Podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu przedstawiciele biznesu nie do końca wiedzieli, w którą stronę za nieco ponad miesiąc zawieje w Polsce polityczny wiatr, a napływające w trakcie wydarzenia wiadomości — w rodzaju znacznie głębszej niż oczekiwano obniżki stóp procentowych — jeszcze bardziej wzmacniały wrażenie przedwyborczej niepewności i nieprzewidywalności. W tych okolicznościach Jacek Chwedoruk, dyrektor zarządzający w banku inwestycyjnym Rothschild & Co i szef warszawskiego biura tej firmy, rozmawiał z inwestorami zagranicznymi, a PB porozmawiał z nim. Przedwyborczą gorączką należy się przejmować?
— Myślę, że politycznie potrzebna była większa obniżka niż 0,25 punktu bazowego, bo takiej w gruncie rzeczy nikt by nie zauważył. W krótkim terminie jest to może powód do niepokoju dla rynków finansowych, ale już w perspektywie kilkumiesięcznej niekoniecznie. Z punktu widzenia inwestorów, którzy zastanawiają się nad lokowaniem pieniędzy w Polsce, to w gruncie rzeczy nieistotne: nikt nie będzie uzależniał decyzji np. o obliczonej na dekadę inwestycji od tego, jakie stopy mamy w Polsce we wrześniu 2023 r. — mówi Jacek Chwedoruk.
Energetyczne potrzeby
Z perspektywy inwestorów zagranicznych przyglądających się Polsce najważniejsze jest to, kiedy — i czy w ogóle — odkręcony zostanie kurek z unijnymi pieniędzmi.
— Kluczową kwestią — zahaczającą o politykę — jest sprawa Krajowego Planu Odbudowy i finansowania planu inwestycji, który został już sformułowany. To jest coś, na co wpływ może mieć wynik wyborów, dlatego inwestorzy czekają na rozstrzygnięcie: jeszcze rok temu pytano, czy KPO będzie za miesiąc czy za dwa, teraz można zastanawiać się, czy będzie za dwa lata albo w ogóle — mówi Jacek Chwedoruk.
Podczas paneli dyskusyjnych na Forum Ekonomicznym w Karpaczu sporo mówiło się o trendach nearshoringu i friendshoringu, czyli skracania łańcuchów dostaw i lokowania produkcji w państwach, z którymi jest się w sojuszu wojskowym. Zdaniem Jacka Chwedoruka istotniejsze są jednak inne trendy.
— Polska jest odbiorcą megatrendów globalizacyjnych, z których najważniejsze są dwa. Pierwszy to digitalizacja, w ramach której granice w praktyce nie grają roli — inwestycje w większości można lokować w konkretnych krajach wyłącznie ze względu na rachunek ekonomiczny, a nie położenie geograficzne. Drugi trend to transformacja energetyczna. Tu już nie można się obyć bez drogich inwestycji czy to w OZE, czy w energię atomową, a w dłuższej perspektywie nie ma co liczyć na osiągnięcie energetycznej samowystarczalności. Największe inwestycje, coraz częściej transgraniczne, będą nas czekać właśnie w energetyce — mówi szef polskiego biura Rothschild & Co.
Azjatycka ekspansja
Nearshoring jest popularnym hasłem, ale jednocześnie w Polsce widać dużą aktywność inwestorów z Azji i intensywne kontakty handlowe na tej linii.
— Nie chodzi wyłącznie o zakupy sprzętu wojskowego w Korei. Zainteresowanie szeroko pojętych inwestorów azjatyckich Polską jest spore — od krajów Dalekiego Wschodu przez np. Malezję i Singapur po państwa z Zatoki Perskiej. Mniejsza niż wcześniej jest tylko aktywność chińska — mówi Jacek Chwedoruk.
W poprzedniej dekadzie inwestorzy azjatyccy interesowali się w pierwszej kolejności infrastrukturą, która mogła pomagać w eksporcie ich towarów.
