Z wypowiedzi europejskich ekonomistów i polityków zaczyna wyłaniać się teza, że UE jest przeregulowana i dlatego ekonomicznie oraz technologicznie cofa się względem USA i Chin. Mario Draghi, ekonomista, były szef Europejskiego Banku Centralnego i ekspremier Włoch, w swoim słynnym już raporcie o konkurencyjności UE napisał: „Problem nie polega na tym, że Europie brakuje pomysłów czy ambicji. Mamy wielu utalentowanych naukowców i przedsiębiorców zgłaszających patenty. Innowacje są jednak blokowane na kolejnym etapie: nie udaje nam się przełożyć innowacji na komercjalizację, a innowacyjne firmy, które chcą się rozwijać w Europie, są hamowane na każdym etapie przez niespójne i restrykcyjne przepisy”. Natomiast Emmanuel Macron, prezydent Francji, stwierdził niedawno: „UE może umrzeć, jesteśmy na progu bardzo ważnego momentu”. Jego zdaniem „nadmiernie regulujemy i jesteśmy niedoinwestowani”, a „jeśli będziemy dalej podążać za naszym klasycznym planem, wypadniemy z rynku”.
Nie jest to tylko czcze gadanie polityków. Jako kontekst tych wypowiedzi warto przytoczyć dwa badania naukowe. Wyniki jednego z nich opisali ekonomiści P. Aggion, A. Bergeaud i J. Van Reenen w artykule „The Impact of Regulation on Innovation”. Sprawdzili, czy wzrost obciążenia regulacyjnego dusi innowacyjność francuskich firm. Konkluzja jest taka, że owszem. Konkretnie: we Francji powoduje spadek całkowitej innowacyjności w sektorze przedsiębiorstw o 5,2 proc., co przekłada się na zmniejszenie dobrobytu mierzonego poziomem konsumpcji, o 2,2 proc.
We Francji obciążenie regulacyjne mocno rośnie, gdy zatrudnienie firmy osiągnie 50 pracowników. Okazuje się, że skutkiem jest tzw. dolina innowacyjności - przedsiębiorstwa tuż poniżej progu unikają innowacji, które mogłyby doprowadzić do wzrostu zatrudnienia i obciążenia dodatkowymi regulacjami. Ten efekt pokazany jest na wykresie – widać, że aktywność innowacyjna firm zatrudniających 45-49 pracowników gwałtownie spada. Po przekroczeniu tego progru innowacyjność ponownie wzrasta, jednak ogólem jest niższa, niż byłaby bez dodatkowych regulacji. Francuskie przedsiębiorstwa wolą pozostać mniejsze i mniej innowacyjne, niż ponosić dodatkowe koszty regulacyjne. To hamulec rozwoju technologicznego.
W drugim badaniu, „Lost Economic Output Due to High Bureaucratic Burden”, O. Falck, Y. Mo Guo i C. Pfaffl, ekonomiści pracujący w niemieckich instytutach, oszacowali koszty ekonomiczne wynikające z wysokiego poziomu biurokracji. Analiza objęła dane dla 184 krajów z lat 2006-22. Kraje podzielono na dwie grupy - w jednej znalazły się te, w których indeks biurokracji Banku Światowego się zmniejszył, pozostałe trafiły do drugiej. Na tej podstawie stworzono model, który pozwala przewidzieć, co stałoby się w krajach zbiurokratyzowanych, jak np. Niemcy, gdyby zrobiły porządek w administracji. Okazuje się, że realny PKB byłby wyższy o 4,6 proc., co za Odrą oznaczałoby 2,5 tys. EUR rocznie na mieszkańca.
Z regulacjami jest więc trochę jak z zasadami ruchu drogowego. Ich brak oznaczałby chaos i niebezpieczeństwo, ale przeregulowanie, np. w postaci nadmiernych ograniczeń prędkości, zbyt częstych kontroli, przesadnych restrykcji dotyczących stanu technicznego pojazdów, mogłoby uczynić transport drogowy skrajnie nieefektywnym i doprowadzić do paraliżu komunikacyjnego. Analogicznie całkowity brak regulacji w gospodarce może prowadzić do nadużyć, zagrożeń i niesprawiedliwości, np. na rynku pracy. Przeregulowanie natomiast dusi potencjał rozwoju technologicznego i gospodarczego, powodując, że firmom przestaje się opłacać to, co w normalnych warunkach byłoby opłacalne.
