Zapowiedź wprowadzenia Osobistych Kont Inwestycyjnych to - według Waldemara Markiewicza, prezesa Izby Domów Maklerskich - dobry krok w kierunku rozwoju polskiego rynku kapitałowego. Jednak nowe narzędzia czy zachęty to nie wszystko. Rynek kapitałowy potrzebuje także wysoko umocowanego w strukturach władzy urzędnika specjalisty z branży, który zajmie się nim i tylko nim.
- To nie jest branża jak każda inna. To element odpowiadający za zasilanie gospodarki w kapitał wyższego ryzyka. Dlatego potrzebujemy ambasadora polskiego rynku kapitałowego wśród polskich decydentów i na poziomie Unii Europejskiej – tłumaczy Waldemar Markiewicz.
Energetyczny wzorzec
Według szefa Izby Domów Maklerskich tym ambasadorem powinien być pełnomocnik rządu w randze co najmniej wiceministra. Chodzi o stanowisko podobne do tego, jakie od listopada 2024 r. zajmuje Wojciech Wrochna, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
Zdaniem Waldemara Markiewicza stworzenie takiego stanowiska jest szczególnie ważne w kontekście prac nad Unią Oszczędności i Inwestycji, zwaną wcześniej Unią Rynków Kapitałowych. W połowie lipca Komisja Europejska zakończyła konsultacje społeczne związane z Unią Rynków Kapitałowych i prawdopodobnie jeszcze w 2025 r. zaprezentuje jej projekt, który stanie się przedmiotem dyskusji polityków w Parlamencie Europejskim i Radzie Europejskiej.
- Minister Andrzej Domański ma ogrom tematów bieżących kluczowych dla budżetu państwa, więc to oczywiste, że nie będzie miał czasu, by na forum unijnym tworzyć jakieś alianse związane z Unią Oszczędności i Inwestycji. Potrzebuje do pomocy kogoś, kto się na rynku zna i będzie na tyle wysoko umocowany, by się z nim liczono na form krajowym i unijnym. Musi to być ktoś dysponujący specjalistyczną wiedzą na temat rynku kapitałowego, a nie zajmujący się tym przy okazji innych funkcji. Brak wiedzy eksperckiej kończy się akceptacją na forum unijnym rozwiązań, które specjalistów przyprawiają o ból głowy, ważnych co do idei i kierunku, ale problematycznie rozwiązanych w szczegółach – twierdzi Waldemar Markiewicz.
Dlatego wiceminister finansów Jurand Drop to jego zdaniem za mało. Poza częścią resortu zajmującą się rynkiem kapitałowym podlegają mu m.in. departamenty długu publicznego, efektywności wydatków publicznych i rachunkowości, gwarancji i poręczeń. Sam rynek kapitałowy zaszyty jest zaś w departamencie rozwoju rynku finansowego, który zajmuje się również bankami i ubezpieczycielami.
- System bankowy i ubezpieczeniowy są świetnie rozwinięte, a na rynku kapitałowym w ostatnich kilkunastu latach doszło do regresu. Pomijając obecny rok, podstawowy miernik głębokości rynku, jakim jest kapitalizacja spółek notowanych na giełdzie do PKB, spadł w ostatnich 10 latach z około 30 do blisko 20 proc., podczas gdy średnia unijna to około 60 proc., a w krajach wysoko rozwiniętych jest to nawet ponad 100 proc. Stawianie na rynek kapitałowy jest tym ważniejsze dla Polski, że to my musimy nadrobić zaległości rozwojowe do krajów wyżej rozwiniętych. Trzeba zwiększyć innowacyjność i produktywność gospodarki, która jest znacznie poniżej średniej europejskiej, a do tego potrzeba rynku kapitałowego – podkreśla Waldemar Markiewicz.
Niepokojące konsultacje społeczne
Jego zdaniem z treści pytań zadawanych przez Komisję Europejską w ramach konsultacji społecznych dotyczących Unii Oszczędności i Inwestycji wynika, że rozważany jest wariant centralizacji europejskiego rynku kapitałowego. Chodziłoby o jedną giełdę, jeden centralny depozyt (będący odpowiednikiem naszego KDPW) i jeden organ nadzoru w postaci ESMA (Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych), która przejęłaby kompetencje KNF związane z rynkiem kapitałowym.
- To krok za daleko. Taką koncepcję teoretycznie można uzasadnić, ale muszą istnieć stacje zasilania w kapitał podwyższonego ryzyka tam, gdzie istnieją przedsiębiorstwa, które tego potrzebują. Szczególnie te małe. A w lokalne firmy z sektora MŚP inwestują przede wszystkim lokalni inwestorzy. Centralizacja prowadzi do marginalizacji rynków lokalnych, a więc utrudni pozyskiwanie kapitału na rozwój polskich przedsiębiorstw – uważa Waldemar Markiewicz.