— Teraz zakres zainteresowań jest szeroki: od ciężkiego przemysłu po branżę technologiczną. To wszystko w pewien sposób łączy się z oczekiwaniami w sprawie KPO. Bez tego programu w Polsce mamy do czynienia z pewną luką inwestycyjną, która sprawia, że bardziej potrzebni są inwestorzy oferujący wysoki wkład własny w nowe projekty. W zamian oczekują np. wyboru własnych wykonawców czy gwarancji popytu na swoje rozwiązania. To niekoniecznie jest najbardziej efektywne z punktu widzenia interesów państwa, bo w teorii lepiej wybrać dostawcę po prostu najlepszego, a finansowanie inwestycji zorganizować niezależnie. W suboptymalnych warunkach trzeba jednak sobie jakoś radzić — mówi szef warszawskiego biura Rothschild & Co.
Transformacja energetyczna w najbliższych latach może odbić się czkawką polskim firmom, które są elementem globalnych łańcuchów dostaw. Odbiorcy weryfikują ślad węglowy dostawców, a polski przemysł na elektrownię jądrową poczeka jeszcze długie lata, a z samego OZE się nie utrzyma i jeszcze długo będzie korzystał z energii produkowanej w elektrowniach węglowych. Czy grozi mu to, że ze względów na wymogi ESG straci klientów?
— Nie demonizowałbym tego problemu. Sądzę, że w praktyce zostanie on rozwiązany dzięki pewnej dozie manewrowania, by nie powiedzieć, że greenwashingu. Efektywność energetyczną firm można przedstawiać w różny sposób, ważny jest nie tylko efekt czy stan obecny, ale też trend. A trend polskie firmy będą miały dobry, bo przecież z roku na rok będą ograniczały wykorzystanie energii z węgla na rzecz energii z wiatru czy słońca. Sądzę, że polscy przedsiębiorcy sobie z tym poradzą — zaostrzające się wymogi ESG są ryzykiem, ale takim ryzykiem, którym da się zarządzać — mówi Jacek Chwedoruk.
Giełdowe wyczekiwanie
Rothschild & Co zajmuje się m.in. doradztwem przy fuzjach i przejęciach, których w tym roku jest mniej niż w poprzednim.
— Liczba transakcji spadła o ponad 20 proc., ale trzeba zaznaczyć, że to spadek w stosunku do rekordowych poziomów. Rynek transakcyjny, tak jak przemysł czy inne branże, musi przyzwyczaić się do cykliczności i to nie jest duży problem. Problemem jest zaburzenie cyklu jakimś nowym, negatywnym trendem. Dziś jednak można oczekiwać poprawy sytuacji: spadek kosztów finansowania zwiększa chęć do przejmowania firm i konsolidacji branży, opłacalność takich projektów rośnie — mówi Jacek Chwedoruk.
O ile prywatnych transakcji nieco ubyło, o tyle na rynku publicznym mamy do czynienia z posuchą — dochodzi do wezwań, ale ostatnie duże debiuty odbyły się w grudniu 2021 r.
— W regionie mieliśmy już jaskółkę poprawy, bo w Rumunii wartą około 2 mld USD ofertę zrealizowała w tym roku Hidroelectrica, choć to z wielu względów było specyficzne IPO. W Polsce tak naprawdę rynek czeka na Żabkę — jeśli warunki będą dobre dla niej, to będą też dobre dla wielu mniejszych debiutantów. Żabka zaczęła już jakiś czas temu budować dynamikę potrzebną przy takim debiucie: przedstawia coraz bardziej szczegółowe dane i tworzy historię wzrostową, która jest konieczna, by przekonać inwestorów. Plusem jest to, że detaliczny handel spożywczy to sektor, który w każdym otoczeniu gospodarczym dobrze sobie radzi. W Rumunii przy Hidroelektrice dużą rolę odegrały miejscowe fundusze emerytalne, za którymi przyszedł znacznie większy kapitał zagraniczny. Na GPW będzie podobnie, ale bez wątpienia bez IPO Żabki trudno oczekiwać ożywienia pod kątem debiutów — mówi Jacek Chwedoruk.

