Rafał Brzoska: e-commerce zwolni, paczkomaty przyspieszą

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2022-04-26 17:30

O dynamice polskiego rynku e-handlowego, odchodzeniu od dostaw pod drzwi i pomocy Ukrainie mówi Rafał Brzoska, prezes InPostu

Przeczytaj wywiad i dowiedz się:

  • jak według prezesa InPostu będzie się zachowywał w tym roku polski i europejski rynek ehandlowy,
  • jaki będzie wpływ wojny w Ukrainie na dynamikę rynku i przyzwyczajenia konsumentów,
  • dlaczego szef InPostu zaangażował się w pomoc humanitarną i co chce dzięki temu osiągnąć

„PB": Pańskie słowa o oczekiwanym spowolnieniu polskiego e-handlu wywołały we wtorek spore emocje na rynku...

Rafał Brzoska, prezes i znaczący akcjonariusz InPostu: Ale to nie jest nic nowego - komunikowaliśmy już w listopadzie i potwierdziliśmy przy okazji publikacji wyników za ubiegły rok, że rynek e-commerce nie utrzyma tempa wzrostu z poprzednich kwartałów. Na niektórych rynkach zagranicznych można spodziewać się wręcz ujemnej dynamiki rok do roku, co widać np. w najnowszym raporcie firmy Salesforce, która wskazuje, że globalnie e-commerce skurczył się o 3 proc., a w krajach Europy Zachodniej jeszcze mocniej. Te dane trzeba jednak dobrze rozumieć. Po pierwsze, z naszej perspektywy niezależnie od tego, jak zachowa się rynek w niepewnym otoczeniu, my zwiększymy w nim swój udział, w tej kwestii nic się nie zmienia. Po drugie Polska będzie radzić sobie wyraźnie lepiej niż rynki zachodnie. Częściowo to efekt niższej bazy i doganiania zachodu pod względem udziału e-commerce w całkowitej sprzedaży. Nie bez znaczenia jest to, że stabilizująco na polski rynek wpłyną uchodźcy, których wydatki będą widoczne we wszystkich segmentach gospodarki. Tylko w ciągu ostatnich trzech tygodni naszą aplikację w ukraińskiej wersji językowej pobrano blisko 100 tys. razy, więc ten efekt będzie zauważalny. Natomiast konia z rzędem temu, kto dziś powie, jaka będzie dynamika polskiego rynku w tym roku - czy to będzie wysokie kilka czy kilkanaście procent. Dane z pierwszego kwartału na pewno nie są złe.

W jaki sposób wojna wpłynie na rynek? Mówił pan m.in. o wzroście znaczenia strategii ESG...

ESG na razie ma znacznie większy wpływ na biznes na zachodzie Europy, np. w Wielkiej Brytanii, gdzie kolejne e-sklepy uruchamiają dostawy do paczkomatów m.in. dlatego, że ograniczają w ten sposób ślad węglowy. W kontekście wojny strategie tego rodzaju nabierają podwójnego znaczenia. Jest jasne, że jeśli Europa przestanie kupować ropę z Rosji, to ceny wszystkich energochłonnych usług i produktów pójdą w górę. To zresztą widać już teraz także w naszym przypadku, bo mimo aktualizacji cenników różnica między kosztami dostawy do domu a paczkomatami rośnie. W Europie będziemy musieli przestawić się na bardziej zielone źródła - i zmienić nawyki konsumenckie na mniej energochłonne, by ograniczyć skutki szoku podażowego. Z perspektywy zwykłego człowieka elementem tego będą nie tylko takie rzeczy, jak wyłączanie światła czy mniejsza liczba podróży, ale też stopniowe odchodzenie od dostaw pod drzwi na rzecz paczkomatów, co z jednej strony ogranicza emisję CO2, a z drugiej - po prostu zmniejsza koszty. Będziemy beneficjentem tych zmian.

W ostatnich dniach głośno było o zorganizowanym przez pana transporcie pomocy humanitarnej na Ukrainę. Dlaczego zaangażował się pan w działania pomocowe?

Jest oczywiście wymiar prywatny, bo byliśmy zwyczajnie wstrząśnięci obrazami z Buczy czy Irpienia. Z szerszej perspektywy chcemy naszym przykładem zachęcić przedsiębiorców do pomocy Ukrainie. Polski biznes się zresztą zjednoczył i pomaga tam oraz w Polsce. Proste zasoby się jednak wyczerpują: pojedyncze firmy nie mogą zrobić zbyt wiele, bo każda ma swoją specjalizację, musi też niezależnie od okoliczności dbać o podstawową działalność i starać się w tym trudnym otoczeniu zarabiać pieniądze, by przetrwać. Mówimy otwarcie o naszej akcji, by zachęcić kolejnych przedsiębiorców do pomocy - a jednocześnie pokazać bardziej ludzką twarz biznesu. To ma podwójny wymiar. Z jednej strony chodzi o to, że polskim przedsiębiorcom w mediach często przyczepia się gębę krwiożerczych kapitalistów, wyzyskujących pracowników - i ten wizerunek trzeba odkłamać. Z drugiej strony chciałbym, żeby to był komunikat od polskiego biznesu dla firm zagranicznych, które moim zdaniem często uprawiają warwashing: rzucają milion czy dwa którejś organizacji charytatywnej, ale nie zrywają kontaktów z Rosją, nie wycofują się, tylko próbują przeczekać wojnę i powrócić do „business as usual". Ten komunikat brzmi: patrzcie, da się zrobić coś konkretnego, miejcie jaja i pomóżcie proporcjonalnie do swoich możliwości Ukraińcom, którzy walczą za nas wszystkich.