Polska to jeden z atrakcyjniejszych punktów na mapie świata. 10 prognoz Petera Zeihana

rozmawiał Ignacy Morawski
opublikowano: 2024-02-02 15:00

Wprawdzie polskie społeczeństwo szybko się starzeje, ale wciąż jest względnie młode. Ogromna liczba niemieckich inwestycji będzie wciąż trafiać do Polski, aby w zasadzie powtórzyć to, co Niemcy robili u siebie, ale do czego nie mają już pracowników – mówi Peter Zeihan, amerykański analityk, doradca i mówca biznesowy, który będzie gościem tegorocznej edycji Impact CEE w Poznaniu. „Puls Biznesu” jest patronem medialnym kongresu.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

PB: Napisał pan kilka książek na temat tego, jak powinniśmy myśleć o systemie globalnym, o interakcji czynników geograficznych, demograficznych, ekonomicznych. Tworzy pan wiele scenariuszy, jednak w globalnej gospodarce i stosunkach międzynarodowych widzimy obecnie mnóstwo chaotycznych zmian. Wielu znanych analityków popełniło ogromne błędy w prognozach, co kosztowało ich utratę wiarygodności. Jakie podejście proponuje pan do niepewności dotyczącej przyszłości?

Peter Zeihan: Cóż, mówiąc krótko, staram się trzymać swojej dziedziny. Im krótszy horyzont czasowy, tym większe znaczenie mają ludzkie decyzje, a im bardziej polityczny temat, tym łatwiej się pomylić. Staram się więc skupić na czynnikach geograficznych, które nie zmieniły się od tysiącleci, a historia dostarcza nam przykładów, jak geografia może wpływać na przyszłość. Pracuję też z demografią, ponieważ wiemy, że ludzie w wieku 20 lat zachowują się inaczej niż ci w wieku 50, a oni z kolei inaczej niż ci w wieku 80. Gdy zestawimy te czynniki, ostateczny wynik zazwyczaj jest dość jasny. Problemem jest jednak ścieżka między teraźniejszością i przyszłością.

Na przykład mogę teraz powiedzieć, że niemiecki model gospodarczy upadnie w tym dziesięcioleciu, ponieważ kończą się im ludzie w wieku produkcyjnym, zdolni do pracy w fabrykach. Nie ma możliwości istnienia dzisiejszych Niemiec, jeśli nie ma pracowników. Jestem więc przekonany, że ich model padnie.

Ścieżka od teraz do tego momentu jest jednak problemem. Jeśli miałbym przewidzieć, co się wydarzy między teraźniejszością i końcem dziesięciolecia w kontekście Niemiec, to prawdopodobnie popełniłbym co najmniej połowę błędów, jeśli nie więcej. Ale wiem, że do 2030 r., a zwłaszcza do 2035 r. model gospodarczy Niemiec się skończy.

Skoro mówi pan o Niemczech, przejdę do zasadniczych pytań. Mój pomysł na naszą rozmowę jest taki, byśmy sformułowali dziesięć śmiałych przewidywań dotyczących palących wyzwań globalnych. Podam je, a pan oceni, czy się spełnią, czy nie. Oczywiście zgadzamy się, że przyszłość jest niepewna i nie wiemy, co się stanie, ale interesuje mnie pana rozumowanie. Wszystkie pytania odnoszą się do najbliższych 10 lat.

Pytanie 1: Niemcy będą miały średni wzrost nieprzekraczający 1 proc. przez następne 10 lat. Tak czy nie?

Tak. Rzeczywiście najprawdopodobniej patrzymy na ujemny wzrost przez większość tego czasu. Wzrost, jaki osiągną, będzie skoncentrowany na najbliższych kilku latach. Po tym okresie będzie to praktycznie tylko zejście w dół.

