Porozumienie z rolnikami jest zawieszeniem broni
DO NAJWYŻSZEJ INSTANCJI: O desperacji rolników może świadczyć choćby to, że stracili wiarę w możliwość rozstrzygnięcia sporu przez Komitet Dobrych Usług, na czele którego stanął ich duszpasterz, i z apelami na transparentach zwracali się bezpośrednio do najwyższej instancji. fot. Grzegorz Kawecki
Koniec sporu, czy tylko chwilowe przygaszenie pożaru — chciałoby się zapytać na wieść o ostatecznym ustaleniu ceny kilograma żywca wieprzowego w interwencyjnym skupie, prowadzonym przez Agencję Rynku Rolnego. Wiele wskazuje na to, że z trudem wynegocjowane warunki to tylko knebel, którym rząd na jakiś czas zatka usta zmęczonym protestami i popadającym w coraz większe kłopoty finansowe rolnikom. Opinię taką potwierdza bezlitosna ekonomika produkcji. A ta, mimo zawartych porozumień, dowodzi, że rolnik, aby odzyskać nakłady poniesione na wyprodukowanie kilograma wieprzowiny, musi za nią dostać 3,40 zł, czyli o 20 groszy więcej niż będzie płaciła ARR.
ZAMIAST ROZWIĄZANIA problemu mamy więc kolejne odroczenie wyroku — i to dla obu stron — zakończonego właśnie sporu. Rząd będzie miał spokój prawdopodobnie do żniw, kiedy zacznie się kolejna awantura o skup zboża, rolnicy zaś — nieco gotówki na spłatę bieżących rachunków. Ci ostatni wytargowali dla siebie coś jeszcze — odroczenie spłaty zaciągniętych w ubiegłym roku kredytów obrotowych i podwyższenie ich limitów na 1999 r. Ponadto uzyskali zapewnienie ministra gospodarki o podniesieniu ceł na importowane produkty rolne w celu zapobieżenia powstawaniu nowych nadwyżek produktów żywnościowych.
STRONA RZĄDOWA odchodzi więc od stołu rokowań z kilkoma poważnymi problemami. Po pierwsze — co zrobić z sięgającą 100 tys. ton rynkową nadwyżką wieprzowiny, po drugie — jak obejść porozumienia celne z krajami CEFTA i UE i wreszcie czego spodziewać się dalej po Andrzeju Lepperze, liderze Samoobrony, który od stołu rokowań odszedł nie usatysfakcjonowany i zapowiada dalsze blokady dróg.
O ILE NADWYŻKI mięsa być może uda się „upchnąć” po trosze na rynku krajowym, a po trosze za granicą (pod warunkiem, że Rosja będzie miała czym płacić), o tyle ograniczenia w imporcie mogą popsuć nasze stosunki z krajami UE i odbić się negatywnie na wielkości polskiego eksportu. Znów mleko może okazać się brudne, a bydło zarażone pryszczycą.
DO TEGO WSZYSTKIEGO jeszcze ten Lepper. Oj, nie ma z nim rząd łatwego życia. Nie wiadomo bowiem, jak długo jeszcze uda się utrzymywać społeczeństwo w przekonaniu, że celem działań tego człowieka jest tylko gromadzenie politycznego kapitału.
JUŻ DZIŚ SĄ TACY, którzy podejrzewają, że może mu chodzić o coś więcej, a mianowicie o otwarcie oczu Radzie Ministrów na konieczność podjęcia konkretnych działań na rzecz restrukturyzacji polskiego rolnictwa. Stosowana przez kolejne rządy taktyka łatania dziur prowadzi bowiem tylko do eskalacji kolejnych rolniczych protestów.
Jak twierdzi profesor Antoni Leopold, szef Kościelnego Komitetu Rolniczego, rząd musi wreszcie przeprowadzić diagnozę i na jej podstawie wypracować koncepcję restrukturyzacji rolnictwa. Ale problemu nie rozwiąże się w ciągu roku, na to potrzeba kilkunastu lat. Tymczasem kolejne ekipy rządzące zmarnowały już całą dekadę.
WRÓĆMY JEDNAK do Leppera. Zapowiada on, że od początku przyszłego tygodnia wznowi blokady dróg. Być może nawet jego zwolennicy są już na tyle zmęczeni, że nie pójdą za głosem swego trybuna. Jeśli nawet tak się stanie, to nie ulega wątpliwości, że Samoobrona nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i prędzej czy później będzie gotowa wywołać insurekcję. A tego lekceważyć nie wolno. To prawda, że Lepper jest i pozostanie politykiem-chałupnikiem. Jednakże już dawno udowodniono, że w dzisiejszych czasach metodą chałupniczą można wyprodukować nawet bombę atomową.