— Po raz pierwszy od wielu lat będę mogła spokojnie zasnąć i nie będą mi się śnić koszmary. To jeden z najradośniejszych dni w moim życiu. Moja firma jest uratowana — mówiła wzruszona Anna Kubis po wczorajszym wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA). Sąd orzekł, że organa celne bezprawnie ukarały ją domiarem akcyzowym wysokości 350 tys. zł za nalewanie klientom oleju opałowego z dystrybutora wyposażonego w wąż zakończony z tzw. pistoletem. Zdjął też z jej domu hipotekę nałożoną przez urzędników oraz blokady rachunków bankowych. Wyrok jest prawomocny.
![KAMIEŃ SPADŁ JEJ Z SERCA: Anna Kubis (w środku) płacze po usłyszeniu korzystnego
wyroku NSA. Latami walczyła o sprawiedliwość, ponieważ wiedziała, że prawa nie łamała
i że to organy skarbowe popełniły błędy. [FOT. MW] KAMIEŃ SPADŁ JEJ Z SERCA: Anna Kubis (w środku) płacze po usłyszeniu korzystnego
wyroku NSA. Latami walczyła o sprawiedliwość, ponieważ wiedziała, że prawa nie łamała
i że to organy skarbowe popełniły błędy. [FOT. MW]](http://images.pb.pl/filtered/7f0da4af-1c63-4c6a-b51a-dabae2b344fd/87c342ba-81a6-5301-8af8-3bb37ffed3fb_w_830.jpg)
Walka o przeżycie
O kłopotach Anny Kubis pisaliśmy ponad dwa lata temu. Jej historia została przedstawiona w Polsacie w programie „Państwo w państwie”, który powstał we współpracy z „PB”. Anna Kubis prowadzi skład węglowy w Krzycku Wielkim (woj. wielkopolskie). Handluje węglem, miałem węglowym i olejem opałowym. I to właśnie sprzedaż oleju omal nie zabiła jej firmy. Oleje opałowe trzymała w zbiorniku i rozlewała je z dystrybutora za pomocą węża zakończonego pistoletem. Przez kilka lat jej działalność nie była kwestionowana przez urzędników. Do czasu. W 2008 r., po dwuletniej kontroli, Urząd Celny w Lesznie uznał, że jej urządzenie spełnia definicję odmierzacza paliw ciekłych, a to oznacza, że za jego pomocą mogła olejami opałowymi tankować pojazdy. Celnicy zupełnie nie przejęli się brakiem jakichkolwiek dowodów wskazujących na to, że Anna Kubis wlewała oleje opałowe do baków pojazdów. Nie pomogły żadne tłumaczenia. Nie wystarczyły oświadczenia klientów, że oleje były przeznaczane na cele opałowe. Naliczyli jej czterokrotnie wyższą akcyzę, jaka obejmuje oleje napędowe (2 tys. zł za 1 tys. litrów). W sumie 350 tys. zł. Do tego doszły hipoteka i blokada rachunków bankowych. Bank zażądał natychmiastowej spłaty kredytu obrotowego.
— Dla mnie i mojej małej firmy to był niemal wyrok śmierci. Byłam na skraju załamania. Rozchorowałam się. Miałam poczucie wielkiej krzywdy, bo wiedziałam, że nie łamałam przepisów — mówi Anna Kubis.
Następne lata to gehenna, ale również upór w wykazywaniu, że jej wąż z pistoletem nie był odmierzaczem paliw. Resort finansów wydawał sprzeczne interpretacje w tej kwestii. Najpierw uznał, że jej urządzenie nie jest odmierzaczem paliw, by następnie stwierdzić zupełnie co innego. W końcu NSA przerwał te dywagacje, orzekając, że wąż z pistoletem nie może być z góry uznany za odmierzacz do nalewania paliw. To była połowa sukcesu.
— Do końca sprawy było daleko. Musiałam jeszcze walczyć z decyzjami celników o nałożeniu na mnie wysokiej akcyzy — opowiada pani Anna.
Sprawa dwa razy wracała do NSA (za pierwszym razem NSA nakazał powtórzyć postępowanie). Wczoraj proces zakończył się definitywnie.
Okupione zwycięstwo
— NSA wydał wyrok maksymalnie korzystny dla mojej klientki. Uznał, że wówczas przepisy obowiązujące były tak niejasne, że nie pozwalały podatnikom zorientować się, w jaki sposób mogą legalnie sprzedawać oleje opałowe. Uchylił decyzje urzędu i izby celnej, zwrócił jej koszty procesu. Sąd potwierdził, że w przypadkach takich niejasności prawnych urzędnicy nie powinni wydawać decyzji niekorzystnych dla podatników — mówi adwokat Piotr Lewczyk.
— Warto było walczyć o sprawiedliwość. Jednak ta walka sporo zdrowia kosztowała mnie i moją rodzinę — mówi Anna Kubis.