Niemcy mają trzy problemy. Pierwszy, o którym już wspomniałem, dotyczy demografii. Kiedyś były jednym z pierwszych krajów, które zaczęły się urbanizować, teraz są jednym z pierwszych krajów, które mają niski wskaźnik urodzeń przez długi czas. Nie ma już szans na pojawienie się pokolenia zastępczego. To się zaczęło 30 lat temu. W tym dziesięcioleciu kończą się zasoby dorosłych osób w wieku produkcyjnym, więc nie ma już ludzi w wieku 20 i 30 lat, którzy mogliby być obiecującymi liderami. Ci ludzie nigdy się nie urodzili. I to jest dziesięciolecie, gdy ludzie sporo po pięćdziesiątce przejdą na emeryturę i przestaną pracować. Niemcy nie mają modelu ekonomicznego, który teoretycznie mógłby działać.

Drugim problemem jest to, że niemiecki system w dużej mierze opiera się na importowanych surowcach, zwłaszcza energii. Niemcy doświadczyły wzrostu kosztów tych surowców z powodu wojny w Ukrainie i teraz wiedzą, że muszą przenieść wiele swoich procesów produkcyjnych do krajów trzecich. Nie jest jasne, czy można to zrobić wystarczająco wydajnie i na czas, aby zastąpić surowce, których nie będą mieli. Mają w tym zakresie pewne sukcesy, ale nie wiemy, czy wystarczające.

Trzecim elementem układanki są szersze struktury światowej gospodarki i sposób działania globalizacji. Niemiecki system został zaprojektowany pod koniec lat 50. w taki sposób, by pasował do systemu globalnego. Kraj miał eksportować gotowe produkty na cały świat. Było to możliwe dzięki temu, że Stany Zjednoczone utrzymywały globalne bezpieczeństwo oceanów i każdy mógł przewozić cokolwiek w dowolne miejsce świata o dowolnej porze. Teraz Stany Zjednoczone wycofują się z tej roli z powodów częściowo politycznych, a częściowo strukturalnych. System nie będzie już tak sprzyjający dla globalnego handlu i krajów opartych na eksporcie. Dlatego wszystko, na czym opiera się niemiecki model, ulega zmianie.

Pytanie 2: Stany Zjednoczone opuszczą NATO. Tak czy nie?

Gdybyś zapytał mnie o to trzy lata temu, odpowiedziałbym, że absolutnie tak. Ale jedną z zalet posiadania prezydenta, który jest starszy od dinozaurów, jest to, że widział wiele, doświadczył wiele i wyciąga wnioski. Joe Biden jest skazany na wygranie drugiej kadencji, a na jego wachcie nie opuścimy NATO.

To co będzie potem, wisi w powietrzu. Wiele czynników będzie miało na to wpływ, a najważniejsze zależy od tego, jak bardzo Europejczycy będą wspierali Ukrainę. Jeśli nadal będą ją wspierać, jestem przekonany, że pozostaniemy w NATO. Wielkość wsparcia, jakiego Europa udzieli Ukrainie, określi gotowość Stanów Zjednoczonych do pozostania w NATO. W tej chwili uważam, że Europejczycy absolutnie wywiązują się ze swoich zobowiązań.

Pytanie 3: Czy dojdzie do wojny w trójkącie NATO, Chiny, Rosja?

Nie sądzę, by doszło do wojny na linii USA–Chiny. Jedną z rzeczy, których dowiedzieliśmy się o chińskim systemie w ostatnich kilku latach, jest to, że prezydent Xi Jinping w zasadzie wypatroszył cały aparat decyzyjny, w tym wojsko. Na przykład amerykański wywiad ujawnił, że w zeszłym miesiącu Xi odkrył, że wiele systemów rakietowych, które zostały wprowadzone do chińskiego wojska, nie działa. Drzwi do silosów rakietowych nie otwierały się, pociski były wypełnione wodą zamiast paliwem. Wygląda to na rosyjski poziom kradzieży i korupcji w wojsku Republiki Ludowej. Xi wie, że jego wojsko nie jest w stanie prowadzić wojny. Nawet niezależnie od tego nie sądzę jednak, abyśmy mieli wojnę z Chinami, ponieważ Stany Zjednoczone mają marynarkę wojenną, a Chińczycy nie. Stanom Zjednoczonym łatwo byłoby więc odciąć Chińczyków od wszystkiego, czego potrzebują. Gdyby Chiny rozpoczęły wojnę, nic by nie zyskały, ponieważ potrzebują dostępu do całej światowej bazy konsumpcyjnej i wszystkich światowych surowców, a USA mogą to zabić. Nigdy nie sądziłem, że scenariusz wojny z Chinami jest poważnie rozważany. Odłóżmy to na bok.

