Jeśli coś jest tanie, nie znaczy, że nie może być tańsze
Przez warszawską giełdę przetaczają się kolejno fale euforii i paniki. Od 6 lipca główny indeks GPW stracił 12, 31 proc. Szybciej spadały mWIG40 i sWIG80, odpowiednio — 18,20 proc. i 18,27 proc. Silna korekta doprowadziła ceny akcji do poziomów sprzed kilku miesięcy. Inwestorzy doszli do wniosku, że są one już tanie i od środy ruszyli na zakupy. Problem w tym, że tanie to pojęcie względne. Jeśli coś jest tanie, nie znaczy, że nie może być tańsze. Czy warto więc wchodzić do gry?
Teoria mówi, że tak. W ślad za indeksami spadały także wskaźniki giełdowe. Współczynnik cena do zysku (C/Z) określa, ile lat należałoby czekać na zwrot zainwestowanego kapitału z zysków wypracowanych przez spółkę, jeżeli w całości zostałyby wypłacone w postaci dywidendy. Można też policzyć C/Z dla indeksu. Wtedy wiadomo, ile średnio gracz płaci za wynik netto spółek wchodzących w skład indeksu. W ten sposób w przybliżeniu wiadomo, czy wycena jest realna. Dla krajowej giełdy ten współczynnik 6 lipca wynosił 35,1. To oznacza, że za każdą złotówkę zysku gracz średnio płacił 35,1 zł. Jednak po przecenach czynnik ten zjechał do 19,13 (wg GPW, Reuters podaje 16,77). Teraz inwestor płaci więc o połowę mniej.
Wskaźnik cena do zysku spadł w czasie wyprzedaży nie tylko z powodu zjazdu kursów akcji. Ważnym czynnikiem był sezon raportów kwartalnych. Większość spółek wypracowała bardzo dobre wyniki w I półroczu, co wiązało się z bardzo dobrą koniunkturą gospodarczą, która napędza konsumpcję. Dlatego wiele firm jest w stanie zwiększać zyski w dwucyfrowym tempie. Co działo się ze wskaźnikiem C/Z? Ceny spadały, przy rosnących zyskach, zatem współczynnik zjechał o 45 proc.
Na tle innych giełd może jeszcze nie jesteśmy najtańsi, ale już blisko średniej (19,03). Wskaźnik C/Z dla indeksu Dow Jones Industrial Average wynosi 16,12. Inne giełdy rozwiniętych gospodarek mają wskaźnik wahający się między 10 a 15. Dla indeksu FTSE z giełdy londyńskiej wynosi on 10,97. Niewiele więcej ma CAC 40, notowany jest na Euronext Paris. Wartość C/Z dla tego indeksu to 12,72. Rynki wschodzące cechują się zazwyczaj nieco wyższym wskaźnikiem cena do zysku. Giełda w Bombaju z indeksem BSE-500 przekroczyła 17,66. Rekordzistą jest Szanghaj. Współczynnik C/Z przekracza tam 53,64. Nie dziwi zatem, że analitycy wskazują na niebezpieczeństwo silnych przecen na rynku azjatyckim. Dość niskim wskaźnikiem cechuje się giełda turecka. Główny indeks ISE National 100 notowany w Istambule ma współczynnik 15,05.
Warto zauważyć, że mimo przeceny znacznie wzrosło ryzyko inwestycji. Gracze nie zawsze racjonalnie reagują na to, co dzieje się na giełdzie. Ostatnio można było obserwować, jak emocje rządzą rynkiem. I to nie tylko warszawskim parkietem, ale także nowojorskim. W czwartek w poprzednim tygodniu inwestorzy panicznie wyprzedawali, po komunikatach, że niektóre instytucje finansowe mają kłopoty z powodu papierów związanych z ryzykownymi kredytami na rynku amerykańskim. Wczoraj kupowali w euforii, po tym jak władze monetarne w Stanach Zjednoczonych zapowiedziały, że przyjdą z odsieczą sektorowi finansowemu. Giełda rządzi się emocjami i to zazwyczaj psychologia zwycięża nad racjonalną oceną informacji.
