Rentowność przemysłu spada wraz z efektywnością produkcji
Produkt krajowy brutto jest najważniejszym miernikiem makroekonomicznym. Stwierdzenie to wywołuje wprawdzie zasadną krytykę (por. np. „Ekonomia” Samuelsona i Nordhausa) — niemniej powszechna praktyka je akceptuje, a stabilny i możliwie wysoki wzrost PKB stanowi główny cel polityki gospodarczej każdego rządu. Jeśli więc traktujemy PKB jako efekt aktywności gospodarczej narodu w obrębie rynku (praca na użytek własny PKB nie tworzy), to kardynalne znaczenie ma pytanie o koszt osiągnięcia tego efektu.
Analizy efektywności gospodarki nie może zastąpić, dominująca ostatnio, analiza rentowności przedsiębiorstw. Obydwa ujęcia różnią się zasadniczo, nie tylko pod względem zakresu podmiotowego. Wskaźnik rentowności jest relacją zysku — bądź do kapitału własnego, bądź do sprzedaży — a w rachunku strat i zysków płace figurują zawsze po stronie kosztu czyli nakładu. W rachunku efektywnościowym jest inaczej. Tu efektem jest wartość nowo wytworzona, czyli dodana, która stanowi sumę płac i zysku (wartość dodana plus podatki i cła minus dotacje równa się PKB.) Zapytajmy: wartość dodana — do czego? Do nakładów, a te występują jako zużycie pośrednie, na które składa się koszt surowców, materiałów, energii, usług zewnętrznych, podróży służbowych, reklamy i in. Wskaźnikiem efektywności makroekonomicznej jest więc relacja wartości dodanej do zużycia pośredniego. Oto niektóre wyniki badań okresu 1995-1999.
Z rachunków narodowych wynika, że efektywność całej gospodarki polskiej jest stabilna na poziomie około 80 proc. Oznacza to, że z nakładu równego 100 w postaci zużycia pośredniego, uzyskano wartość dodaną równą 80. W oparciu o dostępne dane trudno wyjaśnić, dlaczego jednak w sektorze publicznym wskaźnik ten wzrósł z 81,7 do 99,8 proc., zaś w prywatnym spadł z 78,8 do 74,0 proc. (tabela powyżej). W przemyśle przetwórczym efektywność jest o połowę niższa niż w całej gospodarce, ponieważ zużycie materiałowe na jednostkę wartości dodanej jest tu bez porównania większe niż w innych działach gospodarki, zwłaszcza usługowych.
Efektywność produkcji przemysłowej spada w obu sektorach, lecz w prywatnym jest o 1/5 wyższa niż w publicznym, co wynika m.in. ze struktury produkcji (o niższej materiałochłonności). Dlaczego jednak spada też rentowność obrotu? Częściowe wyjaśnienie tkwi w różnym podziale wartości dodatkowej na zysk i płace. W sektorze prywatnym, gdzie nie ma silnych związków zawodowych, płace były i są niższe niż w publicznym. Istotna jest tu jednak relacja kosztu pracy do wartości dodanej na jednego pracownika (przy czym płaca stanowi tylko około 75 proc. pełnego kosztu zatrudnienia). Również ta relacja była w sektorze publicznym zawsze wyższa i wzrosła silniej niż w prywatnym. W rezultacie rentowność obrotu w sektorze prywatnym znacznie spadła, a w publicznym — zamiast zysku wystąpiła per saldo strata.