Sotheby’s przygotował polską układankę

Weronika KosmalaWeronika Kosmala
opublikowano: 2015-11-25 22:00

Kilkanaście prac polskich autorów trafiło do londyńskiego katalogu — to niecodzienna sytuacja, ale można ją wyjaśnić w trzech słowach, bo tytuł aukcji sztuki XX wieku to „Inny punkt widzenia”

O tym, że wczesne obrazy niektórych rodzimych twórców są poszukiwane przez światowych kolekcjonerów, można się przekonać zarówno podczas różnych międzynarodowych targów, jak i na zagranicznych aukcjach. Stwierdzenie, że zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić, byłoby jednak sporą przesadą, bo każde pojawienie się lokalnego nazwiska w jakimś ważnym katalogu emocjonuje nas jednakowo. Początkującemu kolekcjonerowi natomiast informacje o takich pojedynczych sprzedażach zwykle prawie nic nie dają — dlatego właśnie ten moment jest dobry na przejrzenie londyńskiego katalogu, bo zamiast świadomości marnowania czasu na czytanie nieznajomych nazwisk można zyskać poczucie lepszego rozeznania w rynku. Dosyć obszerny zbiór prac polskich autorów warto sobie przy tym uporządkować — dla ułatwienia można wybrać z aukcji dziesięciu reprezentantów i, żeby nie tracić na to całych godzin, zrobić prostą układankę.

Zak i Hiller

Poza bliskością w grudniowym katalogu uspokojone malarstwo Eugeniusza Zaka z fotograficznymi eksperymentami Karola Hillera nie ma zbyt wiele wspólnego. Mianownikiem, który można jednak do tego zestawu dopasować, jest jakaś przełomowość — Hiller opracował pod koniec lat 20. technikę tzw. heliografii, w której wykonana została wystawiona praca, natomiast Zak namalował wyceniony na 120- 180 tys. GBP, obraz dopiero dochodząc do swojej ostatecznej formuły przedstawiania. Heliografia brzmi skomplikowanie, ale rozpoznamy ją po dziwnych układach jasnych i miękkich kształtów, rozchodzących się po trochę ziarnistym bladoczarnym tle. Przez kolekcjonerów fotografii ceniona jest, podobnie jak sielankowe sceny Zaka przez zwolenników tzw. nowego klasycyzmu — czyli na przykładzie pracy z katalogu — lekko zrytmizowanych linii, które obrysowują konturem rozświetlone kształty w taki sposób, że tworzy się arkadyjski pastelowy krajobrazz łąką, jeziorem, łagodnym stokiem i pastuszkami albo rybakami oddającymi się miłej rozmowie.

Cybis i Łempicka

Oba obrazy — wazon z kwiatami namalowany przez Tamarę Łempicką i widok Sekwany pędzla Jana Cybisa — powstały w latach 50. Pomijając wytłumaczalny fakt, że estymacja za martwą naturę kończy się na 180 tys. GBP, a za most na rzece na 8 tys. GBP, prace łączy to, że nie należą raczej do wczesnych, tylko do dość wtórnych.

Jan Cybis zadatował kompozycję na 1959 r. — tradycyjne, typowe dla niego rozedrgane ujęcie różowego paryskiego krajobrazu powstało więc w czasie, kiedy awangarda rozwijała już bardzo daleką od tego abstrakcję. Polskiego kolorystę rozpoznamy w tym obrazie Sekwany od razu, ale z Tamarą Łempicką głównie kojarzymy przedstawienia innego rodzaju — eleganckie kobiety z czerwonymi ustami i nienagannymi fryzurami prowadzące modne kabriolety w białych rękawiczkach. Akty Łempickiej osiągają na aukcjach ceny kilku milionów dolarów, na polskim rynku jej prace pojawiają się więc sporadycznie, w większości w formie drobniejszych rysunków. Ich dekoracyjny styl określa się mianem art déco, chociaż termin służy głównie do opisywania paradoksalnego wzornictwa międzywojnia — prostych i eleganckich form, które powstały w odpowiedzi na niefunkcjonalną secesję, ale okazały się na tyle szlachetne, że i tak nie były powszechnie dostępne. Wazon z kwiatami nie jest jednak datowany ani na lata 20., ani na 30., tylko na 1952 r., czyli na okres, w którym popularność autorki trochę zgasła, bo sztuka powojenna zdążyła się już odwrócić od dekoracyjnych martwych natur i malowniczych mostów i rozwinąć w kierunku oderwania od rzeczywistości i abstrakcji.

