Prognozy demograficzne dość jasno wskazują, że bez wydłużenia aktywności zawodowej gospodarkę czeka stagnacja lub regres, a system emerytalny implozja. Jednocześnie ze wszystkich sondaży wynika, że zdecydowana większość wyborców nie chce podniesienia wieku emerytalnego lub wręcz domaga się jego obniżenia. Jak połączyć te sprzeczne tendencje? Trudno skazywać gospodarkę na regres, ale też w demokracji ignorowanie preferencji obywateli jest niemożliwe.
Postaram się w prosty sposób odpowiedzieć na dwa pytania: czy zmiana wieku emerytalnego jest rzeczywiście konieczna, a jeżeli tak, to w jaki sposób powinna być przeprowadzona.
Ilu ubędzie pracowników, ilu przybędzie emerytów
Polska wkracza w okres wielkiej zmiany demograficznej. W ciągu 25 lat, czyli mniej więcej do połowy obecnego wieku, ubędzie nam 2,5-7,5 mln obywateli. Jednocześnie znacząco zmieni się struktura wiekowa społeczeństwa. Dziś mediana wieku to około 40 lat i pod tym względem Polska jest jednym z młodszych społeczeństw Europy. W 2050 r. mediana będzie wynosiła około 50 lat i Polska będzie jednym ze starszych społeczeństw. To są oczywiście tylko prognozy, ale w przypadku prognoz demograficznych pewność jest dość wysoka. Demografia to przyszłość, której duża część już dawno się wydarzyła. Jako jeden z najwolniejszych procesów społecznych, pomijając zjawiska trudno poddające się modelowaniu, takie jak pandemie czy migracje na skutek działań wojennych, procesy demograficzne na 20 czy 30 lat do przodu są dobrze zbadane i obarczone relatywnie niewielką niepewnością.
Zmiana struktury wieku społeczeństwa jest najważniejszym procesem z punktu widzenia zmian w emeryturach. Oznacza on, że znacznie zwiększy się liczba osób w wieku emerytalnym przypadająca na każdego człowieka w wieku produkcyjnym. Dziś mamy w Polsce jedną osobę w wieku 65 lat i więcej na trzy osoby w wieku 20-64 lata. Za ćwierć wieku ta relacja będzie wynosiła jeden do dwóch. Bez względu na to, w jaki sposób zorganizowane będą emerytury — czy jako wypłaty z inwestycji w polskie spółki i obligacje, czy jako transfery od pracujących do emerytów poprzez ZUS — część społeczeństwa wypracowująca dochody będzie musiała przekazywać część tego dochodu dla osób pobierających emerytury. Zmiana struktury wiekowej oznacza, że możliwe są tylko dwa kierunki dostosowania systemu emerytalnego: albo emerytury będą dużo niższe niż obecnie, albo większa część dochodu osób pracujących będzie musiała być przeznaczana dla emerytów czy to w formie składek, czy np. zysków spółek, które nie będą inwestowane. Pierwsze rozwiązanie oznacza relatywne ubóstwo emerytów, drugie mniejsze inwestycje krajowe.
Jak starzenie społeczeństwa obciąża gospodarkę
Nie bez powodu wysoki udział osób w wieku emerytalnym w strukturze wieku społeczeństwa jest negatywnie skorelowany ze wzrostem gospodarczym i wzrostem wydajności pracy — większe transfery dla emerytów oznaczają, że mniej zostaje na inwestycje, choć są jeszcze inne przyczyny.
*Mniejsza i starsza populacja może być mniej zdolna do wydania na świat geniuszy. Prawo dużych liczb wskazuje, że szansa znalezienia geniusza jest większa w dużej niż małej populacji. Jednocześnie dane wskazują, że najwięcej innowacji wprowadzają ludzie w wieku 40–50 lat. Ale nawet pomijając rolę geniuszy, można zauważyć, że osoby w grupach wiekowych powyżej 50 lat są w mniejszym stopniu odpowiedzialne za innowacje niż osoby młodsze — np. zgłaszają mniej patentów. Co więcej, osoby w starszych grupach wiekowych mają mniejsze zdolności adaptacji do zmian niż osoby młodsze.
*Przy mniejszych inwestycjach wolniejsza jest adaptacja nowych technologii. Ponieważ nowe produkty pojawiają się rzadziej, popyt na nowe technologie jest mniejszy, a produkty, które wymagają wysokich nakładów badawczo-rozwojowych, mogą być mniej opłacalne.
