
Zapachami zaczął się interesować około 2006 r., kiedy na lotnisku dostrzegł plamę, która, jak się okazało, była reklamą Comme des Garcons 2. Te perfumy pachniały tak dziwnie, że Victor Kochetov zwariował na ich punkcie i odtąd zaczął wąchać wszystko wokół. Jakiś czas później związał się zawodowo z branżą perfumeryjną, choć wcześniej nic tego nie zapowiadało. Studiował najpierw medycynę, potem projektowanie wnętrz, a po drodze jeszcze psychologię. Przez lata mieszkał i pracował w Paryżu, ale zawsze chciał osiąść w Warszawie, a dokładniej na Powiślu. Miłość do Polski rozpaliła w nim babcia i lata spędzone za granicą jej nie ugasiły.
– Przeciwnie, wracałem w myślach do Polski, między innymi dzięki zapachom. Polska kojarzy mi się z wonią lipy, ale też z platanem, który ma delikatny aromat drzewa liściastego – mówi Victor Kochetov.
Przemyślany koncept

W Paryżu czuł się coraz bardziej osamotniony. Mimo sukcesów zawodowych – pracował w domu mody i dobrze zarabiał – brakowało mu bliskich kontaktów z ludźmi i uznał, że stolica Francji nie jest dla niego. Zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę. Przyjechał do Warszawy, zamieszkał na ukochanym Powiślu i zajął się projektowaniem wnętrz. Miłość do zapachów nie dawała jednak za wygraną. Wciąż czytał o perfumach, dowiadywał się, jak powstają, aż wreszcie postanowił otworzyć perfumerię inną niż wszystkie. Tak dziesięć lat temu powstał Mood Scent Bar, oczywiście na Powiślu – przy ulicy Tamka. Co go wyróżniało? To było miejsce, za którym stał bardziej skomplikowany koncept niż tylko oferowanie perfum do sprzedaży. Właściciel chciał, by klient celebrował każdą chwilę związaną z wyborem zapachu, który ma być złożonym, intrygującym doświadczeniem.
– Szukanie zapachu dla siebie, to odnajdywanie połączeń między osobowością i odpowiednią kompozycją składników. Dobieramy zapach tak, by wzmocnić jakąś cechę bądź ją zniwelować. Mood Scent Bar z założenia miał być miejscem, w którym personel będzie od początku do końca przechodził ten proces z klientem – opowiada Victor Kochetov.
Polacy lubią eksperymentować

Jego zdaniem wcale nie jesteśmy zachowawczy, jeśli chodzi o zapachy. Przeciwnie, eksperymentujemy z nimi. Nie boimy się ryzykować, choć nie mamy tak rozwiniętego pod tym względem doświadczenia historycznego jak inne nacje.
– Choćby Francuzi, którzy jeździli na południe Francji, bo mieli tam rodziny, i wąchali drzewka pomarańczy, czy Włosi od zawsze przenoszący otaczające ich, często odważne wonie do flakonów. My tego nie mieliśmy, ale i tak doceniamy dobre perfumy – nie byliśmy uczeni inwestowania w dobre ubrania, ale w perfumy tak. Wciąż otwieramy się na nowe, a jest na co, bo trendy zapachowe zmieniają się mniej więcej co dwa lata. Kiedyś zapach skóry był nonszalancki, dziś jest wszędzie – tłumaczy Victor Kochetov.
W Mood Scent Barze potrafi proponować klientom perfumy o tak niecodziennym zapachu, jak taśma klejąca, czerwone wino czy świeżo wypieczony chleb.
– Jeśli ktoś myśli, że to nieistotne, jakie zapachy nas otaczają, bardzo się myli. Rynek od dawna zna ich potencjał, wie, że mogą wpływać na samopoczucie czy wybory zakupowe. W marketingu istnieje wiele mechanizmów, które skłaniają ludzi do zakupów. Sięgają po nie zarówno duże markety, jak i niewielkie luksusowe butiki. Wchodząc do wielu supermarketów, od razu czujemy woń świeżo wypieczonego chleba. To przyjemny zapach, który pobudza apetyt. Łatwo mu ulec i zrobić większe zakupy niż mieliśmy w planach. Podobnie działa zapach figi. Jej lekki, przyjemny aromat często unosi się w powietrzu centrów handlowych – mówi Victor Kochetov.

Upodobania względem zapachów zależą też od kontekstu.
– Włoskie perfumy potrafią pachnieć niesamowicie w Mediolanie, ale nieraz okazuje się, że nasi goście w Polsce tego nie czują. W Japonii perfumy są niezwykle łagodne, niemal ulotne, ale doskonale pasują do tamtej rzeczywistości i na miejscu łatwo im ulec. A w Polsce mało kogo by do siebie przekonały – wolimy zapachy trwalsze, mocniejsze. Zawsze trzeba mieć na uwadze, że poznajemy zapachy w konkretnej przestrzeni, która wpływa na ich odbiór – wyjaśnia Victor Kochetov.
Dodaje, że dla niego najważniejsze jest dopasowanie nuty zapachowej do osobowości.
– Dla delikatnej proponowałbym coś z bergamotką, kardamonem, kwiatami polnymi… A dla odważniejszych nuty ostrzejsze, drzewne, orientalne, kadzidlane – radzi.
W sklepach i w sieci

Właściciel Mood Scent Baru ocenia Polskę jako duży i atrakcyjny rynek perfumeryjny, bardzo różnorodny i rozwijający się, bo społeczeństwo się bogaci i coraz większej liczbie ludzi zależy, by pachnieć wyjątkowo, a także dbać o zapach w domu. Dziś ma sześć sklepów w kilku miastach, a w planach kolejne. Jeszcze w lipcu zostanie otwarta duża awangardowa perfumeria w Łodzi. Mimo rozwoju firmy Victor Kochetov trzyma się początkowych, ambitnych założeń.
– W każdym nowym lokalu staramy się utrzymać atmosferę małej, serdecznej perfumerii dla każdego. Zawsze nawiązujemy wystrojem do miejsca, w którym otwieramy nową przestrzeń, a ja staram się choć chwilę pomieszkać w okolicy, poznać ludzi i otoczenie – mówi właściciel Mood Scent Baru.

Biznesmen rozwija też sprzedaż internetową – na stronie firmy można kupić nie tylko perfumy, lecz także świece zapachowe, kadzidła, kosmetyki do kąpieli czy dyfuzory.
– Sklep internetowy rośnie w gigantycznym tempie – od kilku lat notujemy wzrosty rzędu 150–200 proc. rocznie – dzięki temu został zakwalifikowany przez Google do Accelerated Growth Programme – cieszy się Victor Kochetov.
I obiecuje, że nie przestanie zarażać Polaków pasją do najdziwniejszych woni. Pozostały czas przeznaczy na pielęgnowanie… egzotycznych roślin.
– Mam ich całą kolekcję. Wiele nowych gatunków odkrywam, kiedy podróżuję po świecie. Czasami zdarza mi się całkowicie zmienić trasę tylko po to, by zobaczyć ich jak najwięcej – mówi pasjonat.
Wydaje się to logiczne – w końcu dzięki roślinom też pozostaje w orbicie pięknych zapachów.

