Sklepy pozostaną w cieniu polityki

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2017-01-01 22:00

Konsolidacja ze wstrząsającymi branżą pracami legislacyjnymi w tle — taki będzie dla branży 2017 r.

Od wyborów parlamentarnych przedstawiciele sieci handlowej równie często co na uginające się od towarów półki musieli patrzeć na sale sejmowe, gdzie zawzięcie dyskutowano m.in. o podatku od obrotów sklepów detalicznych. 2016 r. dla branży upłynął pod znakiem czekania na decyzje rządu i posłów — a potem na decyzję Komisji Europejskiej, która w końcu doprowadziła do wstrzymania pobierania daniny. Ten rok nie będzie inny. Znów to politycy będą dla handlowców najważniejsi.

— Teraz na pewno przez cały rok będziemy rozmawiać o wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę. Jego ewentualne wejście w życie najmocniej odbije się na zarządzających centrami handlowymi, nie na sieciach, ale to fundamentalna zmiana. Można mieć tylko nadzieję, że nie będzie wprowadzana w sposób nagły, że najpierw zostanie sprawdzone, jak odbije się na gospodarce — mówi Robert Krzak, wiceprezes Piotra i Pawła oraz szef Forum Polskiego Handlu, zrzeszającego firmy z rodzimym kapitałem.

Efekt legislacji

O ile wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę nie jest przesądzone, o tyle w połowie roku na pewno zaczną obowiązywać przepisy ustawy o przeciwdziałaniu wykorzystywaniu przewagi kontraktowej, które chóralnie krytykowały wszystkie organizacje handlowców. Zgodnie z nimi Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów będzie mógł nakładać bardzo wysokie kary na firmy, które np. narzucają kontrahentom wzorce umów czy nieuczciwie wydłużają terminy płatności. Branża boi się, że donosy małych kontrahentów będą mogły sparaliżować duże sieci.

— Nie wiadomo, w jaki sposób do sprawy będą podchodzili kontrolerzy UOKiK. Efekt może być odwrotny do zamierzonego przez ustawodawców. Zamiast pomóc małym podmiotom, doprowadzi się do tego, że duże firmy, by zminimalizować ryzyko kontroli i kar, będą chętniej podpisywały kontrakty z dużymi dostawcami, a mali, lokalni producenci będą marginalizowani — mówi Robert Krzak.

Branża musi się też przystosować do nowej rzeczywistości na rynku pracy. Już w 2016 r. wiele sieci, z Biedronką i Lidlem na czele, ogłaszało znaczące podwyżki płac. To może być jednak za mało. — Brak rąk do pracy to według mnie największy obecnie problem handlu w Polsce. Mimo wprowadzanych podwyżek zwyczajnie brakuje ludzi chcących pracować w branży, a bez ludzi nie da się rozwijać biznesu. Może być jeszcze gorzej, jeśli Unia Europejska wprowadzi ułatwienia dla pracowników z Ukrainy, co sprawi, że zamiast poszukiwać pracy u nas, zaczną jej szukać na bogatszym zachodzie — mówi Krzysztof Tokarz, prezes dystrybucyjnej Grupy Kapitałowej Specjał.

Pora na konsolidację

Ten rok będzie też czasem dużych transakcji. Największą jest sprzedaż Żabki, lidera segmentu convenience, przez fundusz Mid Europa Partners. Wśród chętnych wymienia się głównie inne fundusze private equity. O silną sieć sklepów wzbogaci się też warszawska giełda, bo do debiutu szykuje się Dino, którego wycena może stać się punktem odniesienia dla kolejnych transakcji na polskim rynku.

— Zmierzamy w kierunku dojrzałych rynków, na których dominuje kilka największych sieci handlowych. U nas jedynym nieskonsolidowanym segmentem rynku są supermarkety, gdzie jest dużo rodzimych firm średniej wielkości, które od lat nie mogą się dogadać w sprawie wspólnych działań. Przy coraz silniejszych dużych, średnim będzie coraz trudniej, dlatego można mieć nadzieję na jakieś ruchy konsolidacyjne, a przynajmniej na współpracę, np. w ramach grup zakupowych — mówi Robert Krzak. Konsolidacji można spodziewać się też wśród hurtowni.

— Ze względu na niepewność na rynku wstrzymywano inwestycje. Małe firmy mają teraz problemy z rentownością, można zresztą oczekiwać, że pod względem wyników finansowych ten rok będzie słabszy od poprzedniego. W takiej sytuacji naturalne jest szukanie wsparcia silniejszego partnera lub myślenie o sprzedaży biznesu — mówi Krzysztof Tokarz.