Przemysł kontra słona Odra

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2022-08-21 20:00

Normy zasolenia niektórych odcinków rzeki są przekraczane od dawna. Ograniczenie spustu słonych wód uniemożliwi działanie zakładów, np. górniczych, miedziowych i chemicznych.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego na Odrze przekraczane są normy zasolenia
  • czy da się ograniczyć to zjawisko
  • jak, zdaniem spuszczających ścieki firm, wpłynie na ich działalność egzekwowanie norm lub ich zaostrzenie
  • jakie są, zdaniem eksperta, skutki zasolenia rzeki, czy da się naprawić szkody i ile to potrwa
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Od kilkunastu dni trwają analizy mające na celu ustalenie przyczyn katastrofy ekologicznej na Odrze. Dotychczas Ministerstwo Klimatu i Środowiska podało jedynie, że znacznie przekroczony jest poziom zasolenia w rzece. Bada różne hipotezy, by znaleźć źródło problemu. Na obecnym etapie trudno wyrokować, ale część ekspertów uważa, że spowodowało to kilka czynników, m.in. wysoka temperatury i brak opadów, które przyczyniły się do obniżenia poziomu wody w Odrze, w wyniku czego wskaźnik zasolenia znacznie się zwiększył. To zaś mogło negatywnie wpłynąć na ryby i inne zwierzęta wodne.

Warto jednak podkreślić, że poziom zasolenia w Odrze, związany z transmisją chlorków i siarczanów, od dawna przekracza normy prawne, nawet przy wyższym poziomie wody. Egzekwowanie obowiązujących wskaźników, zwłaszcza po 2027 r. (do tego czasu część firm może stosować łagodniejsze normy np. dzięki zapisom w pozwoleniach wodnoprawnych), utrudni lub wręcz uniemożliwi działanie i rozwój wielu zakładów z branży górniczej, miedziowej czy chemicznej. Spuszczają one zasolone wody z kopalni oraz ścieki przemysłowe z innych zakładów itp.

Słony łańcuch:
Słony łańcuch:
Jeśli potwierdzi się teza o wpływie zasolonych ścieków na wystąpienie katastrofy na Odrze, trudno będzie winą obarczyć jeden podmiot. Do rzeki od lat spuszcza je wiele firm, a dyskusje o normach nie mają końca.
Michal Adamski / Forum

Normy zasolenia są przekraczane od dawna

Dyskusje na temat zasolenia wód i ścieków odprowadzanych do rzeki toczą się od miesięcy przy okazji konsultacji społecznych projektu rozporządzenia mającego określić plan gospodarowania wodami na obszarze dorzecza Odry, przedstawionego przez Ministerstwo Infrastruktury. Z opinii opublikowanych 1 sierpnia na stronie Rządowego Centrum Legislacji (RCL) wynika, że firmy nie są w stanie osiągnąć wymaganych polskim prawem wskaźników zasolenia i proszą o odstępstwo od stosowania się do nich. Normy dla II klasy wód nie mogą przekraczać 850 μS/cm. To mikrosiemensy na centymetr, określające przewodnictwo elektrolityczne wody, stosowane jako parametr oceniający zasolenie.

Na przekroczenie norm zwracają uwagę zwłaszcza podmioty z branży miedziowej i chemicznej. KGHM Polska Miedź informuje, że monitoruje zrzuty wody z kopalni do rzek w czterech punktach pomiarowych, a analizy wykazują przekroczenie norm, szczególnie między dopływami Baryczy i Bobru. „Bezspornym pozostaje fakt, że parametr charakteryzujący zasolenie (…) od Baryczy do Bobru (…) przekracza wartości dopuszczone” – czytamy w opinii kombinatu miedziowego, zamieszczonej na stronie RCL. Napisane jest w niej także, że „corocznie kopalnie Lubin, Polkowice-Sieroszowice i Rudna łącznie odwadniają wyrobiska górnicze i odpompowują ok. 20 mln m3 zasolonej wody dołowej”. Przedstawiciele kombinatu podkreślają jednak, że obecnie nie ma alternatywnych rozwiązań, których wprowadzenie jest uzasadnione środowiskowo i ekonomicznie. W odpowiedzi na pytania PB KGHM zapewnia, że w grupie są prowadzone prace badawcze, mające na celu wdrożenie technologii ograniczających zasolenie. Oby zakończyły się sukcesem, bo z opinii do planu zagospodarowania Odry wynika, że spełnienie jego wymogów utrudni działanie grupy miedziowej. „Zapisy (…) planów gospodarowania wodami na obszarze dorzecza Odry stanowią zagrożenie i powodują niepewność co do prowadzenia działalności po roku 2027 podmiotów, które odprowadzają ścieki do wód powierzchniowych” – napisano w opinii do ministerialnego projektu.

