Z produkcji owoców — jabłek, borówek amerykańskich czy porzeczek — i handlu nimi na skalę światową jesteśmy znani. W ich cieniu niepostrzeżenie rosną produkcja oraz eksport drzewek i krzewów owocowych. Mocni jesteśmy też w innych roślinach, a wiele wskazuje na to, że ruch w branży będzie coraz większy. Pomogą… inwestycje drogowe i smog.
Alternatywa
Rośliny żywe — tak Główny Urząd Statystyczny (GUS) określa kategorię, w której mieszczą się drzewa, krzewy i sadzonki. Ich sprzedaż zagraniczną zwiększyliśmy ze 141 mln zł w 2006 r. do 354 mln zł w 2015. Całorocznych danych za 2016 r. jeszcze nie ma. Sadownicy mówią jednak o poruszeniu, a nawet eksportowym boomie.
— Sprzedaż owoców do Rosji jest zablokowana, więc Rosjanie inwestują w sady. Duże nasadzenia widać też m.in. w Mołdawii, na Białorusi i w Kazachstanie, które mogą eksportować do Rosji, więc opłacalność produkcji jabłek znacznie tam wzrosła. Nasi szkółkarze, którzy wyspecjalizowali się również w drzewkach dla sadowników, mówią o dużym wzroście popytu z tamtego regionu. Specjalizacja wymagała jednak ponad 20 lat pracy. Początkowo materiał importowaliśmy z Holandii, ale polscy przedsiębiorcy szybko postanowili wykorzystać potencjał i staliśmy się istotnym graczem na rynku drzewek — mówi Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP. Z danych GUS wynika, że Rosja kupiła od nas w ciągu trzech kwartałów 2016 r. rośliny za niemal 67 mln zł, a cała Europa Wschodnia — za ponad 101 mln zł. Jednak nie tylko perspektywy drzew i krzewów owocowych są obiecujące.
Klimat
— O dynamicznym rozwoju branży świadczą rosnąca skala działania szkółek i poszerzanie oferty, a o rosnących zakupach Polaków — rozwój centrów ogrodniczych i powiększające się działy roślin w supermarketach. Popyt nakręcają też inwestycje — budowa dróg, osiedli, biurowców i walka ze smogiem. Każda nowa autostrada wymaga zazielenienia — potrzebne są drzewa i krzewy wzdłuż drogi i w miejscach obsługi podróżnych. Kolejne powstające osiedla i biurowce też muszą być zazieleniane. Rośliny mogą też wspomóc władze w walce ze smogiem. Naukowcy zbadali, które gatunki i odmiany pochłaniają najwięcej toksycznych substancji, i polscy szkółkarze są w stanie je dostarczać — mówi Wojciech Wróblewski, prezes Związku Szkółkarzy Polskich (ZSP) i producent roślinach ozdobnych Gospodarstwo Szkółkarskie Wróblewscy. Tłumaczy, że sukces w Europie polscy szkółkarze zawdzięczają m.in. dwóm naturalnym przewagom — centralnemu położeniu, która pozwala zaopatrywać Wschód i Zachód, oraz warunkom klimatycznym, dzięki którym nasze odmiany są m.in. bardziej mrozoodporne.
— Przy dzisiejszych zmianach klimatu i nagłych załamaniach pogody jest to istotna zaleta. Kolejne atuty to umaszynowienie i relatywnie niskie koszty robocizny w porównaniu z producentami zachodnimi. Dzięki temu zaopatrujemy centralną i wschodnią Europę, a część asortymentu trafia do Holandii, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Wybrane rośliny znajdują też nabywców w Japonii, Chinach i USA, choć to śladowe ilości — mówi Wojciech Wróblewski. Jego zdaniem, o znaczeniu naszych szkółkarzy świadczy też ich powszechna obecność na światowych targach — w Rosji, Czechach, Holandii, Szwecji, Niemczech, Turcji a nawet Chinach. W Warszawie też odbywa się duża międzynarodowa wystawa szkółkarska.
Moda
— Niestabilny rubel i niedawne decyzje władz rosyjskich nieco nam psują rozwój sprzedaży na Wschodzie. Żeby dostarczać tam materiał, szkółki muszą przejść atestację. W zeszłym roku została przeprowadzona ponownie i Rosjanie znacznie ograniczyli liczbę dopuszczonych podmiotów. Cały czas jednak możemy zaopatrywać okoliczne rynki i z tego korzystamy. Niewykorzystany potencjał tkwi jeszcze w krajach skandynawskich i zachodnich. Zachód upatruje w nas odbiorców, a nie dostawców, ale w związku ze zmianami klimatycznymi to my mamy asa w rękawie — twierdzi prezes ZSP. Na rynek wpływają też mody. Obecnie, jak podaje Wojciech Wróblewski, wielką popularnością nad Wisłą cieszą się hortensje i ozdobne trawy. Modna jest też lawenda.
— Jako kraj wyróżniamy się stosunkowo wysokim udziałem roślin iglastych w sprzedaży, Zachód od nich odszedł na rzecz roślin liściastych, kwitnących i bylin. U nas proporcje też się zmieniają, ale powoli. Polacy podróżują po świecie i widzą mnóstwo roślin kwitnących, zmieniających się wraz z porami roku. Wracają i też chcą je mieć w swoim ogrodzie. Rośliny iglaste dają natomiast stabilność, pełnią funkcję ochronną — mówi Wojciech Wróblewski.