Portugalia podąża za Grecją

Jacek Kowalczyk, Katarzyna Latek
opublikowano: 2011-03-25 00:00

W Europie kostki domina cały czas padają. Tym razem inwestorzy jednak nie panikują.

Trzeci kraj strefy euro — po Helladzie i Irlandii — będzie potrzebował ratunku

W Europie kostki domina cały czas padają. Tym razem inwestorzy jednak nie panikują.

Rynki finansowe z wyjątkowym spokojem przyjęły dymisję rządu Jose Socratesa. Euro wczoraj nie tylko nie osłabło do dolara — jak zwykle po złych wiadomościach z Eurolandu, ale wręcz zyskało dwa eurocenty. W siłę rośnie też złoty, podrożał o kilka groszy do euro i franka. To zaskakujące, bo polityczny kryzys może doprowadzić Portugalię do niewypłacalności i zatrząść strefą euro.

Trudny powrót

Jose Socrates w środę wieczorem rzucił posadę premiera po tym, jak portugalski parlament zablokował rządowy projekt cięć budżetowych. Miały przynieść państwu około 7,5 mld EUR oszczędności (4,5 proc. PKB), głównie dzięki obniżeniu najwyższych emerytur, ograniczeniu ulg podatkowych i refundacji leków. Socjaldemokraci — największa partia opozycyjna — zablokowali te działania i zaapelowali do rządu, by inaczej ciął deficyt.

— Polityczny kryzys dotknął Portugalię w najgorszym możliwym momencie — powiedział Jose Socrates.

Państwo po kilku miesiącach przerwy ma w kwietniu pierwszy raz wyjść na rynek długu ze swoimi obligacjami. Dzięki zgromadzonej nadpłynności w budżecie rząd przez ostatnie pół roku nie musiał pożyczać pieniędzy od banków, ale ten bufor właśnie się wyczerpuje. Do końca roku Portugalia musi pożyczyć 20 mld EUR. Znalezienie chętnych na obligacje może być trudne.

— Z ogromnym deficytem, paraliżem politycznym i słabą gospodarką Portugalia jest dziś postrzegana jako bardzo mało wiarygodny kredytobiorca. Powołanie nowego rządu i wyjście z tego klinczu będzie trudne — uważa Bartosz Sawicki, analityk TMS Brokers.

Odsetki zabijają

Wczoraj oprocentowanie dziesięcioletnich obligacji portugalskich wyniosło 7,9 proc. (dla porównania: w Niemczech 3,2 proc., w Polsce — 6,3 proc.) — inwestorzy żądają od rządu najwyższych odsetek w historii strefy euro. Utrzymywanie się rentowności powyżej 7 proc. uznawane jest przez rynki za zabójcze dla budżetu państwa. Koszt obsługi długu jest wówczas nie do udźwignięcia. Przy podobnym oprocentowaniu obligacji pomocy finansowej Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego potrzebowały Grecja i Irlandia. Teraz prawdopodobnie przyszedł czas na Portugalię.

— Wsparcie jest właściwie nieuniknione. Brak działań oszczędnościowych będzie powodował pogorszenie sytuacji na rynkach [wzrost rentowności obligacji — red.]. To jest samosprawdzająca się przepowiednia — uważa Jacques Cailloux, ekonomista Royal Bank of Scotland (RBS).

Analitycy spekulują o wartości pomocy. RBS prognozuje, że Portugalia będzie potrzebować 80 mld EUR. Nieoficjalne informacje agencji Bloomberg mówią o 70 mld EUR, a część analityków obstawia nawet 100 mld EUR.

Bez lidera

W reszcie Europy spokój. Waluty i rentowności obligacji są stabilne, a giełdy rosną. Spokojna reakcja rynków finansowych pokazuje, że ratowanie upadającego kraju strefy euro nie jest już przez inwestorów traktowane jako dramat. Wręcz przeciwnie, rynki czekają na pakiet ratunkowy i wierzą, że to uspokoi sytuację.

— Problem w tym, że Portugalia nie ma teraz nikogo, kto mógłby uzgodnić i przyjąć pomoc. To sprawia, że finał negocjacji jest niepewny — mówi Paul Donovan, analityk banku UBS.

