Nie ma ostatnio tygodnia, żeby gdzieś na świecie kolejna firma nie ogłosiła, że wchodzi w bankowość mobilną. W grze są banki, operatorzy telekomunikacyjni, a także technologiczni giganci: Google, Amazon, Paypal. Tydzień temu Apple opatentował swój iWallet i tylko patrzeć, jak otworzy swój iBank.
Codziennie słychać o powstających nowych firmach, które chcą zarobić na pożenieniu komórki z kartą bankową, ba — z całym portfelem. W Polsce w bankowości mobilnej też jest spory ruch i choć nasza chata z kraja to od rozwiniętych rynków wcale tak dużo nas nie dzieli.
Już kilka banków przeprowadziło bądź prowadzi pilotaże, w których komórką można płacić w sklepie jak kartą zbliżeniową. To jednak nic wobec tego, co szykuje PKO BP. Bank analizuje możliwości wdrożenia autorskiego projektu płatności mobilnych.
— Na świecie nie ma jednego standardu płatności mobilnych. Co innego proponuje Google Wallet, co innego Paypal. Możemy czekać, aż wykrystalizuje się jedna technologia, i wtedy podpiąć się do gotowego systemu albo spróbować stworzyć własny, lokalny ekosystem — mówi Wojciech Bolanowski, szef pionu bankowości elektronicznej PKO BP.
Trzecia droga
Jeśli bank odpali projekt, może to być pierwsze tego typu rozwiązanie wdrożone na taką skalę na świecie.
Za granicą w bankowości mobilnej ścierają się obecnie dwie tendencje. Pierwsza, popierana przez telekomy oraz Visę i Mastercard, to frakcja „SIM-centryczna”, która kartę płatniczą, kredytową, chciałaby zamienić na kartę SIM w telefonie.
Z kolei Google i Paypal forsują rozwiązanie — każdy z nich inne — oparte na aplikacji, czyli programie wgrywanym w pamięć smarfona, poprzez który użytkownik zyskuje dostęp do swoich kart i rachunków bankowych, bądź przedpłaconych.
PKO BP jest w tej dobrej sytuacji, że ma za sobą pilotaż płatności NFC z udziałem Mastercarda, wkrótce ruszy z testami z Visą. Od tej strony jest zabezpieczony.
Jeśli „SIM centric” wygra, będzie gotów podpiąć się do standardu. Gorzej, gdyby zwyciężył któryś z technologicznych gigantów, bo pewnie w taki sposób ustawi on rynek, że zgarnie lwią część marży i nie bardzo będzie czym się dzielić. Sytuacja PKO BP nie będzie wtedy gorsza niż konkurentów. Bank może jednak poprawić swoją pozycję wyjściową.
Wojciech Bolanowski uważa, że zmagania tytanów mogą potrwać kilka lat, na tyle długo, że warto rozważyć wdrożenie własnego modelu bankowości mobilnej. Jeśli pojawi się światowy standard, może to być poważny atut, pozwalający podpiąć się do uniwersalnej platformy na lepszych zasadach.
Zysk na oszczędnościach
Bank ma w ręku kilka poważnych aktywów, dzięki którym może myśleć o budowie własnego systemu: ponad 7 mln klientów, dużego agenta rozliczeniowego eService, obsługującego kilkadziesiąt tysięcy punktów handlowych, oraz sieć ponad 2 tys. bankomatów. Według PKO BP modelowe rozwiązanie mogłoby przypominać rozwiązane stosowane przez Paypala w USA: klient ściąga ze strony banku aplikację na telefon.
Płacąc w sklepie, nie musi już wyciągać karty, bo wystarczy, że wystuka numer komórki oraz PIN, który następnie ściągnie pieniądze z rachunku bankowego klienta. W podobny sposób mógłby realizować płatności w internecie i wreszcie wypłacać gotówkę z bankomatu (docelowo również zbliżeniowo). Wygodne, ale czy na tym można zrobić biznes?
— Jeśli telefon zastąpiłby kartę lub umożliwiłby wypłatę z bankomatu, to pojawia się pytanie, czy opłaca się wydawać kartę, której nasz tradycyjny klient używa wyłącznie do pobierania gotówki? Koszt projektu mógłby się zwrócić dzięki oszczędności na emisji plastiku, który musimy zarejestrować w Visa i Mastercard, a na którym nie zarabiamy, bo służy do wypłaty pieniędzy — zastanawia się Wojciech Bolanowski.
PKO BP ma w portfelu ponad 8 mln różnych kart, które stale musi wymieniać. Zastąpienie ich nawet w części komórką to spora oszczędność. Od strony przychodów obiecująco wygląda możliwość robienia wspólnego biznesu z eServicem. Dzięki aplikacji PKO BP można byłoby obniżyć koszty po stronie sprzedawcy, ponieważ z transakcji komórką zostałby wyeliminowany lub ograniczony interchange.
Płatność byłaby rozliczana bez udziału organizacji kartowych. To z kolei dawałoby eService’owi poważny argument w rozmowach ze sprzedawcami. Prawdziwy biznes i marże kryją się w płatnościach e-commerce, czyli transakcjach realizowanych w internecie, ale za pomocą smartfona, a nie strony www. Bank na razie nie ujawnia szczegółów biznesu. Wstrzymuje się też z deklaracją co do terminu uruchomienia projektu.
OKIEM ANALITYKA
Za, a nawet przeciw
TOMASZ BURSA
analityk Ipopema Securities
Płatności mobilne to jest przyszłość, ale jako klient nie widzę wielkiej wartości dodanej z tego projektu, bo zamiast wpisywać pin do karty, wpiszę pin telefonu. Pomysł na pewno jest korzystny dla banku, bo pozwoli ograniczyć koszty kart oraz osiągać wyższe marże realizowane na obrocie kartowym, gdyż większe przychody, dzięki eService zostawałyby w grupie. Jestem jednak sceptyczny, jeśli chodzi o czas implementacji rozwiązania. Upłyną lata, zanim się przyjmie.
OKIEM BANKOWCA
Jedyny taki bank
WOJCIECH SOBIERAJ
prezes Alior Banku
Jeśli ktokolwiek w Polsce ma szanse stworzyć własny system bankowości mobilnej, który będzie działał, to właśnie PKO BP. To jest biznes standardów i skali. Wszystkie lokalne pomysły płatności mobilnych upadły, bo nie miały skali. Z kolei kiedyś Polcard chciał wydawać własne karty poza standardem Visy i Mastercarda, co się nie udało, bo światowy standard kartowy już istniał. PKO BP widzi, że w mobile bankingu taki standard jeszcze się nie wyklarował i chce na czas przejściowy stworzyć własny. To bardzo dobrze o nim świadczy. Jest jeszcze kwestia ryzyka, czy bank zdąży, zanim wyklarują się standardy światowe, dlatego powinien to zrobić szybko. Trzymam za niego kciuki.