
Czeski prezydent ma wyłączne prawo do wyboru przedstawicieli banku centralnego. Dzisiaj (08.06) powołał trzech nowych członków władz monetarnych podczas gdy dwóm członkom o „jastrzębich” poglądach odmówił reelekcji na drugą kadencję.
Jest to – daniem obserwatorów – ważny sygnał sprzeciwu Zemana odnośnie prowadzonej przez Bank Czech polityki stóp procentowych.
W środę do gremium kształtującego politykę pieniężną dołączyli Eva Zamrazilova, Jan Frait i Karina Kubelkova. Swoją kadencję rozpoczną w lipcu. Pierwsza z wymienionych ma być wiceprzewodniczącą banku centralnego. Wszyscy są zwolennikami łagodnego podejścia.
Ze swoich stanowisk odejdą natomiast wiceprezes Tomas Nidetzky i członek zarządu Vojtech Benda. Obaj popierali w pełni dotychczasowe podwyżki stóp procentowych.
Po raz ostatni Bank Czech podniósł referencyjną stawkę w maju, zacieśniając warunki finansowania o 75 punktów bazowych do poziomu 5,75 proc. Od początku obecnego cyklu stopy wzrosły już o 550 pb.
Kolejna decyzja zaplanowana jest na 22 czerwca, zaś w miniony poniedziałek (06.06) ustępujący już prezes banku Jiri Rusnok, wyraźnie podkreślił, że w grę wchodzić mogą nadal tak znaczące podwyżki. Zostanie on zmieniony przez Alesa Michla, który jest przeciwnikiem szybkiego zacieśniania. Został on w maju nominowany przez Zemana. Czeski prezydent jest zwolennikiem twierdzenia, że obecna najwyższa od dziesięcioleci inflacja jest w dużej mierze spowodowana wstrząsami płynącymi z zagranicy i że zbyt duże zacieśnienie polityki pieniężnej może doprowadzić do zduszenia ożywienia gospodarczego.
Sytuacja w Czechach jest co prawda daleka od tego co dzieje się w Turcji, gdzie prezydent mocno ingeruje w decyzje banku centralnego, ale pewne analogie wydają się być wyraźne.