Październik dobrym miesiącem dla byków (poza GPW)

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2014-10-31 13:31

  Na przełomie września i października sytuacja na giełdach wyglądała na bardzo poważną dla posiadaczy akcji. Indeksy spadały jak liście z drzew i pojawiało się nawet pytanie, czy październik, miesiąc krachów, nie zakończy się ostrą przeceną. Tak się nie stało. Indeksy w Europie i w USA wzrosły. Warszawa znowu zachowała niezależność. We wrześniu, który Wall Street kończyła spodkami indeksów, WIG20 zyskał, ale w październiku, którego druga połowa była doskonała dla byków na rynkach akcji, GPW była słaba.  

   Wróćmy jednak na Wall Street. Oczywiste było, bo liczby nie kłamią, że rynki weszły w dużą korektę, a początek października nie zapowiadał nic dobrego. Jeszcze parę tygodni wcześniej słabe dane były interpretowane „na odwrót” – im słabsze tym lepiej, bo Fed będzie musiał pomóc gospodarce. Tym razem takiej reakcji nie było. Rozpoczynający sezon raportów spadek ceny akcji po lepszych wynikach i dobrych prognozach też był niepokojącym sygnałem. Na rynku po prostu zmieniły się nastroje. Z „kupuj każdy spadek” na „zrealizuj przynajmniej część olbrzymich zysków”.  

  Zmienność była potężna, co owocowało dzikimi zmianami indeksów. Fatalnie zachowywały się szczególnie giełdy europejskie. Nic dziwnego – szkodziła im bardzo sytuacja panująca w Grecji. Poza tym szefowa MFW, Christine Lagarde, oświadczyła, że jeśli strefa euro nie zwiększy inwestycji to grozi jej recesja. Na domiar złego bardzo znany inwestor, miliarder Carl Icahn powiedział w telewizji CNBC, że korekta na rynku akcji jest nie do uniknięcia.  

   Do paniki w Niemczech i we Francji ewidentnie doprowadziły informacja o tym, że ECB złagodzi warunki dostępu do linii kredytowych dla greckich banków. Odczytuje się to, jako zwiększenie prawdopodobieństwa konieczności udzielenia Grecji kolejnej pomocy. Indeks grecki od wiosny stracił ponad 40 procent (ostatnio sytuacja poprawiła się nieco), a rentowność greckich obligacji przez miesiąc wzrosła z 5,5 do 8,5 proc. Dlaczego? Stare problemy – lewicowa SYRIZA zdąża do przejęcia władzy w Grecji, a rząd grecki chce doprowadzić do zmiany warunków pomocy międzynarodowej. W sumie – Grecja znowu jest na drodze prowadzącej poza strefę euro. 

   Na Wall Street spadki były zdecydowanie mniejsze, ale i tak indeksy pokonały swoje średnie 50. i 200. sesyjne, a do tego indeks S&P 500 wyrysował formacje podwójnego szczytu, czyli wygenerował mocny sygnał sprzedaży. I wszystko byłoby na najlepszej drodze (dla obozu niedźwiedzi), gdyby nie to, że pojawiły się, bo pojawić się musiały, czynniki zmieniające sytuację.  

  Przede wszystkim chodzi o technikę. Wall Street świecie wierzy, że „normalna” korekta zabiera około dziesięciu procent od szczytu. Te dziesięć procent to były dla indeksu S&P 500 okolice 1.800 pkt. Było więcej niż pewne, że przed osiągnieciem tego poziomu byki zaatakują. I tak się też stało. Październik indeksy kończyły nad średnimi 50. i 200. sesyjnymi i w niewielkiej odległości od rekordowych poziomów.  

  Drugim czynnikiem był sezon raportów kwartalnych spółek. Od wielu kwartałów ten okres jest bardzo dobry dla obozu byków. Tak było i tym razem. Większość spółek publikowała wyniki lepsze od doskonale pomyślanych prognoz, co rzecz jasna musiało bykom pomagać.  

