PFR stracił cierpliwość do ASM

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2021-07-26 20:00

Państwowy fundusz chce, by giełdowa grupa odkupiła od niego za ponad 60 mln zł walory niemieckiego Vertikomu, kupionego wspólnie w 2018 r. W tle jest upadłość i ostry spór akcjonariuszy.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie kłopoty z niemiecką inwestycją ma ASM i jakie mogą być konsekwencje dla giełdowej grupy
  • na jakim etapie jest konflikt głównych akcjonariuszy i kto ma dostęp do rachunków bankowych spółki
  • jakie są roszczenia finansowe jednego zarządu ASM wobec drugiego, działającego równolegle

Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. W giełdowej ASM Group, zajmującej się usługami marketingowymi i merchandisingiem (rozstawianiem produktów w sklepach), od kilkunastu miesięcy trwa ostry spór założycieli, będących jednocześnie głównymi akcjonariuszami. Tymczasem wyniki grupy ciągnie w dół jej nieudana inwestycja w niemiecki Vertikom, ogłoszona z pompą na początku 2018 r.

Niemiecka spółka zależna w wyniku pandemii i po utracie kluczowego klienta, odpowiadającego za około 40 proc. jej przychodów, w październiku złożyła wniosek o upadłość. Polski Fundusz Rozwoju (PFR), który za pośrednictwem Funduszu Ekspansji Zagranicznej wyłożył trzy lata temu część pieniędzy na akwizycję, wartą łącznie ponad 19 mln EUR, czyli ok. 90 mln zł, chce pieniędzy od ASM. PFR ma 49,9 proc. akcji niemieckiej spółki holdingowej.

„Cena za udziały ustalona i żądana przez fundusz od spółki wynosi 13,97 mln EUR. Zarząd analizuje skuteczność wykonania opcji put przez fundusz” – poinformował ASM w raporcie giełdowym.

Groźba upadku

Przy obecnym kursie kwota oczekiwana przez PFR to prawie 65 mln zł. ASM taką sumą nie dysponuje: w ubiegłym roku miał 216 mln zł przychodów (spadek o 16 proc.) i 27 mln zł straty netto, wynikającej w dużej mierze z odpisu wartości udziałów w niemieckich spółkach zależnych. Na koniec pierwszego kwartału tego roku na kontach ASM było 7,2 mln zł.

Spytaliśmy zarząd ASM, któremu przewodzi Dorota Kenny, m.in. o to, ile czasu - zgodnie z warunkami umowy z PFR - firma ma na odkupienie akcji od funduszu i jakie scenariusze sfinansowania ewentualnego wykupu są brane pod uwagę. Odpowiedzi jednak nie uzyskaliśmy – poinformowano nas, że „informacje będą publikowane w ESPI”.

Przedstawiciele PFR w poniedziałek również nie odpowiedzieli na nasze prośby o komentarz. Na działania funduszu warto spojrzeć w kontekście wydarzeń w ASM w ostatnich miesiącach. O Ile problemy grupy w Niemczech były widoczne już w ubiegłym roku, o tyle w tym roku nasilił się spór między trzema założycielami.

Inwestycyjne fiasko:
Inwestycyjne fiasko:
Fundusz Ekspansji Zagranicznej, działający w ramach kierowanego przez Pawła Borysa PFR, trzy lata temu wyłożył ok. 40 mln zł na wsparcie niemieckiej ekspansji giełdowego ASM, którego prezesem był wówczas Adam Stańczak (z prawej). Niemiecki nabytek szybko popadł w kłopoty finansowe, prezesem ASM została Dorota Kenny, a spółka wysuwa wielomilionowe roszczenia wobec Adama Stańczaka,. Menedżer tymczasem próbuje odzyskać nad nią kontrolę i ma na koncie sądowe sukcesy - niedawno uzyskał m.in. dostęp do rachunków bankowych.
Marek Wiśniewski

ASM jest notowany od 2013 r., a powstał w 1998 r. jako spółka cywilna trzech kolegów z liceum: Adama Stańczaka, Szymona Pikuli i Marcina Skrzypca. Prezesem przez lata był pierwszy, ale pod koniec 2019 r. odszedł z zarządu - nieoficjalnie z powodu konfliktu ze wspólnikami, obwiniającymi go o ryzykowną ekspansję zagraniczną.