*Zmniejszenie populacji produkującej powoduje, że krajowy rynek staje się coraz mniejszy, co z kolei może przekładać się na mniejszą skłonność do podejmowania ryzyka i innowacji przez przedsiębiorstwa. Niektórzy argumentują, że na kurczących się rynkach trudno o optymizm — firmy przyjmują raczej defensywne postawy, rzadziej pojawiają się nowe produkty. Przy mniejszej liczbie ogólnych inwestycji mniejsze jest prawdopodobieństwo, że pojawią się inwestycje przełomowe technologicznie. Jednocześnie niektóre badania wskazują, że w warunkach ogólnego marazmu może narastać niestabilność finansowa, ponieważ banki są skłonne do angażowania się w mniej pewne projekty inwestycyjne.
Zmiana struktury wieku społeczeństwa może być zatem procesem niosącym ogólną stagnację lub zubożenie. Czy jest jakieś wyjście z tej pułapki?
Dlaczego podniesienie aktywności zawodowej to najlepszy sposób reakcji
Ten ubytek ludności w wieku produkcyjnym można potencjalnie uzupełnić na dwa sposoby.
Po pierwsze — dzięki imigracji. O tym pisałem w zeszłym tygodniu i sygnalizowałem, dlaczego nie jest to ani jedyny, ani pewnie też najlepszy sposób dostosowania. Przede wszystkim imigracja odsuwa problem starzenia się ludności, ale go nie likwiduje. Imigranci też się przecież starzeją. Nie jest też jasne, czy kraj jest w stanie przyjąć tylu migrantów pod względem organizacyjnym czy kulturowym. Potencjał migracji z Europy Wschodniej się wyczerpuje, a pozyskiwanie pracowników z dalszych kierunków jest znacznie trudniejsze. Przystosowanie ich do lokalnego rynku pracy jest też trudniejsze niż w przypadku osób przyjeżdżających z bliskiej zagranicy. Jeżeli do 2050 r. Polska przyjęłaby 5–6 mln imigrantów, wówczas ich udział w populacji byłby taki jak dziś w Wielkiej Brytanii, czyli kraju o długich tradycjach przyciągania siły roboczej z różnych miejsc świata. Na pewno jednak Polska powinna prowadzić bardziej aktywną politykę migracyjną, która reagowałaby na potrzeby rynku pracy z wyprzedzeniem.
Po drugie — duży potencjał tkwi w wykorzystaniu osób między 65 a 69 rokiem życia lub nawet starszych. W 2050 r. w grupie wiekowej 65–69 lat będzie niemal 3 mln osób, a grupie wiekowej 70–74 2,5 mln, co oznacza, że wykorzystanie części z nich pozwoli na istotne zredukowanie tempa spadku siły roboczej. Dziś masowe zaangażowanie osób w tym wieku wydaje się mało prawdopodobne, tym bardziej w obliczu powszechnej społecznej niechęci do podnoszenia wieku emerytalnego. Jednak rynek pracy w 2050 r. może wyglądać zupełnie inaczej niż dziś: inne będą zawody, inne wymagania fizyczne, a w przypadku podjęcia przez kraj wysiłku w stronę poprawy stanu zdrowia obywateli również inna gotowość do pracy. Jednocześnie na włączanie nowych osób do rynku pracy będzie oddziaływać wysoka dysproporcja między popytem na pracę a podażą pracy. To źródło zwiększania potencjału pracowniczego kraju wydaje się łatwiejsze i mniej kosztowne do wykorzystania niż imigracja, choć ostatecznie należałoby aktywnie uruchamiać oba kanały.
Niestety, dziś odsetek osób aktywnych zawodowo w grupie 65-74 lata jest bardzo niski i wynosi zaledwie 9 proc. Nie jest to jednak jakaś anomalia. W przeszłości uznawano, że osoby w tym wieku zasługują już na spokojną i wolną od pracy emeryturę. W krajach Unii Europejskiej aktywność zawodowa osób w tej grupie jest niemal dokładnie identyczna, jednak kraje najbardziej rozwinięte powoli zmieniają podejście do pracy osób starszych. W Szwecji odsetek pracujących w analizowanej grupie wiekowej wzrósł od 2004 r. z 10 do 20 proc. i cały czas rośnie. Podobna zmiana następuje w innych krajach skandynawskich. Jeżeli jednak ktoś uważa, że pozwolić sobie na to mogą wyłącznie kraje zamożne, to warto zauważyć, że bardzo podobny trend do szwedzkiego występuje w krajach bałtyckich naszego regionu — Litwie, Łotwie i Estonii. W tym ostatnim kraju pracuje już prawie 30 proc. osób w wieku 65-74 lata. Trudno zrozumieć, dlaczego w Polsce nie mogłoby być podobnie.