Rosja jest inna. Ma wszystkie surowce, których potrzebuje. Ma całą żywność, której potrzebuje. A jeśli odniesie sukces w Ukrainie, może być w stanie rozwiązać niektóre ze swoich długoterminowych problemów strategicznych, przynajmniej na kilka dekad. Będzie do tego potrzebowała obecności swoich żołnierzy w Estonii, na Łotwie, Litwie, w Mołdawii, Rumunii i Polsce.

Tak więc jeśli wojna w Ukrainie zostanie rozstrzygnięta na korzyść Rosji, będziemy mieli konflikt. I to jest jeden z powodów, dla których wszystkie stolice NATO są tak bardzo zaangażowane w utrzymanie Ukrainy w walce, bo wiemy, co stanie się w przeciwnym razie.

Czy może pan wyjaśnić, dlaczego uważa, że Rosja, by rozwiązać swoje długoterminowe problemy, musi mieć żołnierzy w Europie Środkowej?

Rosjanie mają obecnie system granic zewnętrznych, w którym granice z potencjalnie wrogimi krajami sięgają 5 tys. kilometrów. Jeśli uda się im wchłonąć Estonię, Łotwę, Litwę, część Polski i Rumunii, całą Ukrainę i Kazachstan, ich granice zewnętrzne zmniejszą się o około 80 proc., ponieważ wtedy będą graniczyli ze strefami górskimi lub pustynnymi, które są łatwiejsze do obrony. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale najlepszym sposobem dla Rosjan na zapewnienie sobie bezpieczeństwa jest zniszczenie bezpieczeństwa większości krajów, które z nimi graniczą. Wtedy pozostanie im kwestia okupacji, ale rosyjska historia jest pełna przykładów, że okupacja jest dla nich o wiele łatwiejsza niż sprawy wojskowe.

Nie twierdzę, że będą w stanie to zrobić. Twierdzę, że Ukraina jest obecnie ostatnią ważną ostoją pokoju między Rosjanami a szerszym konfliktem. I tak długo, jak Ukraina jest w walce, Rosjanie nie mogą rozważać dotarcia do Polski lub Rumunii.

Pytanie 4: Czy Chiny przestaną się rozwijać w najbliższych 10 latach?

Chiny upadną w ciągu dekady. Jako zjednoczone państwo narodowe z uprzemysłowioną gospodarką nie będą istnieć. Chiny upadały około 30 razy w swojej historii, więc jest wiele przykładów, jak potwornie źle może się to skończyć. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że Północ popadnie w neomaoistyczną tyranię wraz z głodem, który zabije połowę populacji w 20 lat.

Należy pamiętać, że jeśli Chiny utrzymają wskaźnik urodzeń i zgonów na obecnym poziomie, to i tak stracą połowę populacji w ciągu 70 lat. Mówimy więc o czymś, co przerywa proces przemysłowy. Prawdopodobnie spowoduje to powrót Północy do systemu neowarlordystycznego [rządy wojskowych – red.], w którym Chińczycy funkcjonowali przez ponad połowę swojej historii.

Z kolei miasta na południe od Szanghaju po Guangzhou będą prawdopodobnie działały na własną rękę i współpracowały z obcymi mocarstwami. I znowu – tak działo się przez większość chińskiej historii. W takim scenariuszu Chińczycy stracą co najmniej pół miliarda ludzi do 2060 r.

Pytanie 5: Niektóre z głównych krajów europejskich, np. Niemcy, Francja, Włochy czy Hiszpania, opuszczą strefę euro w ciągu najbliższych 10 lat. Tak czy nie?