Zdaniem prezesa Izby Domów Maklerskich obraz wyłaniający się z konsultacji jest taki, że nawet jeśli nie dojdzie do formalnej centralizacji europejskiego rynku kapitałowego, to Unia Oszczędności i Inwestycji może zawierać szereg mechanizmów sprawiających, że istnienie rynków lokalnych będzie coraz bardziej problematyczne.
Jako przykład wskazuje projekt unijnego rozporządzenia w sprawie dostępu do danych finansowych (FiDA).
- FiDA sprowadza się do tego, że lokalny dom maklerski inwestujący w relacje z klientem ma sfinansować przygotowanie interfejsu, który ułatwi odebranie mu tego klienta, gdy jakiś globalny gracz zainteresuje się jakimś rynkiem lokalnym i zaoferuje na nim ceny dumpingowe – streszcza istotę projektu Waldemar Markiewicz.
Obecnie można bez problemu przenieść aktywa z jednego polskiego domu maklerskiego do innego czy też zlecenia stałe z rachunku w jednym banku na rachunek w innym. Izba Domów Maklerskich zwraca uwagę, że w rozporządzeniu FiDA chodzi nie tyle o sam transfer aktywów, co o podzielenie się z nowym brokerem klienta właściwie wszelką wiedzą, jaką się zebrało na temat jego profilu ryzyka i preferencji co do obrotu instrumentami finansowymi, a więc transakcji, jakie przeprowadzał w przeszłości.
- Tu jest problem. To jest wiedza, która jest gromadzona przez wiele lat, a zgodnie z projektem FiDA wszelkie informacje na ten temat, a więc pewne know-how, może być łatwo przejęte przez inną firmę – mówi Jarosław Kubiak, dyrektor zarządzający Izby Domów Maklerskich.
- Próbuje się to wprowadzić pod hasłem interesu klientów. Ale to jest przede wszystkim w interesie globalnych graczy i może marginalizować lokalnych brokerów. Tymczasem to lokalni brokerzy doradzają lokalnym firmom poszukującym kapitału. Jak zmarginalizujemy lokalnych brokerów, to zmarginalizujemy te usługi świadczone na rzecz średnich i małych firm. Będzie to kontrproduktywne do jednego z głównych celów Unii Oszczędności i Inwestycji, jakim ma być zwiększenie finansowania firm z sektora MŚP przez rynek kapitałowy i zmniejszenie ich uzależnienia od systemu bankowego – dodaje Waldemar Markiewicz.
Podobne zdanie ma na temat tzw. skonsolidowanych taśm danych, ogólnonunijnych benchmarków wyznaczających value for money poszczególnych produktów inwestycyjnych, pomysłu, by na jednym parkiecie operował tylko jeden animator rynku, oraz automatycznego przechodzenia dyrektyw w rozporządzenia, co sprawiałoby, że unijne przepisy nie mogłyby być w najmniejszym choćby stopniu dostosowywane do lokalnych warunków, ale wszędzie były dokładnie takie same.
- Pewne praktyki dostosowane do specyfiki rynków lokalnych muszą zostać wbudowane w Unię Oszczędności i Inwestycji – podkreśla Jarosław Kubiak.
Nie szkodźmy polskiej gospodarce
- Naszym nadrzędnym celem powinno być nadrobienie zaległości rozwojowych i zwiększenie zamożności społeczeństwa. W tym kontekście przyciągnięcie kapitału do Polski i ograniczenie eksportu oszczędności za granicę jest dla nas znacznie większym wyzwaniem niż dla Niemiec czy Francji. W związku z tym rozwiązania ułatwiające marginalizację polskiego rynku kapitałowego szkodzą polskiej gospodarce. Polski rząd powinien zabezpieczyć nasz interes na forum unijnym. Do tego potrzebny nam jest ekspert w randze ministerialnej, który tym się zajmie, ponieważ to, co się dziś decyduje, będzie miało wpływ na kolejne dekady – mówi Waldemar Markiewicz.
Zarazem podkreśla, że nie jest przeciwnikiem Unii Oszczędności i Inwestycji jako takiej. Popiera np. ujednolicenie praktyk nadzorczych czy harmonizację przepisów w zakresie ochrony inwestorów.
- To tak jak z harmonizacją przepisów ruchu drogowego. Chcemy, by wszyscy w Europie jeździli po prawej stronie, bo tak jest łatwiej współpracować ze sobą. Budujemy jeden obszar gospodarczy, więc elementy, które w tym przeszkadzają, trzeba eliminować, a te, które pomagają, harmonizować i ujednolicać – podsumowuje Waldemar Markiewicz.