Dlaczego wyższy wiek emerytalny jest potrzebny
Obecnie wszystkie partie polityczne w Polsce opowiadają się za utrzymaniem wieku emerytalnego bez zmian. Panuje bowiem przekonanie, że aktywność zawodowa osób starszych może rosnąć dzięki innym rozwiązaniom — bodźcom finansowym zachęcającym do dłuższej pracy. Poza tym politycy, co zrozumiałe, unikają postulatów nieakceptowanych przez wyborców.
Kłopot polega na tym, że w dłuższym okresie nie uda się podnieść istotnie faktycznego wieku przechodzenia na emeryturę bez podniesienia wieku ustawowego. W Polsce system emerytalny jest stworzony w ten sposób, że najbardziej opłaca się przejście na emeryturę w pierwszym możliwym momencie. Jeżeli ktoś ma dosyć pracy, to oczywiście skorzysta z takiej możliwości. A co z tymi, którzy chcą pracować dłużej? Dla nich najlepsze jest przejście na emeryturę i dalsza praca. Wówczas uzyskują wynagrodzenie za pracę oraz dodatkowo dochód z emerytury. Jedynym ograniczeniem w skorzystaniu z tego rozwiązania jest konieczność odejścia z pracy na krótki okres. To może być problemem dla niektórych pracowników (np. w sferze budżetowej), ale z powodu niedoboru siły roboczej (z uwagi na trendy demograficzne) jest to niewielki odsetek potencjalnych emerytów.
Oczywiście sytuacja, w której emeryci pracują, jest mimo wszystko lepsza niż ta, w której przechodzą do stanu bierności zawodowej, ale osoby w wieku emerytalnym i pobierające emerytury nigdy nie będą mogły stanowić istotnej części siły roboczej. Rynek pracy jest w wielu elementach skonstruowany w ten sposób, że nie sprzyja pracy osób po przekroczeniu wieku emerytalnego. Jeżeli pracodawca ma dwie osoby — jedna to 57-letnia kobieta (trzy lata do minimalnego wieku emerytalnego), a druga to 52-letni mężczyzna (13 lat do minimalnego wieku emerytalnego), to w naturalny sposób będzie inwestował w szkolenia i awansował pracownika, który zostanie z nim dłużej niż tego, który może zaraz odejść. A co z kobietami tracącymi pracę w wieku 60 lat? Czy podejmą próbę szukania drugiej? Urząd pracy im nie pomoże, nie uzyskają pieniędzy na aktywizację zawodową, bo są w wieku emerytalnym, więc zostaną z rynku pracy wypchnięte.
Dlaczego ludzie nie akceptują wyższego wieku emerytalnego
Gospodarka i społeczeństwo będą potrzebować wyższego wieku emerytalnego, ale dziś obywatele tego nie chcą. Jak temu zaradzić? Jak podnieść wiek emerytalny w warunkach, gdy jest to rozwiązanie niepopularne?
Pierwszym krokiem jest zrozumienie, dlaczego podnoszenie wieku emerytalnego generuje taki opór. Sytuacja finansowa, zdrowotna i zawodowa pracowników jest tak zróżnicowana, że jeden wiek emerytalny, ustalony regulacyjnie, może generować ogromne nierówności, których wyborcy najwyraźniej nie akceptują i traktują jako niesprawiedliwe. Wielu polityków i nawet ekspertów tego nie docenia. Efektywne podniesienie wieku emerytalnego — co zapewne będzie konieczne — musi się odbyć w taki sposób, aby znacząco ograniczyć obawy przed tego typu nierównościami.
Część nierówności da się relatywnie łatwo złagodzić, ale innych nie. Do pierwszej grupy należą różnice w dochodach, doświadczeniach zawodowych, długości pracy, uciążliwości pracy, sytuacji rodzinnej. Pracownik po odejściu na emeryturę może znaleźć się na granicy ubóstwa ze względu na czynniki niezawinione — macierzyństwo, okresy bezrobocia, trudności na lokalnych rynkach pracy. Te różnice można jednak łagodzić przez system rekompensat, który pozwoliłby na automatyczne dodawanie należności do puli emerytalnej pracownika, który znajduje się w określonych trudnych warunkach zawodowych.
