- Trzeba wreszcie wyprostować ten system. Bankom musi bardziej opłacać się dawać kredyty ludziom i firmom, niż żerować na wąskiej grupie najlepiej zarabiających „wybrańców” – pisze Pełczyńska-Nałęcz na swoim koncie w serwisie X.
W towarzyszącym nagraniu wideo wskazuje na rekordowe 16,5 mld zł, które banki zarobiły przez cztery miesiące.
- To smutny rekord, bo mimo tych gigantycznych zarobków ilość udzielanych kredytów maleje. Banki nie finansują gospodarki, nie dają przedsiębiorcom pieniędzy na nowe biznesy i na innowacje. Wolą po prostu trzepać kasę z garstki najbogatszych klientów i to kredytami tak drogimi, że są jednymi z najdroższych w całej Europie – twierdzi minister. - Dlatego wyjście jest jedno, wprowadzić podatek od nadzwyczajnych dochodów banków. Od manny z nieba. Taki podatek sprawi, że system trzepania ludzi i wypłacania z tego zysków przestanie się opłacać, a za to zacznie się opłacać udzielanie większej ilości kredytów i finansowanie gospodarki – dodała.
Pełczyńska-Nałęcz weszła do rządu z ramienia Polski 2050 Szymona Hołowni. 6 czerwca niespodziewanie ogłosił on, że nałożenie podatku od nadzwyczajnych dochodów banków ma zostać wpisane do umowy koalicyjnej, nad którą partnerzy będą dyskutować przed głosowaniem 11 czerwca wotum zaufania dla rządu.
- Mówię bardzo jasno: windfall tax, czyli ten podatek od manny z nieba, jeżeli banki będą - a już to twierdziły - przerzucać to na klientów, no to wtedy odpalamy wakacje kredytowe" – mówił wówczas Hołownia w Polsat News.
Reakcją rynków był wówczas spadek notowań banków na GPW. Podczas dzisiejszej sesji ich akcje drożały, bo w przesłanym także do mediówliście Polski 2050 do premiera Donalda Tuska kwestia podatku nie znalazła się na pierwszym planie.