Obecnie przedstawiciele KGHM Polska Miedź zapewniają natomiast, że w ostatnich tygodniach parametry zrzucanych przez zakłady grupy wód nie były przekraczane w stosunku do wielkości określonych w posiadanych przez nie pozwoleniach wodnoprawnych.

„KGHM prowadzi działalność zgodnie z uzyskanymi pozwoleniami, dotyczy to również zrzutów wód wykonywanych zgodnie z posiadanym pozwoleniem wodnoprawnym” – napisali przedstawiciele departamentu komunikacji w odpowiedzi na pytania PB.

Informują, że wielkości zrzutu są każdego dnia regulowane na podstawie badania stanu wody w Odrze na wodowskazie w Głogowie.

„Codziennie wykonywane są badania wymaganych pozwoleniem wodnoprawnym wskaźników fizyko-chemicznych zrzucanych wód. W lipcu 2022 zrzut prowadzony był przez 8 dni i wyniósł zaledwie 12 proc. zrzutu z lipca roku 2021. W sierpniu zrzut prowadzony był do 10.08 i wyniósł około 38 proc. wolumenu zrzuconego w analogicznym okresie 2021 roku. Stężenia chlorków w zrzucanych wodach nie przekraczają 60 proc. wartości stężeń określonych pozwoleniem wodnoprawnym, stężenia siarczanów nie przekraczają 53 proc. dopuszczonych i są badane codziennie” – czytamy w odpowiedzi biura prasowego na pytania PB.

Ze względu na sytuację na rzece kombinat miedziowy wstrzymał jednak od 11 sierpnia 2022 r. zrzut wody, mimo że stan przepływu w Odrze umożliwia jego kontynuowanie. W komunikacie grupa zastrzega jednak, że problemy na Odrze nie są spowodowane działaniami jej zakładów. Zrzut wody z kopalni następuje bowiem w okolicy Głogowa, czyli ponad 100 km od Oławy, gdzie wykryto zakażenia. „Nie ma możliwości, by woda ze zrzutu z KGHM przemieściła się 100 km pod prąd rzeki” - czytamy w komunikacie kombinatu.

Słone ścieki płyną z południa

Kwestie związane z parametrami zasolenia są także ważne dla funkcjonowania branży chemicznej, której zakłady odprowadzają ścieki do Odry. Przedstawiciele Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego (PIPC) w odpowiedzi na pytania PB podkreślają, że na odcinkach Odry, z których korzystają zakłady chemiczne, przewodność elektrolityczna przekracza normy, zanim jeszcze zrzucą one swoje ścieki do rzeki. Podobny wniosek płynie z opinii zamieszonych na stronie RCL. Napisano w nich, że od granicy do Kanału Gliwickiego wprowadzany jest do Odry taki ładunek soli, który – po zsumowaniu z ładunkiem dopływającym z Czech – powoduje przekroczenie wskaźnika przewodności w pozostałych tzw. jednolitych częściach wód powierzchniowych (JCWP) Odry, zwłaszcza od Baryczy do Bobru. „Branża chemiczna wielokrotnie wskazywała na nierealność osiągnięcia wartości wskaźnika przewodności na poziomie 850 μS/cm (…) z uwagi na wielkość ładunku soli wprowadzanych w górnym biegu Odry przez górnictwo węgla kamiennego i dopływającego z Czech – czytamy w uwagach PIPC.

Złote algi

Niemiecki Instytut Leibniza do spraw Ekologii Wód Słodkich i Rybołówstwa Śródlądowego (IGB) wykrył w wodach Odry prymnesium parvum. To toksyczny gatunek glonów zwanych złotymi algami. Występują tylko w wodach o zasoleniu, jakiego dotychczas w Odrze nie notowano. Niemieccy naukowcy twierdzą jednak, że w stacji pomiarowej Państwowego Urzędu Ochrony Środowiska we Frankfurcie nad Odrą od dwóch tygodni analizowane są nienaturalnie podwyższone ładunki soli, prawdopodobnie powstałe w górnym biegu rzeki.

Przedstawiciele PIPC twierdzą, że niski stan wody w rzece i zwiększone zasolenie nie są przyczyną katastrofy. „Niskie stany wód w Odrze i związany z tym wyższy poziom zasolenia utrzymują się od dłuższego czasu prawie na całej długości Odry, a zatrucie rzeki nastąpiło nagle. Chlorki - zarówno sodu, jak i wapnia - w stężeniach, w jakich oznaczane są obecnie w Odrze, nie mają właściwości toksycznych i nie mogą wywoływać takich skutków jak stwierdzone u ryb oparzenia chemiczne. Zasolenie nie wpływa bezpośrednio na wzrost pH wody czy jej poziom natlenienia” – czytamy w odpowiedzi PIPC na pytania PB.

