Siemens nie może tracić na komórkach

Michał Kobosko
opublikowano: 2002-04-29 00:00

Nie martwię się miejscem, które zajmiemy w rankingu światowych dostawców telefonów komórkowych. Bardziej niż ilość liczy się dla mnie zyskowność tej produkcji — mówi Heinrich von Pierer, prezes Siemensa.

Na miejsce ogłoszenia półrocznych wyników finansowych zarząd Siemensa wybrał Erfurt, miasto w byłej NRD, gdzie holding uratował od upadku i doprowadził do rozkwitu lokalną fabrykę generatorów.

— Gdybyśmy kilka lat temu posłuchali analityków, którzy uważali, że nie dość mocno weszliśmy w tzw. nową gospodarkę, dziś w Siemensie nie byłoby kilku podstawowych działów — tych, które teraz są najbardziej rentowne — uważa Heinrich von Pierer, prezes holdingu.

Menedżer, który od blisko dziesięciu lat siedzi za sterami Siemensa (holding zatrudnia na całym świecie 440 tys. pracowników), jest w trakcie realizacji planu nazwanego „Operacją 2003”. Jego powodzenie będzie oznaczać, że niemiecka grupa zdecydowanie poprawi swoją zyskowność i produktywność.

Na razie jednak Siemens musi stawić czoła kryzysowi, który dotknął branżę telekomunikacyjną. W czasie, gdy takie specjalności firmy, jak produkcja sprzętu medycznego czy energii, notują rekordową rentowność, działy firmy zajmujące się telefonią przewodową i bezprzewodową walczą ze stratami.

W telefonii komórkowej Siemens najgorsze wydaje się mieć za sobą. Po ostrej kuracji odchudzającej (800 mln EUR oszczędności) dział wyszedł na prostą i zanotował zyski. Nie obyło się jednak bez osłabienia pozycji na światowym rynku telefonów komórkowych. Na trzecie miejsce (za Nokią i Motorolą) wskoczył ostatnio koreański Samsung.

— To nie jest olimpiada, nie walczymy o medale. Dla mnie ważniejsze od liczby sprzedanych telefonów jest to, że na tym zarabiamy — twierdzi Heinrich von Pierer.

Analitycy uważają, że Siemens musi przestawić się niemal wyłącznie na telefony masowe. Szef firmy do końca się się z tym nie zgadza.

— To oczywiste, że produkty masowe mają na trudnym rynku największe szanse. Operatorzy sieci stracili zapał do subsydiowania telefonów, więc aparaty stały się dla konsumentów zauważalnie droższe. Jednak nie zamierzamy rezygnować z rynku droższych urządzeń dla odbiorców biznesowych, gdzie zdobyliśmy silną pozycję — mówi prezes.

Pytany, dlaczego Siemens nie wprowadza w tym roku telefonów obsługujących takie nowinki, jak np. bluetooth (technologia bezprzewodowego przesyłu danych), prezes odpowiada, że Siemens wkrótce zaoferuje takie aparaty.

Nowym elementem strategii, który zaskoczył wielu analityków, było podpisanie umowy z Motorolą, która będzie dostarczać Siemensowi chipy oraz gotowe telefony komórkowe trzeciej generacji (UMTS).

Czy zatem Siemens rozważa wycofanie się z produkcji komórek? Prezes Pierer to wyklucza.

— Nie mamy takich planów. Uznaliśmy, że współpraca z Motorolą to właściwy krok, by mocno zaistnieć na rynku UMTS. Ale ta firma nie będzie miała wyłączności na dostawy. 75 proc. chipów kupujemy i będziemy kupować od niemieckiego Infineona, a także innych firm — mówi Heinrich von Pierer.

To, co Siemensowi udało się w komórkach, nie wychodzi na razie w telefonii stacjonarnej. Duże cięcie inwestycji w infrastrukturę przez duże telekomy sprawiło, że ta część Siemensa wpadła w tarapaty.

— Dziś operatorzy zastanawiają się, jak przetrwać — przyznaje Heinrich von Pierer.

Żeby zmniejszyć straty, niemiecki holding chce ograniczyć zatrudnienie o 6,5 tys. osób. Liczy, że da mu to roczne oszczędności rzędu 1,5 mld EUR. Na tych cięciach może się nie skończyć.

Problem nie dotyczy jednak tylko telekomunikacji. Niemcy już dawno nie przeżywały tak wyraźnego spowolnienia gospodarczego. Rosnąca liczba bankructw, wysokie bezrobocie (około 8 proc.), wreszcie zagrożenie strajkiem generalnym na tle płacowym — to wszystko sprawia, że prowadzenie potężnego holdingu operującego w kilkudziesięciu branżach staje się pracą sapera.

— Uważam, że związkowcy i pracodawcy znajdą szybko kompromis. Co do makroekonomii — wszyscy patrzą z nadzieją na USA. Jeśli dobre sygnały stamtąd potwierdzą się, także u nas zacznie się poprawa — przyznaje prezes.

Siemens tradycyjnie był tak skomplikowaną strukturą, że analitycy mieli kłopoty z jej wyceną. Także teraz firma wywołuje skrajne opinie u finansistów.

— Część raportów na nasz temat zawiera informacje nieprawdziwe. Trzeba wyciągać jakąś średnią — radzi Heinrich von Pierer.

Siemens zrobił wiele, by stać się przejrzystą firmą.

— Nikt nie może mieć wątpliwości, która gałąź Siemensa na czym zarabia — chwali się prezes.

W związku z aferami księgowymi pojawił się m.in. postulat, by firmy regularnie zmieniały obsługujące ich firmy audytorskie.

— Nie widzę takiej potrzeby. Problem leży gdzie indziej — w wewnętrznej kulturze spółki i obsługującej je firmy księgowej — twierdzi Heinrich von Pierer.