Statoil, norweska spółka paliwowa, jest gotowa odłożyć realizację tzw. dużego kontraktu gazowego z Polską, zakładającego import 5 mld m sześc. gazu rocznie. W zamian może rozpocząć rozmowy na temat nowej umowy, dzięki której Norwegowie mogliby sprzedawać 1-2 mld m sześc. tego paliwa rocznie.
— Jeżeli Polska chciałaby kupować mniejsze ilości gazu, konieczne byłoby negocjowanie nowego kontraktu, na co jesteśmy gotowi — twierdzi Peter Mellbye, wiceprezes Statoila.
Jeżeli Polska przystąpi do negocjacji nowego kontraktu z Norwegami i odłoży realizację dużego projektu, który miał być realizowany w latach 2008-2024, opóźni się także budowa nitki gazociągu łączącego Polskę i Norwegię. Minimalna ilość gazu, którą opłacałoby się — w ramach nowej umowy — transportować przez system gazociągów niemieckich, to 1-2 mld m sześc. paliwa rocznie.
Na propozycję Norwegów może przystać PGNiG.
— Dziś jesteśmy w stanie potwierdzić odbiór 1,0-1,5 mld m sześc. gazu z Norwegii, wliczając w to już istniejący mały kontrakt na 0,5 mld m sześc. Wczoraj Norwegowie opowiedzieli się za drogą niemiecką. Będziemy to rozważać, ale ścieżka niemiecka nie może przekreślać realizacji dużego kontraktu norweskiego — mówi Michał Kwiatkowski, prezes PGNiG.
Duży kontrakt norweski miał być realizowany w latach 2008-24 przez bezpośrednie połączenie Polski i Norwegii. Jego opłacalność wyliczono na minimum 8 mld m sześc. gazu rocznie. Polska miała potwierdzić odbiór 5 mld m sześc., a strona norweska znaleźć odbiorców na dodatkowe 3 mld.
— W tej chwili ani my nie możemy potwierdzić odbioru tej ilości, ani Norwegowie nie mają odbiorców na dodatkowe 3 mld — ucina Michał Kwiatkowski.