Unia Europejska, jeśli ma przetrwać, musi zostać radykalnie zmieniona i renegocjowana. Obecny model to unia eksportowa. Opiera się na dostępie do globalnej konsumpcji i globalnego bezpieczeństwa, aby utrzymać swoją gospodarkę. Dotyczy to również niemieckiego modelu gospodarczego. A to już nie działa. Nie ma warunków demograficznych, nie ma globalnego bezpieczeństwa, a Amerykanie nie są już zainteresowani dotowaniem takiej Europy. Europa będzie musiała się zmienić. UE w swojej obecnej formie ma przed sobą ograniczony czas, ale to nie znaczy, że Unia Europejska 2.0 nie może odnieść sukcesu.

Widzę pewne optymistyczne sygnały. Europa reaguje na wyzwania. Nie sądzę, by ktokolwiek miał jeszcze konkretny plan, ale fakt, że Niemcy byli skłonni umorzyć długi wielu krajom, że finansują zakup amunicji dla Ukrainy, jest moim zdaniem dobrym przykładem tego, jak Niemcy stały się ostatnio elastyczne. Nie zdarzyłoby się to pięć czy 10 lat temu.

Ale nie odpowiedział pan na pytanie o strefę euro. Mam rozumieć, że jest to nieistotna kwestia?

Nie jest to nieistotne, ale myślę, że to rodzaj procesu pobocznego, ponieważ istnienie strefy euro będzie zależało od tego, jak Europa będzie wyglądała z politycznego i obronnego punktu widzenia. Europejczycy muszą zmienić model integracji, jeżeli wspólna waluta ma przetrwać.

Pytanie 6: Czy Ukraina przystąpi do Unii Europejskiej?

Zakładając, że wygra wojnę, absolutnie tak.

Jak zdefiniowałby pan wygranie wojny?

To jest problem. Istnieją trzy scenariusze. Pierwszy – wojna pozycyjna, jak przez ostatnie półtora roku, w której nikt nie jest w stanie dokonać strategicznego przełomu. Drugi – Ukraina upada, a Rosjanie atakują Warszawę. Trzeci – Rosjanie zostają odrzuceni, ale nie chcą się poddać, więc Ukraińcy muszą wkroczyć do Rosji i rozbić logistyczne zdolności Rosjan do prowadzenia wojny. Oznacza to neutralizację Rostowa nad Donem i Biełgorodu.

W trzecim scenariuszu członkostwo w UE jest na wyciągnięcie ręki. Jeśli Ukraińcy udowodnią, że są w stanie odepchnąć Rosjan i ich powstrzymać, zostaną wpuszczeni do Unii. Poprzeczka dla Ukrainy jest zawieszona wysoko, a i Unia przechodzi własne zmiany strukturalne. W obecnych warunkach akcesja jest raczej niemożliwa, potrzebne są zmiany po obu stronach.

Pytanie 7: Czy Polska dołączy do grupy G20?

Tak, myślę, że tak. Wystarczy pomyśleć o tych, którzy wypadną z równania. Brazylijczycy mają kłopoty. Chińczycy mają kłopoty. Myślę, że nawet w najgorszym scenariuszu przyszłość Polski w kolejnej dekadzie z ekonomicznego punktu widzenia wygląda bardzo dobrze. Sytuacja demograficzna jest dobra. Niemcy będą coraz więcej inwestowali w wasz system, ponieważ ich pracownicy nie są już w stanie produkować. Nie ma innego wyjścia, jak tylko iść w górę, zakładając brak wojny przez następne 10 lat.

To założenie dotyczące wojny jest jednym z kluczowych punktów rozważań.

Tak, ale należy pamiętać, że jeśli dojdzie do wojny, Polska przystąpi do niej prawdopodobnie z większą liczbą czołgów, niż mają Rosjanie. Umowa, którą zawarliście z Koreą Południową na 1000 czołgów, jest znacznie lepsza niż wszystko, co Rosjanie obecnie posiadają. A Rosjanie muszą odkurzyć swoje rezerwy i nie radzą sobie z tym. Jeśli więc dojdzie do walki, Polska – tylko Polska, na chwilę zapomnijmy o NATO – będzie miała więcej czołgów niż Rosja.

A co z warunkami demograficznymi w Polsce? Polska znajduje się w zapaści demograficznej.

