuje z planu prześwietlenia PFN. Niedawno przedłużyło upoważnienia kontrolerom do końca października. W tej sytuacji kontrola trwa, ale nie jest faktycznie prowadzona.
PFN powstała dokładnie pięć lat temu, a działa dzięki pieniądzom 17 wielkich spółek skarbu państwa (to m.in.: Grupa Lotos, Orlen, PKP, PKO BP, Grupa Azoty, GPW, KGHM, PZU, PGE, Tauron, Energa, Enea, PWPW, PGNiG czy PGZ), które zobowiązały się dokonywać przez 10 lat (do końca 2026 r.) regularnych wpłat na fundusz założycielski. Były to początkowo kwoty od 1,5 do 7 mln zł, a od początku 2018 r. od 0,75 do 3,5 mln zł. Oznacza to, że PFN mogła zebrać łącznie ponad 633 mln zł.
Jedna z pierwszych akcji PFN była kampania „Sprawiedliwe sądy”. Jesienią 2017 r. . w miastach zawisły billboardy, a w telewizji pokazywane były spoty, pokazujące w niekorzystnym świetle polskie sądownictwo. Kampania miała przekonać społeczeństwo, że system wymaga lansowanej przez rząd zmiany.
Następnie PFN zleciła amerykańskiej firmie PR-owej m.in. stworzenie w mediach społecznościowych profili o Polsce. Miały jednak praktyczne zerową popularność i ostatecznie zostały zamknięte. Akcja kosztowała równowartość 27 mln zł.
Fundacja rozpoczęła też współpracę z agencją, która miała umożliwić nakręcenie serii amerykańskich filmów fabularnych poświęconych polskiej historii. Ostatecznie powstał tylko film dokumentalny z udziałem Mateusza Morawieckiego.
Fiaskiem zakończył się pomysł promowania Polski z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości za pomocą jachtu „I Love Poland”. W trakcie rejsu złamał się maszt i uszkodzona została jedna z burt, a jacht musiał do zawinąć do portu w Portsmouth na Rhode Island, gdzie był remontowana i spędził kilka miesięcy.