- Wykonanie opcji put przez PFR TFI może oznaczać dla grupy jeszcze trudniejszą sytuację. Nie mogę mówić o szczegółach, komunikat w ESPI jest w nie bardzo ubogi, ale umowa z funduszem przewidywała, że wykonanie takiej opcji będzie możliwe tylko w wypadku rażących naruszeń po stronie ASM. Czekam na potwierdzenie tej informacji, a także na dokonanie w końcu wpisu nowego zarządu do KRS i uzyskanie dostępu do ESPI, by skończyć cyrk komunikacyjny i zająć się sprawami spółki – mówi Adam Stańczak.

Wojna wspólników

Konflikt był widoczny już na ubiegłorocznych walnych zgromadzeniach, gdy Adam Stańczak zasypywał zarząd ASM pytaniami o kondycję biznesu. Eskalował w kwietniu tego roku. Były prezes, wyposażony w zabezpieczenie roszczeń przeciwko dwóm pozostałym głównym akcjonariuszom (Marcinowi Skrzypcowi i Tatianie Pikuli, matce Szymona), zablokował im możliwość wykonywania prawa głosu i na walnym doprowadził do powołania go na nowego prezesa.

Wspólnicy uznali, że to dzianie bezprawne, a zarząd z prezes Dorotą Kenny zaczął wysyłać w giełdowym systemie ESPI komunikaty podważające legalność działań Adama Stańczaka. Obecnie sytuacja w ASM jest taka, że oficjalnie z rynkiem komunikuje się zarząd z Dorotą Kenny na czele – i to on odpowiada za codzienną działalność operacyjną.

Adam Stańczak czeka natomiast na wpisanie go do KRS jako nowego prezesa – i doczekać się nie może. W międzyczasie uzyskał kolejne zabezpieczenia roszczeń, tym razem blokujące wykonywanie prawa głosu przez spółki Smart Frog i Green Moon, do których należą teraz pakiety akcji posiadane wcześniej przez Marcina Skrzypca i Tatianę Pikulę. Uzyskał też dostęp do rachunków bankowych spółki.

- Bank nie chciał ponosić odpowiedzialności za to, że dostęp do rachunków miały nieuprawnione osoby, więc – bez czekania na KRS – przyznał ten dostęp zarządowi ze mną na czele. W funkcjonowaniu ASM na razie nic to nie zmieniło, bo jako nowy zarząd nie ingerowaliśmy w dostępy do kont osób operacyjnych, by grupa mogła nadal funkcjonować – mówi Adam Stańczak.

Chaos informacyjny

Tymczasem „stary" zarząd ASM stoi na stanowisku, że Adam Stańczak dopuszcza się „bezprawnych działań" i zapowiada pozwy. Ostatnio ASM komunikował w ESPI, że „Adam Stańczak w kontaktach z osobami trzecimi podaje się za osobę uprawnioną do działania w imieniu spółki", co - zdaniem „starego" zarządu - jest „informacją nieprawdziwą i oczywiście wprowadzającą w błąd".

Spółka zamówiła ekspertyzy, mające określić wysokość roszczeń wobec menedżera, wysuwanych w związku ze „sposobem przeprowadzenia inwestycji w grupę Vertikom oraz wykorzystywaniem środków grupy kapitałowej na cele prywatne". Chodzić ma w szczególności o opłacanie z firmowych pieniędzy prywatnych doradców prawnych. W poniedziałek spółka podała w ESPI, że po wewnętrznych analizach szacuje kwotę roszczenia wobec Adama Stańczaka na co najmniej 50 mln zł.

- W zarządzie nie było mnie przez prawie dwa lata – i teraz uznano, że trzeba mnie pozwać? Groźba pozwu to nic więcej niż retorsje za to, że walczę o respektowanie moich praw jako akcjonariusza i wykazałem naruszenia, których dopuszczali się pozostali główni akcjonariusze – mówi Adam Stańczak.

Poznaj program warsztatu online “Alternatywne Spółki Inwestycyjne (ASI) - studium przypadku” >>