Polska ma wyjątkową strukturę demograficzną, w której jest wiele osób w wieku emerytalnym, a także wiele osób w wieku 20 i 30 lat. Tego rodzaju rozkład wieku nie zdarza się zbyt często. Jedynym krajem w Europie Zachodniej, który ma coś takiego, jest Dania. Stanowi to szansę dla Polski. Wasza struktura demograficzna, przynajmniej w tej chwili, nie jest taka jak w Niemczech czy we Włoszech.

Pytanie 8: Światu nie uda się zrealizować głównego celu polityki klimatycznej, czyli zapobiec przekroczeniu średniej temperatury o 1,5–2 stopnie powyżej średniego poziomu sprzed epoki przemysłowej. Tak czy nie?

Myślę, że znacznie przekroczymy ten poziom. Jedną z rzeczy, o których ludzie zapominają, jest to, że gaz ziemny i ropa naftowa są paliwami niskoemisyjnymi i są przedmiotem handlu międzynarodowego. Jeśli więc cokolwiek stanie się z handlem międzynarodowym, te dwa paliwa będą mniej dostępne. A to oznacza, że ludzie będą musieli wybrać coś, co jest produkowane lokalnie. W wypadku większości krajów, w tym Polski, jest to węgiel. Jeżeli system handlu międzynarodowego się załamie, dojdzie do wzrostu wykorzystania wysoko emisyjnych źródeł energii. Powiedziałbym więc, że jesteśmy na dobrej drodze do ocieplenia o co najmniej 6 st. Celsjusza przed końcem wieku. Oczywiście, jeżeli zmienią się technologie, będą lepsze baterie, magazyny, lepsze sieci, zmienię zdanie. Ale dziś jesteśmy na takiej ścieżce.

Rozumiem więc, że przewiduje pan załamanie globalnego systemu handlu.

Tak.

Jak to miałoby wyglądać?

Składają się na to dwa elementy. Po pierwsze, od 1990 r. Stany Zjednoczone zmieniły sposób działania swojej marynarki wojennej. Zamiast setek małych okrętów mamy tuzin bardzo dużych superlotniskowców. A superniszczyciele po prostu nie nadają się do patrolowania oceanów. Tak więc nie ma już na świecie siły militarnej, która mogłaby zagwarantować globalne bezpieczeństwo handlu.

Po drugie, po 70 latach industrializacji i urbanizacji sytuacja demograficzna zmieniła się niemal wszędzie. Nie będziemy mieli wystarczającej liczby młodych ludzi, by konsumować to, co jest przedmiotem handlu, co podważa ekonomiczny argument za globalizacją, nawet zanim przejdziemy do kwestii bezpieczeństwa. W ten sposób rozbija się ten system.

Kraje będą zwiększały potencjał przemysłowy dla własnych celów. Z drugiej strony będziemy mieli wiele niewykorzystanych mocy przemysłowych. A potem dojdzie do załamania gospodarczego w takich krajach jak Chiny i Niemcy z powodu zapaści demograficznej.

Pytanie 9: Globalizacja się zatrzyma. Stosunek światowego handlu do PKB spadnie poniżej 50 proc. (obecnie wynosi prawie 60 proc.). Tak czy nie?

Należy pamiętać, że choć nie będziemy mieli globalizacji, to prawdopodobnie będziemy mieli sporo regionalizacji. Rodzaj handlu transkontynentalnego, który był tak powszechny przez ostatnie kilka dekad, zdecydowanie odchodzi. Jeśli jednak spojrzymy na liczby z amerykańskiego punktu widzenia, jeśli usuniemy resztę świata z naszych danych handlowych i spojrzymy tylko na kraje NAFTA, to nasz całkowity handel wynosi około 6 proc. PKB. Liczba ta wzrośnie w miarę pogłębiania się wzajemnych powiązań Stanów Zjednoczonych z Meksykiem w ciągu następnej dekady.

Znajdziemy się więc w dziwnym świecie, w którym większość z nas będzie prawdopodobnie handlować bardziej regionalnie niż globalnie.

A handel między Europą a Stanami Zjednoczonymi? Czy sojusz między Europą i Stanami przetrwa?

