PO kręci zbyt miękki bat na urzędników

Jarosław Królak
opublikowano: 2008-12-05 00:00

Za rażące łamanie prawa PO chce nakładać na urzędników do 35 tys. zł kary finansowej.

Prezes Sądu Najwyższego ostrzega: nowy przepis może być martwy

Za rażące łamanie prawa PO chce nakładać na urzędników do 35 tys. zł kary finansowej.

Organizacje biznesowe od lat domagały się wprowadzenia przepisów pozwalających na karanie biurokratów, którzy kryjąc się za niejasnymi paragrafami niszczą firmy. I doczekały się. Platforma Obywatelska przygotowała projekt ustawy przewidującej nakładanie do 35 tys. zł kary na urzędników ewidentnie łamiących prawo.

Prokurator, potem sąd

Zwłaszcza pracownicy aparatu skarbowego ciężko pracowali na złą opinię. Z powodu ich błędnych decyzji wiele firm upadło lub stanęło na krawędzi bankructwa. Wystarczy wspomnieć JTT Computer i Optimusa.

— Łamiąc prawo, urzędnicy wyrządzają poważne szkody obywatelom i firmom. Dochodzi nierzadko do spektakularnych bankructw i likwidacji setek miejsc pracy. Celem naszego projektu jest finansowe obciążanie tych urzędników, którzy rażąco łamiąc prawo spowodowali konieczność wypłaty odszkodowania przez skarb państwa — tłumaczy Marek Wójcik, poseł PO pilotujący projekt ustawy.

Sejm ma się zająć projektem zaraz po Nowym Roku. Ustawa przewiduje, że w razie zawinionej przez urzędnika wypłaty odszkodowania prokuratura ma wszczynać postępowania wyjaśniające. Jeżeli uzna, że rażąco naruszył prawo, sprawa trafi do sądu, który może ukarać go finansowo. Maksymalna kara ma sięgać 12-krotności przeciętnego wynagrodzenia — dziś to około 35 tys. zł.

Co na to skarbowcy? Uważają, że kręcony na nich bat to zwykła propaganda.

— Niech politycy tworzą jasne przepisy zamiast atakować administrację. Przez tyle lat uchwalili mnóstwo złych i zagmatwanych regulacji, a teraz winę chcą zrzucić na urzędników — mówi Tomasz Ludwiński, szef Solidarności Pracowników Skarbowych.

Projekt do poprawy

Opór skarbowców jest zrozumiały. Gorzej, że druzgoczącą dla projektu Platformy opinię wydał Sąd Najwyższy (SN). W ocenie prof. Lecha Gardockiego, prezesa SN, karanie tylko w przypadku "rażącego naruszenia prawa" mogłoby doprowadzić do zawężenia granic odpowiedzialności do sytuacji wyjątkowych, a to przeczyłoby celowi ustawy. Ustawa może pozostać martwa, więc nie powinna zostać przez Sejm uchwalona. — twierdzi Lech Gardocki.

Zastrzeżenie zgłasza też Dorota Szubielska, prawniczka, która w NSA wybroniła Optimusa przed fiskusem.

— Każdy oskarżony urzędnik łatwo uniknąłby kary, wykazując w sądzie, że wydawał decyzje na podstawie niejasnych przepisów. A takich w prawie podatkowym jest bez liku. Należałoby raczej wprowadzić realną odpowiedzialność dyscyplinarną urzędników, włącznie z wyrzucaniem z pracy ewidentnie łamiących prawo — uważa Dorota Szubielska.

Dodaje, że uchwalenie projektu w obecnym kształcie spowoduje odwrotne skutki do zamierzonych.

— Pojawi się tzw. efekt mrożenia: urzędnicy będą się asekurować i wydłużać procedury. Ucierpią na tym podatnicy — mówi mecenas Szubielska.

PO deklaruje, że jest otwarta na propozycje.

— Nie zamierzamy tego projektu forsować na siłę. Zapoznamy się z opiniami krytycznymi i nie wykluczamy zmian w trakcie prac sejmowych — zapewnia poseł Marek Wójcik.

Państwo płaci niewiele. Na razie Zdecydowana większość wytaczanych państwu procesów o odszkodowanie dotyczy błędów organów skarbowych. Jednak dotąd niewiele musiało ono płacić. Za bezprawne decyzje urzędów i izb skarbowych w pierwszej połowie tego roku podatnicy uzyskali… niecałe 50 tys. zł. W 2007 r. wypłacono im 2,4 mln zł, a w 2006 r. — 405 tys. zł.

Niedawno 42,5 mln zł odszkodowania wygrał Centrozap (wyrok jeszcze jest nieprawomocny). Obecnie toczą się procesy o odszkodowania sięgające w sumie 600 mln zł. 9 grudnia okaże się, czy wygra Optimus, który domaga się 36,6 mln zł.