PGE ma atomowy mandat

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2014-01-30 00:00

Za dwa lata ma być znana lokalizacja elektrowni jądrowej, za cztery jej projekt, a ruszyć ma za sześć — zapowiada nowy szef energetycznej grupy.

— Przechodzimy z rozgrzewki do maratonu — tak przyjęcie przez rząd polskiego programu energetyki jądrowej (PPEJ) skomentował Marek Woszczyk, prezes Polskiej Grupy Energetycznej (PGE), czyli firmy, która dostała zadanie wybudowania pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Przyjęcie PPEJ nie oznacza, że budowa rusza. Oznacza jedynie, że rząd oficjalnie wyraził poparcie dla planów budowy elektrowni i zadeklarował, że widzi dla niej uzasadnienie — i ekonomiczne, i polityczne.

— To mapa drogowa — podkreśla Hanna Trojanowska, pełnomocnik rząd ds. energetyki jądrowej.

Bez takiej deklaracji PGE nie miała mandatu do zaciągania wielomilionowych zobowiązań związanych z pracami i badaniami nad projektem atomówki. To ważne, bo koszt jej budowy szacuje się na ponad 50 mld zł, czyli pięć razy więcej niż warta jest inwestycja w nowe bloki węglowe w Opolu. Zobaczywszy zielone światło, PGE EJ1, spółka córka PGE odpowiedzialna za projekt, nie zasypia gruszek w popiele. W czwartek zamierza podpisać porozumienie z przedstawicielami nadmorskich gmin Gniewino, Choczewo i Krokowa, obejmujące współpracęprzy poszukiwaniu lokalizacji pod budowę elektrowni. Do 17 lutego wyłoni natomiast inżyniera kontraktu. Na najważniejsze decyzje trzeba będzie dłużej poczekać. Do końca 2016 r. ma zostać wybrana lokalizacja oraz technologia (o ten kontrakt walczyć będą zacięcie m.in. amerykański Westinghouse i francuska Areva). Do końca 2018 r. ma być gotowy projekt techniczny, a sześć lat później — pierwsza elektrownia.

Druga powinna stanąć do końca 2035 r. Projekt jest tak długoterminowy, że bez wsparcia państwa się nie obejdzie. Hanna Trojanowska rolę państwa widzi przede wszystkim w kształtowaniu otoczenia legislacyjnego, które zapewni projektowi stabilność ekonomiczną, czyli zwrot z inwestycji. W podobnym kierunku idą oczekiwania Marka Woszczyka.

— Przyglądamy się stosowanym na świecie rozwiązaniom, których celem jest zapewnienie przewidywalności ekonomicznej projektom jądrowym — np. systemowi kontraktów różnicowych w projekcie brytyjskim — mówi Marek Woszczyk.

Ogłoszony niedawno w Wielkiej Brytanii projekt Hinkley Point dostał od rządu gwarancję, że jeżeli na rynku cena energii spadnie poniżej ceny referencyjnej ustalonej wcześniej przez strony, to operator elektrowni otrzyma wyrównanie. Trwają dyskusje nad tym, czy i jak ten model można zastosować w Polsce.