Rząd żąda entuzjazmu

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2014-04-23 00:00

Po posiedzeniu Rady Ministrów wreszcie się wyjaśniło, dlaczego w Wielkanoc premier Donald Tusk telewizyjnie katował uszy Polaków skrzeczeniem „Hey Jude”.

Okazało się, że robił za support dla Paula McCartneya, którego wersja oryginalna stała się ścieżką dźwiękową triumfalnego teledysku rządowego z okazji dziesięciolecia Polski w Unii Europejskiej. Lejtmotywem roku 2014 jest ćwierćwiecze polskich przemian, w którego cieniu znalazła się dekada unijna. Ale srebrna rocznica przełomowych wyborów (4 czerwca) przypada dopiero po wyborach do Parlamentu Europejskiego (25 maja), zatem rządowa propaganda postanowiła uderzyć datą unijną (1 maja), idealną do wykorzystania w kampanii.

Ekipa PO-PSL zrządzeniem losu otrzymała już kilka kalendarzowych premii. Była taką prezydencja Rady UE, przydzielona Polsce na drugie półrocze 2011 już dekadę temu. Ale zbiegła się z wyborami krajowymi i była wizerunkowym samograjem. Teraz podobną rolę pełnią oba jubileusze. Wywołuje to głęboki stres rywali, w pierwszej kolejności PiS, ale w kontekście unijnym jeszcze bardziej SLD. W 2004 r. wprowadzającymi Polskę byli przecież Leszek Miller z Aleksandrem Kwaśniewskim, a PO z Donaldem Tuskiem oczywiście stuprocentowo popierała akcesję, ale się nie liczyła i siedziała wtedy cicho.

Podczas wtorkowej prezentacji najbardziej upamiętnił się wyjątkowo nie Donald Tusk. Tym razem szefa przebiła wicepremier Elżbieta Bieńkowska, zadziwiona reakcją dziennikarzy: „Państwo zareagowali dość obojętnie, mam nadzieję, że nie są państwo reprezentatywną próbą (...), państwo jacyś bardzo ponurzy, naprawdę was ten spot nie ruszył?”. Otóż byliśmy właśnie nadzwyczaj reprezentatywni dla ogółu Polaków, których unijne nadzieje wiązały się z oczekiwaniem, by wybudowanie odcinka drogi traktowane było w kategoriach codzienności inżynierskiej, a nie politycznej sławy i chwały.