To zależy od Europy. Europejczycy, jeśli chodzi o wojnę w Ukrainie, moim zdaniem postępują właściwie, by zapewnić równowagę w stosunkach z USA. Ale rozkład demograficzny w całej Europie jest tak ekstremalny, że jeśli zamierzają utrzymać swój obecny model gospodarczy, muszą eksportować do innych krajów, czyli głównie do Stanów Zjednoczonych. A Stany Zjednoczone naprawdę nie są zainteresowane utrzymaniem tego systemu. Tak więc relacje gospodarcze absolutnie muszą się zmienić. W ostatnich dwóch latach Europejczycy wykazali się większą kreatywnością polityczną niż w ostatnich 50 latach. To świetny początek, ale bariera jest naprawdę wysoka.

Czy Europa będzie przyjmowała coraz więcej imigrantów? A konkretnie, czy odsetek imigrantów w Unii Europejskiej, czyli osób urodzonych poza UE, podwoi się w ciągu następnej dekady?

Jeśli Europejczycy zamierzają zachować swój obecny model gospodarczy, ten odsetek musi się co najmniej podwoić lub wręcz zwiększyć znacznie bardziej. Nie sądzę jednak, by Europa była w stanie wchłonąć taką liczbę imigrantów. Wyzwania kulturowe są ogromne. Na przykład aby Niemcy utrzymali swoją obecną strukturę demograficzną, musieliby sprowadzać 2 mln imigrantów rocznie przez 20 lat, co oznaczałoby, że za 20 lat byliby mniejszością we własnym kraju. Nie wydaje mi się to wykonalne, biorąc pod uwagę kulturę polityczną Europy. Z reguły gdy ludzie kończą 65 lat, stają się mniej elastyczni i tolerancyjni wobec osób, które nie wyglądają tak jak oni. Wiele krajów europejskich jest bardzo blisko tego progu.

Dużo mówi pan o europejskim modelu gospodarczym, który jest zorientowany na eksport: stosunkowo tania siła robocza w relacji do produktywności i eksport towarów do innych krajów. Jaki byłby inny model?

To część problemu. I nie jest to tylko problem europejski. Chińczycy, Japończycy, Koreańczycy, Tajwańczycy, Tajowie i wiele innych nacji znajduje się w podobnej sytuacji. Musimy znaleźć model ekonomiczny, w którym relacje między produkcją i konsumpcją oraz pracą i kapitałem są inne. Nie wiem, jak to będzie wyglądało. Mogę powiedzieć, że systemy, które mamy obecnie – czy to europejski socjalizm, amerykański kapitalizm, chiński system zarządzania centralnego, cokolwiek to jest – nie powstały w sześć miesięcy. Są to wyniki stuleci politycznych i gospodarczych ewolucji i eksperymentów. I nie uda nam się tego poprawnie rozgryźć za pierwszym razem. Jeśli będziemy mieli naprawdę dużo szczęścia, uda nam się to w ciągu 30 lat. A ponieważ Europa Zachodnia jest w pewnym sensie liderem tego procesu, po drodze popełni wiele błędów. I to jest jeden z powodów, dla których wciąż skupiam się na Niemczech i na tym, czy mogą być elastyczne, czy też nie.

Pytanie 10: Ostatnie pytanie z mojej listy dotyczy tego, czy w ciągu następnej dekady na całym świecie dojdzie do kryzysu na skalę globalnego kryzysu finansowego z 2009 r.

Będzie znacznie gorzej niż w przypadku globalnego kryzysu finansowego.

Co może go wywołać?

Cóż, mamy do czynienia z masowym wzrostem zobowiązań emerytalnych w wielu krajach i niewystarczającymi środkami na ich opłacenie. Zwłaszcza w miejscach takich jak Niemcy mamy ogromną liczbę osób w wieku od 55 do 65 lat. Są najbogatsi w swoim życiu. Zapewniają wszelkiego rodzaju kapitał prywatny, zapewniają też rekordowe wpływy podatkowe dla rządów. Z tego powodu znajdujemy się w najbogatszym w kapitał środowisku, jakie kiedykolwiek widzieliśmy jako gatunek. A za 10 lat wszyscy ci wysoko zarabiający i wszyscy ci bogaci podatnicy zamiast dostawcami netto, będą beneficjentami netto systemu emerytalnego. Nie ma tu żadnej matematyki. Czeka nas więc wyrwa w podaży kapitału, która wywoła kryzys znacznie gorszy niż kryzys finansowy.

