Roboty z Polski w starciu ze światową konkurencją

Materiał sponsorowany
opublikowano: 2013-12-03 00:00

Polscy inżynierowie doganiają świat. Roboty z Robotics Inventions czekają na globalny debiut. Spółka liczy na zaangażowanie inwestorów

Polak potrafi! Marek Sadowski, prezes warszawskiej spółki Robotics Inventions, wraz z grupą inżynierów postanowił udowodnić to sobie, rodakom i zagranicy. Postawił na robotykę. W 2004 r., korzystając z zawodowych doświadczeń zdobytych w kalifornijskiej bazie NASA (NASA Ames Research Center w Moffet Field), zajmującej się programowaniem systemów do sterowania robotami podczas misji marsjańskich (Fotorealistyczne Środowisko Wirtualne do Sterowania Robotami), uruchomił w Polsce spółkę, która standardem pracy i produktów miała dorównać tym poznanym w Dolinie Krzemowej. Pomogło zaangażowanie współpracowników i unijne dotacje. Pierwsze modele swoich robotów — dla użytkowników indywidualnych i instytucjonalnych — spółka ma już opracowane i szuka sposobu ich komercjalizacji na rynku Unii Europejskiej i globalnie.

Krajowa robotyka

Inżynierowie z Robotics Inventions wspólną pracę rozpoczęli od stworzenia rozwiązania do domowego i przemysłowego utrzymania podłóg (RI VAC), czyli polskiego robota-odkurzacza, przeznaczonego do sprzedaży masowej. Potem poszli o krok dalej — rozbudowane już „serce” tego urządzenia (tzw. dusza robota; RI SPIRIT) znalazło zastosowanie w konstrukcji robota inspekcyjnego (RI A-Bot), wspomagającego pracę m.in. wojska, służb bezpieczeństwa, straży granicznej czy policji. Produkt może znaleźć zastosowanie przy automatycznej kontroli otwartego terenu lub budynków, w których praca zagraża bezpieczeństwu człowieka... i już został zauważony. W 2009 r. wyróżniono go podczas międzynarodowego konkursu C-ELROB w Finlandii; robot zdobył pierwsze miejsce wśród rozwiązań służących „ochronie obozu”. Natomiast jego młodszy „brat”, czyli robot plecakowy (RI A-Bot Light i RI A-Bot Ultra), służący do rekonesansu terenu i przeszukiwania i eliminowania niebezpiecznych ładunków, został już zaprezentowany Ministerstwu Obrony Narodowej.

— Odpowiedź jeszcze nie padła, ale również ten produkt będziemy chcieli skomercjalizować. Do sprzedaży przygotowujemy też nasze wcześniejsze rozwiązania, cały czas rozmawiamy z potencjalnymi kontrahentami i instytucjami. Jednak wprowadzanie na rynek rozwiązań robotycznych wymaga czasu — zaznacza Marek Sadowski.

Rój pod kontrolą

Robotics Inventions stara się go nie marnować i jednocześnie pracuje nad kilkoma produktami — ma już gotowy prototyp systemu do sterowania rojem robotów (RI FLEET).

Projekt ten jest współfinansowany z wdrażanego przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka, działanie 1.4 „Wsparcie projektów celowych” (oś priorytetowa 1 „Badania i rozwój nowoczesnych technologii”). Kwota dofinansowania wynosi ponad 2,77 mln zł, przy wartości projektu rzędu 4,27 mln zł.

— W tym przypadku kontrola kilku pracujących jednocześnie robotów może się odbywać z poziomu jednej konsoli, co może ułatwić wykonywanie zadań służbom celnym, straży pożarnej, ale przyszłość dla naszego rozwiązania widzimy również w rolnictwie, leśnictwie, ochronie budynków, ochronie infrastruktury krytycznej — wylicza Marek Sadowski.

Również ten produkt został nagrodzony, w dodatku już w początkowej fazie prac nad projektem. Firma została zauważona podczas wojskowego konkursu dla robotów Military Elrob 2012 w Szwajcarii.

Na rynku globalnym

Dotychczas firma tworzyła bazę produktową, teraz stoi przed kolejnym krokiem, komercjalizacją autorskich rozwiązań. I poszukuje inwestora — funduszu venture capital lub private equity. Kapitał i branżowe kontakty są niezbędne, bo właściciele Robotics Inventions mają globalne ambicje; dla ich konceptu polski rynek może się okazać za mały. Dotychczas firma była rozwijana głównie przy wsparciu aniołów biznesu i pieniędzy unijnych.

— Wkład inwestorski mają również zatrudnieni w niej inżynierowie. Robotics Inventions od początku funkcjonuje w mało znanym w Polsce, zaś popularnym w Dolinie Krzemowej, modelu, w którym udziały w firmie mają również jej pracownicy. To pewnego rodzaju rekompensata mniejszego niż korporacyjne wynagrodzenia, ale również motywacja do budowania wspólnego przedsięwzięcia — tłumaczy Marek Sadowski.

Obecnie firma ma w sumie 43 inwestorów. Spory wkład wniósł pozyskany w 2011 r. anioł biznesu (prywatny inwestor), który w zamian za 600 tys. USD objął 30 proc. udziałów w spółce.

— Tym razem poszukujemy inwestora instytucjonalnego. Chcemy przejść z poziomu early stage do globalizacji naszego biznesu — zaznacza Marek Sadowski. Firma obecnie otwiera swoje biuro w Stanach Zjednoczonych, w czym pomógł m.in. udział w programach: „10 dni na start”, czyli biuro akceleracyjne Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Waszyngtonie oraz „Go Global” Narodowego Funduszu Badań i Rozwoju.