Zmieniający barwę aleksandryt nazywany był w XIX w. talizmanem tamtych czasów. Współczesny rynek kamieni kolekcjonerskich nie daje jednak powodów, żeby z określenia rezygnować, chociaż bardziej niż magiczne właściwości, cenione są rzadkość w obiegu i wysokie ceny. Czyste okazy o intensywnej barwie i sporych rozmiarach osiągają na aukcjach stawki rzędu 100 tys. USD za karat — możemy przyjąć, że to okazja, bo płacimy w pewnym sensie i za fioletowy ametyst, i za zielony szmaragd.

Dwa w jednym
Aleksandryty znane są właściwie mniej niż 200 lat, ale w porównaniu z różnymi kamieniami szlachetnymi zdobiącymi monarsze berła wielu dynastii ich historia jest nawet bogatsza. Odmiana odkryta została przypadkiem, kiedy w dolinie rzeki Tokowaja na Środkowym Uralu poszukiwano szmaragdów. Jeszcze zanim znaleziono dla niej nazwę, za właściwe uznano chociażby określenie proroczy kamień rosyjski, głównie ze względu na silny optyczny efekt, który nikomu nie był do tej pory znany.
W zależności od rodzajuoświetlenia, aleksandryty wykazują charakterystyczną zmianę barwy — przy oświetleniu naturalnym są niebieskozielone lub zielone, a przy sztucznym fioletowoczerwone. Na początku zaimponowało to lokalnym wróżbitom i nadwornym kronikarzom, zaraz potem naukowcom, a później dysponującym nadwyżkami kapitału kolekcjonerom, którzy stosunkowo szybko zaliczyli trudny w pozyskiwaniu kamień do aktywów najwyższej klasy.
Rosyjskie złoża, skąd pochodziły okazy najlepszej jakości i o największej masie, przez ponad 140 lat były jedynymi na świecie, chociaż przyjmuje się, że w XIX w. wydobyto z nich zaledwie 2 tony tego surowca. Spore aleksandryty zdobiły więc kosztowności wytwarzane dla carskiego dworu, a trochę mniejsze oprawiano w wiktoriańską biżuterię w Wielkiej Brytanii.
Na rynku jubilerskim sytuacja zmieniła się dopiero pod koniec lat 80. ubiegłego wieku, kiedy złoża odkryte zostały również w Brazylii — szczęśliwie dla kolekcjonerów, postęp w wydobyciu jest jednak na tyle mały, że we współczesnej biżuterii wysokiej klasy talizman godny cara rzadko kiedy się pojawia.
Marka cara
Obecnie złoża rosyjskich aleksandrytów nie są już eksploatowane, uralską kopalnię zamknięto, a pochodzące z niej kamienie znaleźć można głównie w muzeach i tam, gdzie praktycznie nie ma do nich dostępu, czyli w kolekcjach prywatnych. Zdarza się natomiast, że wystawiane na sprzedaż okazy fałszywie określa się jako rosyjskie, pomimo że badaniami ich składu chemicznego potwierdzić można, że region ich wydobycia położony jest możliwie najdalej od Uralu.
Zabieg ma na celu nie tyle przyciągnięcie uwagi tamtejszych oligarchów, ile ogólne podwyższenie ceny, dlatego że pod względem jakości dla proroczych kamieni praktycznie nie ma konkurencji ani z Brazylii, ani z Indii, ani nawet z Afryki. Ze względu na swoją specyfikę złoża aleksandrytów są trudne do znalezienia, na rynku dominuje więc surowiec średniej klasy, przeważnie produkcji indyjskiej.
Dostępne są też aleksandryty tanzańskie i madagaskarskie, a także te z Brazylii, przy czym najlepsze okazy eksportowano stamtąd na ogół do Stanów Zjednoczonych czy Japonii.
Głównym rynkiem obrotu jest więc USA, ale mylne byłoby wrażenie, że wieści o aukcjach rozchodzą się tylko regionalnie, bo najrzadsze, kilkukaratowe kamienie, po oszlifowaniu, znajdują nabywców na całym świecie.
Szczególnie że jako lokata kapitału rosyjski minerał jest właściwie niezniszczalny, a przynajmniej nieporównywanie bardziej odporny niż na przykład rosyjski obraz. Aleksandrytowi nie zaszkodzą ani temperatura czy światło, ani nawet chemikalia, a w przeciwieństwie do malowidła sprawdzić się powinien też w kasynie. Kamień pomaga podobno w odnajdywaniu zgubionych pieniędzy i może przynosić szczęście hazardzistom — pod warunkiem że kupimy go od środy do piątku i będziemy nosić przez dwie godziny po zachodzie słońca.