Raj podatkowy ma pomóc sułtanatowi Brunei

Przemek Barankiewicz
opublikowano: 2002-09-27 13:41

Hassanal Bolkiah, sułtan Brunei, uświadomił sobie, że ropa naftowa nie zapewni jego poddanym wiecznego bogactwa. Spadające ceny surowca skłoniły go do stworzenia ze swojego państewka kolejnego raju podatkowego.

Majątek sułtana, który jest jednocześnie premierem, ministrem finansów i ministrem obrony, szacuje się na 30 mld USD. Jego 345 tys. poddanych nadal nie musi płacić podatków, ma darmową opiekę medyczną i edukację. Jednak w ciągu ostatnich dwudziestu lat produkt krajowy brutto na osobę spadł z 22,6 do 12,6 tys. USD.

Kłopoty zaczęły się w 1997 r., gdy zaczęły spadać ceny ropy naftowej, niemal jedynego źródła dochodów muzułmańskiego kraju. Na dodatek w tym samym roku upadła firma kierowana przez brata sułtana, oskarżonego o malwersację 15 mld USD.

Lekarstwem na problemy finansowe ma być przekształcenie Brunei w raj podatkowy, pokroju Kajmanów lub Bermudów. Analitycy są sceptyczni wobec tych planów, wskazując, że państwo nie ma żadnych doświadczeń związanych z rynkiem finansowym. Brunei nie ma giełdy i rynku obligacji. Żadna ze spółek nie jest publiczna, łącznie z największą – Brunei Shell Petroleum, joint venture rządu i Royal Dutch/Shell. Nie istnieje bank centralny, a waluta jest powiązana do singapurskiego dolara.

Sułtan jednak działa szybko. W 2000 r. opracowano prawo, stanowiące podwaliny Międzynarodowego Centrum Finansowego. Licencję na działanie w królestwie otrzymał kanadyjski Royal Bank, który ma prawo przyjmować depozyty wyłącznie zagranicznych inwestorów. W październiku zacznie działać giełda akcji. Początkowo handlować ma jedynie kontraktami futures na papiery spółek azjatyckich i amerykańskich.

W 10 z 65 światowych rajów podatkowych ulokowane jest 1,7 bln USD. Czołówka to kolejno: Luksemburg, Irlandia, Kajmany, Bermudy, Antyle Holenderskie, Guersney, Brytyjskie Wyspy Dziewicze, Jersey, Holandia i Isle of Man.

ONO, Bloomberg