Najnowsze dane o sprzedaży detalicznej pokazują fundamentalnie mocny obraz tej części polskiej gospodarki. Sprzedaż jest na rosnącej trajektorii, nawet jeżeli efekty sezonowe wywołują dużą zmienność. Jednocześnie od strony nastrojów firm nie widać mocnego ożywienia. Na poziomie mikroekonomicznym tego silnego konsumenta niespecjalnie widać.
W poniedziałek GUS podał, że sprzedaż detaliczna w cenach stałych wzrosła w listopadzie o 3,1 proc. rok do roku. Jest to wprawdzie mniej niż 5,1 proc. zanotowane w październiku, ale po odjęciu efektów sezonowych dynamika utrzymała się na wysokim poziomie: 5,5 proc. w listopadzie po 5,6 proc. w październiku. Są to wartości wyższe niż średnia historyczna i wyższe niż w pierwszej części roku, więc wynika z nich, że gospodarka znajduje się w fazie cyklicznego ożywienia.
Pozytywny obraz jest wzmacniany przez fakt, że relatywnie szybko rośnie sprzedaż dóbr trwałego użytku, takich jak meble, sprzęt elektroniczny czy samochody i części do nich.
Jednak obraz handlu wygląda inaczej z perspektywy badań nastrojów przedsiębiorstw. Odsetek firm handlowych, które raportują problem z popytem, systematycznie rośnie – w listopadzie wyniósł 34 proc., czyli o 4 pkt proc. więcej niż przed rokiem. Pod tym względem obecny rok jest gorszy niż poprzedni.
Jak to możliwe, że sprzedaż przyspiesza, a postrzeganie popytu przez firmy pogarsza się?
Wyjaśnieniem może być to, że konsument jest bardzo wrażliwy cenowo. Czyli w istocie kupuje więcej, ale jest też bardziej skłonny do rezygnacji z zakupu przy wyższych cenach. Warto pamiętać, że popyt to nie jest sam wolumen sprzedaży, ale relacja cen i sprzedaży. Pogorszenie popytu może oznaczać, że wprawdzie sprzedaż rośnie, ale wrażliwość sprzedaży na ceny również. Moc cenowa firm jest niska.
W badaniach koniunktury widać, że odsetek firm przewidujących podwyżki cen jest najniższy od dokładnie pięciu lat, czyli okresu lockdownu na jesieni 2020 r.
Potwierdzeniem tej tezy są też badania nastrojów konsumentów, które pokazują, że skłonność do oszczędzania rośnie szybciej niż skłonność do zakupów.
To nie jest więc tak, że wszyscy radośnie płyną na tej fali koniunktury. Dziś na rynku rządzi konsument, który przebiera sobie w ofertach, a jak mu się nie podoba, to więcej oszczędza.
