Przygotuj się na najgorsze

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2022-03-18 13:00

W ostatnich 30 latach robienie zapasów i ćwiczenie posługiwania się bronią traktowano jako przejaw szaleństwa, podczas gdy są to zachowania racjonalne, świadczące o dobrze działającym instynkcie samozachowawczym — mówi Jacek Wiszniowski, instruktor psychologii konfliktu w Grom Group.

Przeczytaj wywiad z przedstawicielem Grom Group, by się dowiedzieć:

  • jakim językiem trzeba przemawiać do agresora
  • co sprawiło, że Zachód wreszcie postawił się Putinowi
  • dlaczego lepiej być prepersem niż grać w komputerowe strzelanki
Efekt synergii:
Efekt synergii:
Przepływ informacji jest dobry. Ogłaszamy zbiórki pieniędzy, ubrań, żywności. Niemal każdy się angażuje na miarę swoich możliwości. Jedni oferują swój czas, inni transport, jeszcze inni dach nad głową dla ukraińskich uchodźców. We wszystkich ośrodkach — na dworcach, w halach sportowych, pensjonatach — jest mnóstwo wolontariuszy, którzy wiedzą, co robić — twierdzi Jacek Wiszniowski, instruktor psychologii konfliktu w Grom Group.
MAREK WISNIEWSKI

Według niedawnych badań 66 proc. dorosłych Polaków jest gotowych bronić ojczyzny, w tym 17 proc. biorąc aktywny udział w działaniach militarnych. Czy faktycznie stanęlibyśmy do walki, gdyby na nasze miasta zaczęły spadać bomby?

Naród polski ma piękną tradycję walk o niepodległość. W sytuacji zagrożenia świetnie sobie radzimy. Akcja pomocy Ukrainie dowodzi, że takie momenty wydobywają z nas wszystko, co najlepsze. Nie mam więc cienia wątpliwości, że w razie napaści wielu z nas chwyciłoby za broń i uaktywniłyby się wszystkie struktury obronne państwa.

Uchodzimy za mistrzów improwizacji. Czy zorganizowane działania pomocowe nie byłyby jednak skuteczniejsze od spontanicznych?

Nieuzasadniona samokrytyka. Zadziałał efekt synergii. Mamy strukturę, która wszystko porządkuje — pokazuje, jak się zachowywać i postępować w nowej sytuacji. Wokół tej struktury tworzy się ruch spontaniczny, ale zorganizowany. Ludzie do siebie dzwonią, kontaktują się przez media społecznościowe. Przepływ informacji jest dobry. Ogłaszamy zbiórki pieniędzy, ubrań, żywności. Niemal każdy się angażuje na miarę swoich możliwości. Jedni oferują swój czas, inni transport, jeszcze inni dach nad głową dla ukraińskich uchodźców. We wszystkich ośrodkach — na dworcach, w halach sportowych, pensjonatach — jest mnóstwo wolontariuszy, którzy wiedzą, co robić.

Przebudzenie:
Przebudzenie:
Przez ponad 20 lat powtarzałem, że europejskie państwa staną się bezbronne wobec najeźdźców. Dopiero teraz zaczęto mnie słuchać — mówi Jacek Wiszniowski.
MAREK WISNIEWSKI

Społeczeństwo stanęło na wysokości zadania, a rząd?

PiS słyszy, że za mało robi, a Platforma, że dała Putinowi pół miliarda dolarów. Różne siły polityczne próbują wykorzystać tę sytuację do swoich celów. Jako Grom Group jeździmy w konwojach humanitarnych, mogę więc powiedzieć, jak to wygląda z naszej perspektywy. Państwo nie daje plamy. Przykład: jeśli chcemy przewieźć z granicy ukraińską rodzinę, na przykład, do Warszawy, musimy przejść biurokratyczną procedurę. Na miejscu jest policja, sprawdza dokumenty, rejestruje zarówno nas, jak też osoby, którym proponujemy transport. Bez obaw, nikt nie wsadzi do busa dziewiątki dziewczyn, by potem je sprzedać do klubu nocnego w Berlinie. Wszystko odbywa się w sposób zorganizowany i bezpieczny. Oczywiście, gdy sytuacja cechuje się dużą zmiennością i niepewnością, żadna struktura nie zadziała w 100 procentach. Dlatego pewnie jeszcze nie raz w jakimś punkcie zabraknie papieru toaletowego, a gdzieś indziej zostaną dowiezione pieluchy, choć zgłoszono zapotrzebowanie na przybory szkolne, lekarstwa i soki.

A nierówne traktowanie uchodźców, które zarzuca rządowi część opozycji?

