Polskie straty w wojnie celnej. Dostalibyśmy rykoszetem

Marek ChądzyńskiMarek Chądzyński
opublikowano: 2025-04-09 20:00

Wojna celna mogła spowodować straty polskiej gospodarki w wysokości 0,4 proc. PKB w ciągu jednego roku. Taki byłby skutek utrzymania ceł wzajemnych wprowadzonych przez Stany Zjednoczone 2 kwietnia - oceniają ekonomiści Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Z tego tekstu dowiesz się:

  • ile straci na wojnie celnej polska gospodarka
  • jaką odpowiedź na amerykańskie cła wprowadza Unia Europejska
  • jakie straty poniesie gospodarka chińska na eskalacji ceł
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

PKB w Polsce spadłby o 0,4 proc. w ciągu pierwszego roku po wejściu w życie ceł nałożonych przez amerykańską administrację na import do USA. To najnowsze wyliczenia ekspertów Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE). Instytut dokonał analizy, zanim Donald Trump zdecydował o obniżeniu ceł wzajemnych dla wszystkich państw do 10 proc. i jednoczesnym zawieszeniu ich na 90 dni.

Gdyby cła wzajemne utrzymały się w pierwotnej postaci i zaczęły obowiązywać zgodnie z planem (czyli od 9 kwietnia), to Polska by na nich straciła, choć nie ma tak dużych bezpośrednich obrotów towarowych z USA jak z krajami europejskimi, a zwłaszcza z Niemcami. Stany Zjednoczone są dopiero na ósmym miejscu na liście największych odbiorców polskiego eksportu. Jednak Amerykanie są liczącym się partnerem poprzez związki pośrednie. PIE obliczył, że USA stanowią drugi na świecie, po Niemczech, rynek zbytu dla polskiej wartości dodanej.

Eksport i produkcja w dół

Pierwotnie import towarów z Polski do USA został obłożony 20-procentową stawką celną, podobnie jak towarów z innych krajów UE. I choć ostatecznie decyzja administracji amerykańskiej utrzymała się zaledwie przez tydzień, to napędziła wszystkim dużego stracha, również w Polsce. Co prawda mamy deficyt w bezpośrednim handlu towarami z USA, w 2024 r. wyniósł on ponad 6,4 mld USD. Ale związki pośrednie polskiej gospodarki z amerykańską są już mocniejsze. Ekonomiści PIE policzyli, że finalny popyt z USA odpowiadał za 2,6 proc. polskiego PKB i ok. 3 proc. zatrudnienia. A 57 proc. tych relacji wynika z eksportu pośredniego prowadzonego przez inne państwa, głównie kraje należące do Unii Europejskiej.

Dlatego amerykańska salwa celna oddana w kierunku UE mogła by mieć też wpływ na polską gospodarkę. PKB byłby mniejszy o 0,4 proc. w ciągu roku od wprowadzenia ceł i byłoby to efektem spadku eksportu w niektórych branżach. Największego PIE spodziewał się w branży produkcji żywności i wyrobów tytoniowych – tu eksport mógł się zmniejszyć o ok. 5 proc. Mniejszy bezpośredni wpływ odczułaby natomiast polska branża motoryzacyjna. Choć amerykańskie cła w tym przypadku sięgają 25 proc., to eksport polskiej branży ma się zmniejszyć o 1 proc.

Europa odpowiada Trumpowi

Unia Europejska na razie zdecydowała się na retorsje wobec wprowadzonych pod koniec marca amerykańskich ceł na stal i aluminium. W środę podjęła decyzję o nałożeniu specjalnych taryf celnych na liczne towary z USA, których import wart jest w sumie 22 mld EUR. Pierwsze cła zaczną obowiązywać już od 15 kwietnia, a stawka może sięgać nawet 25 proc.

„UE uważa, że ​​taryfy USA są nieuzasadnione i szkodliwe, powodując szkody gospodarcze dla obu stron, a także dla gospodarki światowej. UE wyraźnie podkreśla, że preferuje negocjacje, by wypracować rozwiązania, które byłyby zrównoważone i korzystne dla obu stron” - podała Komisja Europejska w komunikacie.

Według Polskiej Agencji Prasowej na liście towarów sprowadzanych z USA, które zostały objęte europejskim cłem, są m.in. produkty rolne takie jak drób, owoce, orzechy i soja. Lista nie objęła natomiast whisky, bo najwięksi europejscy producenci win w Europie obawiali się odwetu ze strony USA.

Celna wymiana ciosów

Jak może wyglądać taka wymiana ciosów, pokazuje przykład bezpośredniego starcia między USA a Chinami. Amerykanie nałożyli na towary z Chin 20-procentową stawkę celną w pierwszej fazie nakładania taryf i kolejną, 34-procentową, w ramach ceł wzajemnych. Chińczycy odpowiedzieli 34-procentowym cłem, co skończyło się nałożeniem na Chiny przez Biały Dom następnej, 50-procentowej taryfy. Rząd w Pekinie nie pozostał dłużny i wprowadził dodatkową 50-procentową stawkę na towary z USA. W ten sposób import ze Stanów do Państwa Środka jest oclony 84-procentową stawką. Ale Amerykanie się zrewanżowali: 90-dniowe zawieszenie ceł wzajemnych nie objęło więc Chin, a dodatkowo łączna stawka celna dla Państwa Środka wzrosła do 125 proc.

Ekonomiści Goldman Sachs policzyli, że do środowego popołudnia (a więc bez uwzględnienia ostatniej decyzji Białego Domu) efektywna stawka celna na chińskie towary wzrosła z około 60 do 110 proc. Co to oznaczało dla chińskiej gospodarki? Według autorów raportu pierwsza fala ceł (około 50 proc., które już zostały nałożone w tym roku) zmniejszy PKB Chin o około 1,5 pkt proc. Drugi cios w wysokości kolejnych 50 proc. miałby mniejszy, ale nadal znaczący efekt - obniżenie PKB o dalsze 0,9 pkt proc. Łącznie dawało to spadek o 2,4 pkt proc. Jaki wpływ może mieć dalsze podnoszenie ceł na import z Chin? Tego Goldman Sachs nie zdążył policzyć, ale w raporcie ekonomiści banku podkreślają, że dalsze eskalowanie wojny celnej przez podnoszenie taryf wywiera coraz mniejszy wpływ na gospodarkę.

Jednocześnie Goldman Sachs twierdzi, że to gospodarka USA jest bardziej uzależniona od relacji z Chinami niż odwrotnie. Około 36 proc. importu z Chin to import towarów, w którym dostawy z Chin stanowią 70 proc. całości dostaw do USA danego towaru. To oznacza, że zdolność amerykańskich importerów do znalezienia alternatywnych dostawców, nawet przy tak dużych cłach, jest ograniczona.

Z drugiej strony uzależnienie Chin od importu z USA jest znacznie niższe – import towarów, w którym dostawy ze Stanów stanowią ponad 70 proc., to zaledwie 10 proc. całego importu z USA do Chin.