Śnieżka ewoluuje. Ostatnio pozbyła się niewielkiej rosyjskiej spółki, a kilka tygodni wcześniej sprzedała grupie Teknos segment farb proszkowych. — Uznaliśmy, że ten biznes w grupie Śnieżki jest jednak zbyt mały. Nie osiągaliśmy oczekiwanego efektu skali, stąd decyzja o sprzedaży — wyjaśnia Piotr Mikrut, prezes Fabryki Farb Śnieżka. Jego zdaniem, odpowiedni efekt skali jego firma wypracowuje w segmencie farb dekoracyjnych. Śnieżka eksportuje produkty już do ponad 30 państw i właśnie ten segment chce rozwijać. Strategiczne dla niej są nadal rynki środkowowschodniej Europy.

Za Bugiem już lepiej
— Mamy wciąż fabryki na Ukrainie i Białorusi. Odbudowujemy swoją pozycję na pierwszym z tych rynków, który bardzo ucierpiał z powodu wojny z Rosją. W zeszłym roku nasza sprzedaż tam znacznie wzrosła, liczymy na to, że wynik w tym roku będzie jeszcze wyższy. Początek tego roku na rynku białoruskim daje natomiast powody do umiarkowanego optymizmu — mówi Piotr Mikrut.
Śnieżka przez lata chciała rozpocząć produkcję w kolejnym środkowoeuropejskim kraju — Rumunii. Miała tam już sprawdzonego partnera biznesowego, a nawet teren pod budowę. Ostatecznie jednak zarzuciła pomysł budowy fabryki, ponieważ analizy pokazały, że nie będzie ona wystarczająco rentowna. Grzegorz Balcerski, analityk z DM BZ WBK, przypomina, że Śnieżka od dawna monitoruje okoliczne rynki pod kątem ewentualnych akwizycji.
— Jesteśmy otwarci na przejęcia. Utrzymujemy kontakty z podmiotami z naszej branży — potwierdza prezes Śnieżki. Jego zdaniem, nie może określić rozmów dotyczących ewentualnej akwizycji jako zaawansowane. Jaki biznes interesuje polskiego producenta farb?
— To musi być zdrowa firma, bo nie mamy doświadczeń z restrukturyzacją i spółki, które by jej wymagały nie znajdują się w kręgu naszego zainteresowania. Nie interesują nas też podmioty funkcjonujące na Zachodzie, ale te z Europy Środkowo-Wschodniej. Aby takie przejęcie miało sens, musiałaby to też być firma mniejsza od Śnieżki, a jednocześnie o atrakcyjnych parametrach wyceny. Główny biznes firmy, która mogłaby trafić do naszej grupy, musi też być zbieżny z naszym profilem produkcyjnym, czyli musi to być segment farb dekoracyjnych. W grę nie wchodzą więc firmy, które nie koncentrują się na nim — twierdzi Piotr Mikrut.
Zdaniem analityków, takie wymogi oznaczają wysoko zawieszoną poprzeczkę. — Zarząd spółki ma od lat dość konkretne oczekiwania w sprawie potencjalnych akwizycji, jednak trudno znaleźć podmioty, które odpowiadałyby dokładnie opisanej charakterystyce i byłyby na sprzedaż — uważa Krzysztof Pado, doradca inwestycyjny z BDM.
Może na południe od Tatr
Według Krzysztofa Pady, w Polsce raczej takich spółek nie ma. Rynek jest w dużej części podzielony pomiędzy Śnieżkę i trzech graczy zagranicznych (z fabrykami w Polsce). Pozostałe podmioty to albo kolejne przedstawicielstwa graczy zagranicznych, albo mali lokalni producenci, których przejęcie nie miałoby wartości dodanej dla Śnieżki.
— Być może potencjalnie interesujące, choć nie giełdowe, podmioty można znaleźć w krajach na południe od Polski. Jednak albo wymagają one restrukturyzacji, albo ich właściciele wysoko się cenią, widząc np. mnożnik EV/EBITDA, przy którym handlowana jest Śnieżka — podsumowuje Krzysztof Pado.
— Rynek farb dekoracyjnych cechuje się wysoką barierą wejścia. Akwizycja ma zatem sens wtedy, gdy przejmuje się podmiot z mocną, dobrze rozpoznawalną lokalnie marką — uważa Grzegorz Balcerski. Analityk z DM BZ WBK podkreśla natomiast, że podkarpacka spółka, jeśli już znajdzie odpowiedni podmiot, nie będzie miała kłopotu z tym, żeby znaleźć pieniądze na przejęcie.
— Śnieżka jest w bardzo dobrej sytuacji finansowej, że może sobie pozwolić na taki zakup. Nie ma dużych potrzeb inwestycyjnych. Planuje jedynie budowę centrum logistycznego, na co wyda najpewniej w tym i w przyszłym roku po ok. 20 mln zł. Jej zadłużenie jest na niskim poziomie, nie będzie więc miała w razie potrzeby problemów z potencjalnym zwiększeniem zadłużenia. W takiej konfiguracji mogłaby nie ucierpieć nawet polityka dywidendowa spółki — twierdzi Grzegorz Balcerski.
Śnieżka od lat należy do grona tych spółek z GPW, które regularnie wypłacają dywidendę. W minionym roku jej wartość wyniosła 3,15 zł na akcję, czyli więcej, niż akcjonariusze otrzymali rok wcześniej (3,1 zł). — Myślę, że zarząd zaproponuje, aby z zysku wypracowanego w 2016 r. wypłacić wyższą dywidendę niż rok wcześniej — mówi Piotr Mikrut.