Gdy na granicy polsko-białoruskiej wybuchł kryzys z migrantami, wielu krzyczało, jaka ta Polska jest zła. Teraz już wiadomo, że mieliśmy do czynienia z wojną hybrydową Putina, który ze wsparciem Łukaszenki sprowadził ludzi z Bliskiego Wschodu, by zakorkować nasz kraj. Gdybyśmy ich przyjęli, czy moglibyśmy teraz pomagać kobietom i dzieciom z Ukrainy, którzy uciekają przed bombami? Nie sądzę. Zdjęcia irackich dzieci na mrozie ściskały za serce, ale nie można było ulec szantażowi tyranów. Wpuszczenie nawet niewielkiej grupy cudzoziemców z państw arabskich byłoby zaproszeniem wysłanym w stronę Putina i Łukaszenki, aby nadal mogli ich traktować jak niekonwencjonalną broń. Humanitarne i pacyfistyczne hasła brzmią atrakcyjnie, ale nigdy nie sprawdzają się w czasie zagrożenia.

Mówi się nawet, że to ruch pacyfistyczny doprowadził do rozbrojenia Zachodu.

Trzeba rozróżnić dwie sprawy. Pierwsza to technika wojskowa, z którą jest naprawdę dobrze — nie brakuje ludzi, którzy się na niej znają, mamy strukturę, sprzęt. Druga rzecz wygląda gorzej — od kilkudziesięciu lat społeczeństwo Zachodu jest rozbrajane mentalnie.

Z zimną krwią:
Z zimną krwią:
Człowiek po szkole przetrwania nie wpada łatwo w panikę i umie się odnaleźć nawet w najbardziej niepewnej sytuacji — zapewnia ekspert Grom Group.
MAREK WISNIEWSKI

Tym bardziej Putina musiała zaskoczyć reakcja Niemców, Brytyjczyków, Francuzów. Co ją wyzwoliło?

W państwach zachodnich nigdy nie brakowało wojska, ale również prepersów, przynajmniej w sensie mentalnym. To ci, którzy przygotowują się na najgorsze: atak terrorystyczny, wojnę jądrową, globalną awarię systemu bankowego. Dlatego w domu zawsze mają zapas konserw i weków, w portfelu trochę gotówki, a piwnice zamieniają w schrony. Wielu ćwiczy strzelanie, sztuki walki, jeździ na obozy przetrwania. Myślę, że te osoby przyczyniły się do wzniecenia ducha bojowego w swoich narodach. Druga rzecz — Zachód jest współczujący. Ludzie doznali szoku, gdy zobaczyli w telewizji zabitych cywili, zabite dzieci. Kiedy się otrząsnęli, zaczęli wysyłać broń. Nawet Niemcy w ciągu trzech dni od wybuchu wojny zmienili o 180 stopni swoje podejście do geopolityki, relacji międzynarodowych, życia. Zrozumieli swoją naiwność, na której utuczył się Putin. Także na bazie wstydu powstała chęć pomagania Ukrainie.

Społeczeństwo komfortu:
Społeczeństwo komfortu:
Po wybuchu pandemii śmiano się, że w sklepach zabrakło nawet tak podstawowych produktów, jak czipsy z jarmużu. Ten żart świadczy o tym, jak delikatni stali się ludzie na Zachodzie — mówi Jacek Wiszniowski.
MAREK WISNIEWSKI

Czy ruch preperski ma szansę rozwinąć się w Polsce?

Zaraz po wybuchu pandemii zabrakło w sklepach niektórych produktów żywnościowych. Obserwowaliśmy kompulsywne rzucanie się na makaron, ryż, papier toaletowy. Wtedy wiele osób zazdrościło prepersom, że mogą siedzieć trzy lata pod ziemią i niczym się nie przejmować. Później, wraz z usunięciem braków w zaopatrzeniu, fascynacja ruchem zmalała. Od tamtego czasu zmieniło się jedno: nikt już z prepersów się nie śmieje i nie uważa za wariatów. W ostatnich 30 latach robienie zapasów i ćwiczenie z posługiwania się bronią traktowano jako przejaw szaleństwa, podczas gdy są to zachowania racjonalne, świadczące o dobrze działającym instynkcie samozachowawczym. Po 24 lutego już chyba każdy to rozumie.

Po napaści Rosji na Ukrainę podobno strzelnice mają pełne obłożenie.

Ale postrzelać to jedno, a pojechać do lasu, by zbudować ziemiankę, to zupełnie coś innego. Na ten wysiłek decyduje się już znacznie mniej facetów. Szkoda, bo prepering to także zabawa, dużo fajniejsza niż granie w gry wideo, nawet o tematyce wojennej. Mówię o facetach, a przecież wśród prepersów jest wiele kobiet. W tym świecie panuje równouprawnienie, podobnie jak na Ukrainie, gdzie walczą również dziewczyny z terobrony, wzorowanej zresztą na polskich Wojskach Obrony Terytorialnej. Miło patrzeć, jak z pomocą naszych zestawów rakietowych Piorun niszczą samoloty i helikoptery. Między innymi dzięki tym wspaniałym kobietom rosyjska armia straciła renomę niezwyciężonej.