Inne nierówności są już jednak trudniejsze do ograniczania. Największym wyzwaniem są różnice w długości życia, bardzo mocno związane z dochodem pracownika. Osoby uboższe żyją krócej, co oznacza, że na emeryturze otrzymają nie tylko mniejszy dochód, ale też wypłacany przez mniejszą liczbę lat, choć zasady płacenia przez nie składek są podobne. Niestety, nie da się łatwo wyróżnić czynników odpowiadających za długość życia poza dochodem, więc trudno wprowadzić konkretny system premiowy, rekompensujący osobom o krótszej oczekiwanej długości życia ich gorszą pozycję finansową. Ekonomiści nie mają jednego modelu rozwiązania tego problemu. To pokazuje, jak duże jest to wyzwanie nie tylko dla polityków, ale również ekonomistów.
Jak powinna wyglądać sekwencja zmian
Tylko podniesienie wieku emerytalnego, bez zaoferowania pracownikom szerokiej wizji ograniczania nieakceptowanych różnic finansowych, nie zyska poparcia elektoratu i może być uznane za niesprawiedliwe. Dla polityków powinna być to kluczowa lekcja. Zwiększanie aktywności zawodowej osób w wieku 60+ powinno być oparte na szerokim pakiecie zmian w prawie pracy (większa elastyczność czasu pracy), edukacji, ochronie zdrowia, a towarzyszyć temu muszą szerokie i długie konsultacje społeczne. Nominalny wiek emerytalny to jeden z bardzo wielu elementów zmiany, ważny, ale może nie najważniejszy. Jest to też lekcja dla ekspertów, którzy często nadmiernie koncentrują się na wieku emerytalnym, nie dostrzegając subtelności związanych z redystrybucyjnymi efektami systemu emerytalnego.
Pakiet zmian w systemie emerytalnym mógłby opierać się na trzech konkretnych filarach budowanych w następującej sekwencji:
Po pierwsze — poprawie stanu zdrowia osób w wieku 60-70 lat dzięki rozbudowie oferty usług profilaktycznych i zwiększeniu finansowania ochrony zdrowia. Konkretnym celem powinno być obniżenie wskaźników obciążenia zdrowotnego do poziomu cechującego średnią dla krajów Unii Europejskiej, szczególnie w obszarze schorzeń związanych z czynnikami behawioralnymi: nadużywaniem alkoholu, paleniem tytoniu, złą dietą. W przypadku Polski udział czynników behawioralnych odpowiada za prawie 60 proc. obciążenia zdrowotnego grup społecznych w wieku 50–69 lat. W przypadku krajów Unii Europejskiej jest to około 50 proc. Polska nie tylko odstaje od innych krajów pod względem obciążenia zdrowotnego, ale również nie wykazuje konwergencji pod tym względem i notuje systematycznie wyższy udział czynników behawioralnych wśród czynników ryzyka determinujących choroby. To trzeba odwrócić i powinien być to pierwszy krok.
Po drugie — zwiększeniu zasięgu edukacji ustawicznej i zdolności intelektualnych osób starszych do wydłużonej aktywności zawodowej. Zdrowie fizyczne to jedno, ale zdolność intelektualna i gotowość psychiczna do dłuższej pracy to drugie. Wiele badań pokazuje, że zdolności percepcyjne osób w wieku powyżej 50 roku życia ulegają stopniowej redukcji — chodzi szczególnie o zdolności płynne, związane z nabywaniem nowej wiedzy i umiejętności. W związku z tym przygotowanie osób starszych do dłuższej pracy wymaga zwiększonego wysiłku edukacyjnego. Jest to zadanie stojące przed pracownikami, przedsiębiorstwami i rządem, choć to rząd powinien nadawać tempo zmianom. Wśród istotnych celów polityki firm i władz powinno być m.in. zwiększenie odsetka osób uczestniczących w kształceniu ustawicznym, ponieważ pod tym względem Polska wciąż odstaje od innych krajów Unii Europejskiej.
Po trzecie — podniesieniu ustawowego wieku emerytalnego. Docelowo do 67 lat, ale ten cel można osiągać stopniowo w ciągu 20-25 lat. To powinien być finał zmian, w ramach których rząd będzie stopniowo przystosowywał społeczeństwo do dłuższej pracy. Nie należy zaczynać reform od tego punktu, bo z doświadczenia wynika, że to się nie uda.
W artykule korzystałem z własnych publikacji i raportów:
„Lekcje dla Polski z francuskiej reformy emerytalnej”, „Puls Biznesu”, 9. 03. 2023 r.
„Koniec dywidendy demograficznej — stagnacja i inflacja, czy adaptacja technologiczna”, Raport na kongres Impact CEE, maj 2023. Publikacja przygotowana wspólnie z GRAPE.