W opinii zamieszczonej na stronie RCL izba zaznacza też, że spełnienie stawianych firmom wymogów dotyczących wskaźników przewodności oznacza konieczność poniesienia wysokich nakładów inwestycyjnych i kosztów zużycia energii niezbędnej do odsalania ścieków. Gdyby inwestycje zrealizowano, „ilość wyprodukowanego chlorku wapnia wyniosłaby ok. 200 tys. t/r i byłaby niesprzedawalna z uwagi na koszty produkcji i małe zapotrzebowanie rynku”. Niemożliwe byłoby też składowanie z powodu parametrów wymywalności chlorku wapnia. W odpowiedzi na pytania PB izba podkreśla jednak, że sektor inwestuje w ochronę wód - koszty działań związanych m.in. z oczyszczaniem ścieków stanowią 12 proc. inwestycji środowiskowych.

Firmy apelują o wyższe limity

PIPC zwraca również uwagę, że dyrektywa wodna nie nakłada na kraje członkowskie obowiązku normowania wskaźników zasolenia i nie narzuca określonych wartości. Izba wnioskuje o podwyższenie wskaźników, zwłaszcza tam, gdzie wpływa dużo zasolonych wód górniczych. O zmianę wymogów w zakresie wskaźników przewodności apelowały także KGHM i PGE. Grupa energetyczna postulowała zmiany nie tylko dla Odry, ale także rzeki Rudy, od zbiornika Rybnik do ujścia rzeki. Przedstawiciele resortu infrastruktury odpowiedzieli, że w zapisach dotyczących odstępstw od dyrektywy wodnej określili maksymalny wskaźnik przewodności na 2740 µS/cm, zaznaczając, że wartość jest związania z wielkością graniczną dla przewodności elektrolitycznej w 20°C i odpowiada sumarycznej zawartości stężeń chlorków i siarczanów na poziomie 1000 mg/l.

Przedstawiciele resortu infrastruktury nie odpowiedzieli na pytania PB dotyczące m.in. tego, czy przekraczanie norm zasolenia ścieków przemysłowych mogło przyczynić się do wystąpienia problemów na Odrze, zwłaszcza przy niskim poziomie wody. Odpowiedzi ma udzielić w tym tygodniu Główny Inspektorat Ochrony Środowiska.

Okiem eksperta
Zasolenie stymulatorem problemu
prof. Tomasz Kowalczyk
Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu

Podwyższone zasolenie było wskazywane od początku jako możliwy stymulator katastrofy. W tym przypadku mówimy o lokalizacjach poniżej Wrocławia, ale są niepotwierdzone hipotezy występowania zrzutów od woj. śląskiego. To sprawa do wyjaśnienia. Z najnowszych analiz wynika, że podwyższone wskaźniki mogły spowodować nadmierny rozwój toksycznych dla innych organizmów sinic/glonów, tzw. niewidzialny zakwit. Sytuację dramatycznie pogorszyły warunki hydrologiczne i temperatura.

Katastrofa ekologiczna uświadamia słabość w zakresie gospodarki ściekowej, w żaden sposób niepowiązanej z wielkością przepływów na rzekach, podobnie jak pobory wody. W połączeniu z odstępstwami od norm dla dużych trucicieli stanowi to ogromne zagrożenie dla wód powierzchniowych. Przy spadku przepływu ograniczane powinny być wszelkie zrzuty ścieków. Nieznana jest także skala nielegalnych zrzutów. Prawdopodobnie jest ona znaczna, natomiast wykrywalność i sankcje są niskie.

Odbudowa biologiczna Odry zajmie co najmniej kilkanaście lat, zakładając niewystępowanie analogicznych zagrożeń w przyszłości. Spodziewane są zmiany klimatyczne - kolejne susze i niżówki. Problemem są też plany zabudowy hydrotechnicznej Odry, forsowane przez rząd.

Wszelkie działania wymagają badań przyrodniczych, np. zarybianie rzeki nie ma sensu przy braku bazy pokarmowej, która również uległa zniszczeniu. Odra jest rzeką silnie przekształconą technicznie i zdegradowaną - to sprawia, że odbudowa biologiczna jest utrudniona i spowolniona - o ile w ogóle w pełni możliwa. Najlepszym rozwiązaniem byłoby odstąpienie od budowy odrzańskiej drogi wodnej na rzecz częściowej/odcinkowej renaturyzacji, odtworzenia łączności z doliną itp. Konieczne jest także wzmocnienie skuteczności kontroli jakości wody, w tym wprowadzenie w pełni automatycznych stacji pomiarowych oraz egzekwowanie prawa.