Chwilowa euforia na rynkach nie zmienia tego, że sytuacja w Stanach Zjednoczonych to tylko objaw choroby międzynarodowych rynków finansowych, które cierpią na chroniczną nadpłynność. Nie wiadomo, ile instytucji ucierpi na kryzysie. Strat nie da się ukryć, na razie instytucje próbują minimalizować szkody. Jednak jeszcze o nich nie informują. Rynki są rozchwiane, a każda informacja wywołuje emocjonalne reakcje. Dlatego ryzyko inwestycji jest wysokie. Zatem nawet do już przecenionych akcji należy podchodzić raczej z rezerwą.
Okiem doradcy
Piotr Szulec
firma doradcza Partnerzy Inwestycyjni
Na giełdzie już jest tanio
Wiele spółek już nie jest przewartościowanych. Są nawet niedowartościowane. Jeśli ktoś inwestuje, kierując się analizą fundamentalną, a nie techniczną, powinien pomyśleć o zwiększeniu zaangażowania na GPW. Ale nie maksymalnie. Fala wyprzedaży sprowadziła wyceny do atrakcyjnych poziomów. Nie oznacza to jednak, że nie będzie jeszcze taniej. Po ewentualnej korekcie wzrostowej o 5-10 proc. może przyjść kolejna fala spadkowa.
By wrócić do trwałych wzrostów, kilka dobrych sesji za oceanem nie wystarczy. Indeksy amerykańskie musiałyby wrócić do historycznych szczytów. W przypadku S&P 500 jest to 1540 pkt. Silnym impulsem do zakupów mogłaby także być decyzja Fed o obniżce podstawowej stopy procentowej. Kolejne posiedzenie amerykańskich władz monetarnych jest zaplanowane na wrzesień, choć decyzja ta może zapaść szybciej.
Okiem analityka
Marcin Bilbin
Bank Pekao
Nie koniec perturbacji
Mimo dużej przeceny w ostatnich tygodniach nie sądzę, by ceny akcji były bardzo atrakcyjne. Poprawa klimatu inwestycyjnego na rynku globalnym zachęca do odreagowania również u nas. Poprawę płynności i odbicie należy raczej wykorzystać do zmiany struktury portfela i ograniczania ryzyka niż do akumulacji akcji.
W amerykański rynek kredytów o podwyższonym ryzyku zaangażowany jest cały finansowy świat. Warto zwrócić również uwagę na zmianę podejścia inwestorów do ryzyka kredytowego. Wzrost marż kredytowych kończy czasy taniego pieniądza w tym cyklu gospodarczym. To jest rzeczywiste zacieśnienie polityki monetarnej, które w dłuższym okresie zwiększa ryzyko spowolnienia gospodarczego. Zmiana podejścia do ryzyka zwiększa też prawdopodobieństwo rewizji ratingów instrumentów finansowych. Nie skończyły się perturbacje na rynkach finansowych.
Okiem analityka
Piotr Kuczyński
Xelion
Lepiej jeszcze poczekać
Nie należy rozważać, czy ceny akcji są już atrakcyjne. W obecnej sytuacji dobre fundamenty spółki nie zapobiegną spadkom, mogą je tylko ograniczyć. Należy raczej się zastanowić, gdzie jest koniec kryzysu na rynku kredytów. Na razie wszystko wskazuje na to, że banki centralne będą starały się zażegnać kryzys sektora finansowego. Wątpię jednak, by Fed zdecydował się na obniżkę głównej stopy procentowej. Można się raczej spodziewać, że one się nie zmienią. Bardziej prawdopodobne jest, że w komentarzu uzasadniającym decyzję Ben Bernanke zapewni, iż w razie potrzeby można liczyć na obniżkę. Pytanie tylko, czy to wystarczy, by powstrzymać wyprzedaż.
Warszawski rynek czeka większa korekta. Ważne jest, co stanie się, gdy emocje wywołane kryzysem ryzykownych kredytów opadną. Na razie trudno przewidzieć, czy gracze na dłużej wrócą do zakupów.