Ropa Brent podrożała w poniedziałek w Londynie w reakcji na zniszczenie przez sabotażystów głównego rurociągu w Iraku. Handlujący obawiają się, że może minąć kilka miesięcy, zanim iracka ropa na dobre powróci na rynki światowe. Analityków niepokoją też walki etniczne w Nigerii. Baryłka surowca z dostawą w październiku kosztuje 29,2 USD, o 1,4 proc. więcej niż w ubiegłym tygodniu.
Na magistrali, która łączy północne pola naftowe w Iraku z tureckim terminalem Ceyhan nad Morzem Śródziemnym, doszło do eksplozji w piątek. Według przedstawicieli amerykańskiej armii, naprawa ropociągu zajmie co najmniej miesiąc.
Analitycy uważają, że z powodu ataków na infrastrukturę przemysłu naftowego w Iraku eksport irackiej ropy dopiero w połowie przyszłego roku może wrócić do normy.
Surowiec Brent z dostawą w październiku podskoczył w poniedziałek o 39 centów (lub 1,4 proc.) do 29,20 dolarów za baryłkę. W ciągu ostatnich trzech miesięcy ropa w Londynie zdrożała o 14 proc. Na nowojorskim parkiecie NYME za wrześniowe dostawy płacono o 38 centów więcej, do 31,43 dolarów za baryłkę.
Przed interwencją zbrojną w Iraku rurociąg transportował do Turcji 1 mln baryłek ropy naftowej dziennie. Magistralę ponownie otwarto zaledwie dwa dni przed piątkowym zamachem.
Zmartwieniem pozostają także walki etniczne w nigeryjskim mieście Warri. Podobne wypadki w marcu zmusiły zachodnie koncerny do ewakuacji części maszyn, co ograniczyło wydobycie ropy w tym kraju o 40 proc.
ONO, PAP, AFP