Rynek mieszkań to wyzwanie

Marta Sieliwierstow
opublikowano: 2010-12-29 11:11

Więcej rozpoczętych budów, niższe ceny, większa elastyczność banków - tak wyglądała sytuacja na rynku mieszkań w 2010 r.

Aż trzy na cztery osoby kupujące mieszkanie korzystają z kredytu. Dlatego niemal całkowite wstrzymanie udzielania pożyczek klientom indywidualnym i deweloperom w 2009 r. spowodowało stagnację na rynku.

Ceny na rynku pierwotnym wreszcie się ustabilizowały.
Ceny na rynku pierwotnym wreszcie się ustabilizowały.
None
None

- Łagodniejsza polityka kredytowa banków w 2010 r. przełożyła się na wzrost zdolności kredytowej. Trzyosobowa rodzina ze średnim dochodem 5 tys. zł netto mogła liczyć na 370 tys. zł na kredytu w styczniu, a w grudniu już na jakieś 420 tys. zł - twierdzi Bartosz Turek, analityk rynku nieruchomości Home Broker.

W 2010 r. łatwiej też było uzyskać kredyt deweloperom, którzy coraz śmielej rozpoczynali kolejne inwestycje.

- To banki, udzielając lub nie udzielając kredytów inwestycyjnych, zdecydowały, którzy deweloperzy będą mogli powrócić na rynek budownictwa mieszkaniowego, a którzy nie. Taki mechanizm, choć zapewne dla samych zainteresowanych dosyć brutalny, okazuje się skutecznym sposobem kształtowania rynku - ocenia Małgorzata Pajor, dyrektor biura Ober-Haus.

Banki jednak nadal wymagają od deweloperów wkładu własnego i sporej przedsprzedaży mieszkań - około 30 proc.

W ostatnich 12 miesiącach ceny nieruchomości niewiele się zmieniły. Od szczytu hossy na przełomie 2007 i 2008 r. spadły o 10-15 proc. W kolejnych miesiącach nadal powinny się utrzymywać na stałym poziomie. Na rynek wpływał też program rządowych dopłat "Rodzina na swoim", który w dużym stopniu decydował o wysokości cen metra kwadratowego.

- Przy kontynuacji polityki kredytowej banków należy się spodziewać dalszego ożywienia na rynku mieszkaniowym w 2011 r. Nie oznacza to jednak, że przestanie być wyzwaniem dla inwestorów - sumuje Małgorzata Pajor.