  Trzecim czynnikiem był Fed i jego działania. Wydawało się pewne, że Rezerwa Federalna nie będzie spokojnie patrzyła na przecenę na rynku akcji, która może zwrotnie zaszkodzić gospodarce. Stanley Fischer, wiceszef Fed, stwierdził, że jeśli wzrost gospodarczy poza USA jest słabszy niż tego oczekiwano to konsekwencje dla gospodarki amerykańskiej mogą spowodować, że Fed będzie wolniej zaostrzał politykę monetarną”.  

   Okazało się jednak, ze Fed retoryki nie zmienił. Gdyby indeksy nadal spadały to z całą pewnością nastąpiłaby zmiana stanowiska Rezerwy Federalnej. Jeśli jednak indeksy szybko wróciły w okolice rekordów już przed posiedzeniem FOMC to po co to grono miałoby zmiękczać swoje stanowisko? Nic dziwnego, że skup aktywów (QE3) zakończył się. Po raz pierwszy oficjalnie komunikat stwierdzał, że stopy mogą wzrosnąć szybciej, jeśli gospodarka będzie się szybciej rozwijała.  

  Był to lekko optymistyczny komunikat, jeśli chodzi o ocenę gospodarki i bardziej jastrzębi, jeśli chodzi o politykę monetarną. Rynki akcji to jednak całkowicie zlekceważyły – na walutowym doszło do znacznego umocnienia dolara. Już dwa dni później zachwycano się decyzjami Bank of Japan, który postanowił zwiększyć skalę poluzowania ilościowego. Wcześniej było to 60-70 bln jenów – teraz 80 bln (około 730 mld USD). Dzięki temu japoński indeks Nikkei zyskał blisko pięć procent, a indeksy europejskie dynamicznie rosły.  

  Jak zwykle pozostaje postawić pytanie: co dalej? Uważam, że rynek w najgorszym razie wejdzie w trend boczny. Sygnałem kontynuacji hossy byłoby pokonanie przez indeks S&P 500 poziomu 2.020 pkt. Zbliżamy się do końca roku, więc okresu, który często jest bardzo dla byków korzystny, ale kończący się sezon raportów kwartalnych i brak nadziei na większą pomoc ze strony Fed może jeszcze wywołać małą korektę.  

   Jest jednak też groźny czynnik geopolityczny, o którym wszyscy zapewne zapomnieliśmy. Chodzi oczywiście o Ukrainę. Odbyły się tam wybory, których wyniki zostały przyjęte przez nasze media i polityków z lekką euforią. Uważam, że niesłusznie. Owszem wygrały siły pro-europejskie, ale dlatego, że w dużej części przyswoiły sobie poglądy narodowców i chwalców UPA. Frekwencja była niewielka – nieco ponad 50. procent, co w takiej jak na Ukrainie obecnie sytuacji może bardzo dziwić. Dlatego też rząd będzie miał wątła legitymację. W „Dzienniku Gazecie Prawnej” pokazano jak oligarchowie wpychali na listy swoich ludzi. Z tego wynika, że nadal będą rządzili tym krajem. Reformy, które czekają Ukrainę dadzą mocno w kość jej mieszkańcom. To wszystko nic dobrego nie wróży.  

  To jednak tylko taka dywagacja – na zachowanie rynków to nie wpłynie. Ważne jest co innego. Rosyjski Komiersant napisał 30. października, że UE zastosuje nowe sankcje, dlatego, że Rosja chce uznać wybory, które separatyści przeprowadzą 2. listopada. Gdyby nowe sankcje zostały nałożone to tym razem Rosja nie ociągałaby się już z odpowiedzią i kontrsankcjami, nad którymi podobno rząd już pracuje. Jeśli te kontrsankcje zabolą UE to indeksy będą spadały. I to nie tylko w Europie. Jeśli ten problem się nie pojawi to być może zobaczymy po sezonie raportów kwartalnych mała korektę, ale koniec roku znowu powinien być dla posiadaczy akcji dobry.

http://www.macronext.pl/pl/blog/wpis/pazdziernik-dobrym-miesiacem-dla-bykow-poza-gpw