Ponadto Portugalia nie jest dla rynków finansowych specjalnie ważnym krajem.

— To nieduża gospodarka, a pomoc dla niej będzie do udźwignięcia przez Unię. Znacznie ważniejsze będą ewentualne problemy Hiszpanii. W dodatku część inwestorów spodziewała się upadku rządu Socratesa — mówi Marcin Turkiewicz, szef dilerów walutowych BRE Banku.

Niektórzy ekonomiści wierzą, że Portugalia dostanie wsparcie jeszcze w tym tygodniu. Wczoraj wieczorem rozpoczął się szczyt przywódców Unii Europejskiej, na którym portugalski kryzys będzie jednym z głównych tematów. Mimo złożenia dymisji Jose Sokrates przybył wczoraj do Brukseli, gdzie będzie reprezentował Portugalię podczas szczytu.

Właściciel Millennium w trudnej sytuacji

BCP zaprzecza informacjom, że chce sprzedać polski bank. Sytuacja na rynku może sprawić, że zmieni zdanie.

Portugalski bank centralny zapowiedział kilka tygodni temu, że tamtejsze banki będą musiały podnieść współczynniki wypłacalności. Dotyczy to także BCP — właściciela polskiego Millennium. Bank musi w krótkim czasie podwyższyć kapitał o 2,5 mld EUR. Może to zrobić na kilka sposobów — np. sprzedając zagraniczne aktywa lub przeprowadzając potężną emisję. Jednak Carlos Santos Ferreira, szef BCP, stanowczo zaprzeczył informacjom o sprzedaży polskiego banku.

— Millennium BCP nie dał nikomu mandatu do sprzedaży części lub całości Banku Millennium — twierdził.

Pozostaje emisja. Jednak w obecnej sytuacji uplasowanie papierów za taką kwotę może być niemożliwe — zwłaszcza, że portugalskie obligacje nie cieszą się zaufaniem inwestorów. Analitycy przypuszczają, że BCP może jednak iść w ślady irlandzkiego AIB.

— Jeśli akcjonariusze BCP zdecydują się na emisję akcji, jej powodzenie w dużej mierze będzie zależało od ceny. W 2009 r. bank przeprowadzał emisję długu, która się powiodła, ale sytuacja na rynku była jednak lepsza, niż obecnie. Możliwa jest także transakcja wiązana, o której mówiło się wcześniej, czyli wejście do BCP inwestora, który dokapitalizuje bank, a w rozliczeniu weźmie Millennium — uważa Tomasz Bursa, analityk Ipopema Securities.

Jego zdaniem, możliwa jest także bezpośrednia sprzedaż Millennium.

— Być może zarząd BCP rzeczywiście nie ma zamiaru sprzedawania aktywów, ale ostatecznie sytuacja może go do tego zmusić. Działalność w Polsce jest niewątpliwie atrakcyjna dla banku, jednak rządy krajów, gdzie panuje kryzys, skłaniają banki, by odchudzały biznesy o działalność zagraniczną. Dlatego uważam taki scenariusz za realny — mówi analityk.

Maciej Sobolewski z DM IDM SA jest ostrożniejszy.

— Przedstawiciele BCP zaprzeczali, że zamierzają sprzedać polskie Millennium. Mówiło się jednak o emisji akcji portugalskiego banku jako jednym z prawdopodobnych scenariuszy. W obecnej sytuacji sentyment do takich papierów również może być kiepski, podobnie jak w przypadku obligacji rządu portugalskiego — uważa Michał Sobolewski.

Dodaje jednak, że emisja czy ewentualna sprzedaż aktywów to nie jedyne wyjście dla BCP Millennium.

— Sytuacja jest wyjątkowa. BCP może próbować starać się o przedłużenie okresu, w którym jest zobowiązany podnieść kapitały — dodaje analityk.

Oficjalnie zainteresowanie Millennium wyrażało wstępnie Pekao. Wśród zainteresowanych wymienia się także Santandera, BNP Paribas, włoską Intensę (która chciałaby wejść do Polski) czy Nordeę.