Fangor i Gierowski

Różne rodzaje abstrakcji reprezentowane są właśnie przez takich twórców, jak zmarły niedawno Wojciech Fangor czy Stefan Gierowski. Działające na wzrok, iluzyjne malarstwo Fangora wyceniono tym razem na 60-80 tys. GBP — można się przy tym spodziewać, że płótno osiągnie wyższą cenę, ale trzeba zwrócić też uwagę, że jest z 1974 r., czyli z momentu, w którym autor odchodził już trochę od swojej najwyżej cenionej formuły, czyli od rozwijanego od końca lat 50. op-artu — sztuki wywołującej złudzenie ruchu, zbliżania się kształtów do odbiorcy. Na koniec lat 50. przypadły też poszukiwania Stefana Gierowskiego, który również malował geometryczne kształty, ale nie chodziło mu raczej o oszukiwanie oka, tylko bardziej o znaczenie natężenia koloru i wywoływane przez to emocje. Wystawiony obraz powstał w 1991 r. — nie jest więc wczesny, ale w pewnym mało głębokim sensie typowy, bo z prostokątów.

Nowosielski i Tarasin

Pomiędzy tradycyjnymi bukietami kwiatów i mostami na Sekwanie a kolorowymi prostokątami w dużym uproszczeniu można umieścić sztukę, która z jednej strony nie przedstawia rzeczy, tak jak wyglądają naprawdę, ale z drugiej, nie jest jeszcze abstrakcją. Bardzo oszczędnie opracowane, smukłe figury w nietypowej perspektywie jakiegoś wnętrza to przykładowe znaki rozpoznawcze Jerzego Nowosielskiego, natomiast przedmioty zredukowane już zupełnie do nieczytelnych śladów kształtów są typowe dla Jana Tarasina, który zawsze podkreślał, że nie maluje abstrakcji, tylko sprowadza każdy przedmiot czy zdarzenie do najprostszego znaku. Cena takiego układu rozchodzących się kręgów i prostokątów spodziewana jest na poziomie 12-18 tys. GBP, ale olej pochodzi z 2007 r., powstał więc na dwa lata przed śmiercią malarza. W przypadku urodzonego w latach 20. Tarasina nie mówi się jednak zwykle o powtarzalności czy wtórności formuły, bo była efektem prowadzonych przez całe życie teoretycznych prac — z pewnością też nie mówi się o abstrakcji, chociaż tym razem znowu widzimy koła i kwadraty.

Pawlak i Tarasewicz

Tarasina dobrze też nie pomylić z Tarasewiczem, bo pomimo że obaj potrafili sprowadzić otoczenie do rzędu kropek, ich prace zupełnie co innego niosą. Leon Tarasewicz urodził się w 1957 r., nie zalicza się więc do wczesnej awangardy, tylko do twórców bardziej współczesnych, a inspiruje się głównie estetyką przyrody. Obserwacje pejzażu i naturalnych zestawień nie wymagają w tym przypadku rozbudowanej literackiej obudowy, co dla początkującego kolekcjonera oznacza, że tak jak plamki u Tarasina oznaczają przedmioty i sytuacje, tak plamki u Tarasewicza utrwalają otaczające krajobrazy. Obecnym w katalogu rówieśnikiem Tarasewicza jest natomiast Włodzimierz Pawlak — autor słynący m.in. z tzw. notatek i serii dzienników uformowanych z cieniutkich kreseczek wyrytych w białej farbie. Podobnie do wcześniejszych znaków, rzędów kreseczek też nie powinno się mylić z abstrakcją — tak jak kropek Tarasina z kropkami Tarasewicza, a notatek Włodzimierza Pawlaka z tymi od Pawlaka Waldemara, któremu zapewne raczej nie przyszłoby do głowy, żeby swoje zapiski wystawić w Sotheby’s na aukcję.