Przełomy na froncie celnym, dzielącym Unię Europejską i Chiny, nie zmieniają na razie strategii chińskich firm fotowoltaicznych. Nadal chcą inwestować w produkcję m.in. w Polsce.
— Rozmawiamy z kilkoma firmami fotowoltaicznymi. Zainteresowana rynkiem polskimjest m.in. firma ET Solar — mówi Bartosz Komasa z Bank of China, który pomaga chińskim firmom w inwestycjach za granicą. O szturmie spółek z Państwa Środka zainteresowanych zakupem ziemi i inwestowaniem w farmy fotowoltaiczne pisaliśmy latem.
Wtedy zaczęły obowiązywać unijne cła antydumpingowe na chińskie panele fotowoltaiczne (przetwarzają one energię słoneczną na prąd). Dalekowschodni producenci chcieli je w ten sposób omijać. Nowi klienci nadal napływają do Bank of China, a to oznacza, że nie zrobiła na nich na razie wrażenia zeszłotygodniowa decyzja unijnego komitetu antydumpingowego, który przyjął propozycję Komisji Europejskiej, mówiącą po pierwsze — o obniżce ceł, a po drugie — o wyłączeniu spod ich rygoru grubo ponad setki chińskich eksporterów.
— Można to uznać za porażkę europejskiego przemysłu. Na dodatek środki ochronne ustalono tylko na dwa lata, podczas gdy standardowo wprowadza się je na pięć lat. To też obrazuje skalę ustępstw — komentuje Tomasz Włostowski z brukselskiej kancelarii EU Trade Defence. Ustępstwa oznaczają, że dla Chin znów bardziej atrakcyjny powinien być eksport gotowych paneli do Europy (wcześniej Chiny wysyłały na Stary Kontynent 80 proc. wszystkich eksportowanych paneli). Może i tak, ale z planów produkcyjnych nie rezygnują.
— Wśród chińskich firm istnieje przeświadczenie, że w sektor energetyczny tak czy inaczej należy inwestować, głównie ze względu na potencjał i potrzeby Polski. Zmiany w cłach są dla Chińczyków ważne, ale większość firm i tak już podjęła decyzje o budowie (m.in. w formie joint venture) farm fotowoltaicznych lub zakładów produkcyjnych w Polsce — tłumaczy Bartosz Komasa.
Ich plany wykraczają zresztą poza wąskie ramy sektora fotowoltaicznego, który w Polsce wciąż jest w powijakach. Bank of China rozmawia również z trzema firmami planującymi inwestycje w farmy wiatrowe. I nie chodzi wyłącznie o firmy z branży.
— Pojawiły się też fundusze inwestycyjne, które chcą wraz z naszym bankiem finansować projekty związane z zieloną energią — mówi Bartosz Komasa. Przyznaje jednak, że czynnikiem spowalniającym te projekty jest brak ustaw regulujących branżę odnawialnych źródeł energii.