Będziemy mieli do czynienia z niedoborami finansowymi w skali globalnej, ponieważ pokolenie wyżu demograficznego w Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Korei i innych krajach przestanie być płatnikami netto do systemu, a stanie się jego beneficjentami netto.

Przecież na całym świecie mamy do czynienia z nadmiarem oszczędności, zbyt dużą ilością kapitału goniącego za zbyt małą liczbą możliwości inwestycyjnych. Może to dobrze, że będziemy mieli mniej kapitału, ponieważ zwroty będą musiały być wyższe, będzie mniej baniek spekulacyjnych, więcej prawdziwych innowacji.

Nadmiar oszczędności jest problemem, ale nie sądzę, by nadchodzące rozwiązanie przypadło nam do gustu. Rozwiązaniem jest posiadanie mniejszej ilości oszczędności. Przejście od nadmiaru oszczędności do ogromnego niedoboru kapitału nie jest krokiem we właściwym kierunku.

Na koniec zapytam, jakie są szanse i pozytywy, patrząc na mapę świata. Gdzie wskazałby pan jakieś pozytywne historie?

Podam trzy.

Po pierwsze, NAFTA wygląda całkiem nieźle. Kanada jest jedynym krajem, który był w stanie wykorzystać imigrację do rozwiązania długoterminowego problemu demograficznego. Nie jestem pewien, czy uda się to powtórzyć komukolwiek innemu. Stany Zjednoczone mają najwyższy wskaźnik urodzeń i najmłodszą średnią populację spośród wszystkich rozwiniętych gospodarek. Tak więc wszystko, co powiedziałem na temat kryzysu demograficznego, dotyczy Stanów Zjednoczonych, ale z opóźnieniem od 20 do 40 lat, co daje nam dużo czasu na wypracowanie rozwiązań. Meksyk ma najmłodszą strukturę demograficzną w swojej kategorii. W ostatnich 30 latach udział Meksyku w globalnej produkcji się potroił, a w najbliższych 10 latach ulegnie co najmniej podwojeniu. Tak więc NAFTA jako całość wygląda świetnie.

Inny obszar to Azja Południowo-Wschodnia – z doskonałą strukturą demograficzną, świetnymi systemami edukacyjnymi, postępującą integracją ze Stanami Zjednoczonymi i Japonią. Postrzegam ją jako kolejną fabrykę świata. Jest jak nowe Chiny, ale bez całego bagażu demograficznego. Myślę, że świetnie sobie poradzi.

Po trzecie, w waszym zakątku świata to, co powiedziałem negatywnego o demografii, jest prawdą dla większości Europy, ale nie dla Francji i tylko częściowo dla Polski. Mamy więc dwa duże kraje ze stosunkowo zaawansowaną bazą przemysłową. Francja ma model narodowy gospodarki, nie handluje z resztą Europy w takim stopniu jak inne kraje. Można więc rozbić globalny system handlu, można nawet podzielić UE, a Francja wciąż będzie wyglądać całkiem nieźle.

Jeśli chodzi o Polskę, macie młodszą strukturę demograficzną. Wprawdzie społeczeństwo szybko się starzeje, ale wciąż jest względnie młode. Ogromna liczba niemieckich inwestycji będzie wciąż trafiała do Polski, aby w zasadzie powtórzyć w Polsce to, co Niemcy robili u siebie, ale do czego nie mają już pracowników.

Peter Zeihan

Amerykański analityk, doradca, mówca biznesowy, autor popularnych książek na temat geopolityki i światowej gospodarki, m.in. „The Accidental Superpower”, „Disunited Nations: The Scramble for Power in an Ungoverned World” czy wydanej w Polsce „Koniec świata to dopiero początek. Scenariusz upadku globalizacji”. Można go porównać do Jacka Bartosiaka: jest bardzo popularnym autorem odważnych i prowokacyjnych predykcji na granicy publicystyki i analiz łączących elementy geografii, polityki i ekonomii.