Wczoraj warszawski sąd rejonowy przychylił się do wniosku części wierzycieli i ogłosił upadłość likwidacyjną Dolnośląskich Surowców Skalnych (DSS). Niecałe dwa tygodnie temu zarząd spółki złożył wniosek o upadłość układową. Podstawą jego finansowania miały być zyski z wydobycia i produkcji kruszyw z dwóch kopalni kruszywa w Piławie Górnej i Kielcach, które są najcenniejszym aktywem spółki. W 2011 r. ta działalność wygenerowała 25-30 mln zł nadwyżki gotówkowej, a w kolejnych latach ma dawać nawet do 40 mln zł. Decyzja sądu jest nieprawomocna.
— Byłem przekonany, że jesteśmy blisko porozumienia z wierzycielami. Będziemy wspierać zarząd w jak najlepszym przygotowaniu zażalenia, na co mamy siedem dni — mówi Rafał Abratański, wiceprezes IDMSA, jednego z wierzycieli i architektów porozumienia.
— Jesteśmy zaskoczeni. Przygotowaliśmy dobry plan naprawczy. Złożymy zażalenie na postanowienie sądu, chcemy udowadniać, że decyzja jest pochopna i krzywdzi przede wszystkim wierzycieli — mówi Paweł Narkiewicz, od kilku tygodni członek zarządu DSS.
Kłopoty DSS wynikają z zaangażowania spółki w budowę odcinka autostrady pomiędzy Łodzią a Warszawą. Spółka najpierw była dostawcą kruszywa dla chińskiego COVEC, potem wspólnie z Bogl a Krysl przejęła budowę, mimo niewielkich kompetencji w tym zakresie.
Zaskoczenie, niezrozumienie
Rafał Abratański po szybkiej lekturze uzasadnienia wylicza kilka powodów, dla których decyzja sądu jest według niego nieprzemyślana. —
Postępowanie przebiegało w trybie niejawnym, bez wysłuchania zarządu i w błyskawicznym tempie, co jest mało zrozumiałe w przypadku tak ważnej i medialnej sprawy. Podniesiono, że zarząd spłacał wierzycieli wybiórczo. Z moich informacji wynika, że regulował te wierzytelności, które były konieczne dla utrzymania produkcji i przygotowania postępowania układowego. Sąd wyraził wątpliwość, czy Kredyt Bank przystąpi do układu. Z moich rozmów z szefami tego banku wynikało, że jak najbardziej. Bank deklarował też konwersję niewielkiej części długu na akcje. I ostatnie: sąd wątpił, czy upadłość układowa zaspokoiwierzycieli lepiej niż likwidacyjna i nie dał temu pomysłowi szansy — mówi wiceprezes IDMSA.
Wyprzedaż akcji
Zobowiązania krótkoterminowe DSS sięgają 757 mln zł, a majątek zaledwie 179,5 mln zł. DSS nie płaci nie tylko podwykonawcom autostrady A2, ale również pracownikom. Ma zaległości podatkowe, w składkach na ZUS i opłatach za wydobywanie kruszyw. Na liście wierzycieli są dziesiątki, głównie małych i średnich firm budowlanych, ale też np. PKP Cargo (13,3 mln zł), Deloitte Doradztwo Podatkowe (3,4 mln zł), Cementownia Warta (1,59 mln zł), Polimex-Mostostal (800 tys. zł), Rafineria Trzebinia (619 tys. zł) czy TUiR Warta (623,5 tys. zł).
Na piątek jest planowane walne zgromadzenie akcjonariuszy DSS. Miało zdecydować o emisji akcji, z której spółka chciała pozyskać 30 mln zł. Poprzez konwersję części długów na akcje zarząd chciałby obniżyć obciążenia finansowe związane z obsługą odsetek od obligacji i kredytów. Jak pisaliśmy w poniedziałek, plan przewidywał znacznie lepsze warunki dla największych wierzycieli: Kredyt Banku i obligatariuszy (głównie z grupy IDMSA; wczoraj Idea TFI poinformowała o przecenie posiadanych papierów — do zera złotych). W gorszej sytuacji są usługodawcy i dostawcy, którzy mieli się zgodzić na umorzenie aż 30 proc. długu i zamianę kolejnych 50 proc. na akcje DSS po kursie 4 zł, czyli dwukrotnie wyższym niż przewidziany dla Kredyt Banku i obligatariuszy. Przegłosowanie układu mogło im pozwolić na odzyskanie jakichkolwiek pieniędzy. Przy upadłości likwidacyjnej będzie o to bardzo trudno. Praktycznie cały majątek DSS jest bowiem zabezpieczony na rzecz wierzycieli finansowych (głównie Kredyt Banku).
— Myślę, że nie odzyskamy ani grosza, spółka jest zbyt zadłużona — mówi Tomasz Różański z firmy TR Construction, jednego z wierzycieli DSS.
Kurs akcji DSS spadł wczoraj do historycznego dna. Na koniec dnia jeden papier był wart 99 groszy, o połowę mniej niż rano.