Władze Stoczni Gdańskiej (SG) zwróciły się we wtorek do konsula generalnego Ukrainy w Gdańsku o pomoc w znalezieniu osób chętnych do pracy. To pierwszy w historii zakładu przypadek szukania pracowników cudzoziemców za pośrednictwem placówki dyplomatycznej obcego państwa.
"Mamy ostatnio w stoczni tyle zamówień na budowę statków, że brakuje rąk do pracy. Potrzebujemy ok. 800 robotników. Jeśli udałoby się ściągnąć z Ukrainy 100-150 osób chętnych do pracy, to skakalibyśmy do góry ze szczęścia" - powiedział PAP dyrektor administracyjny SG, Bogdan Oleszek.
Konsul generalny Ukrainy w Gdańsku Zinowij Kurawskyj powiedział PAP, że o możliwości zatrudnienia w Stoczni Gdańskiej Ukraińców poinformuje władze obwodów (odpowiednik polskiego województwa - PAP) położonych nad Morzem Czarnym, gdzie funkcjonuje przemysł stoczniowy.
"Dlaczego by nie skorzystać z takiej oferty? Jeśli ktoś na Ukrainie nie ma teraz pracy lub pracuje w niepełnym wymiarze czasu, to mógłby przyjechać do Gdańska i znaleźć tu zatrudnienie. Mamy w naszym kraju dużo specjalistów poszukiwanych przez stocznie" - dodał ukraiński dyplomata.
Kierownictwo SG liczy, że z Ukrainy udałoby się ściągnąć na Pomorze spawaczy i monterów.
Jak dodał Oleszek, problemy z niedoborem pracowników w Stoczni Gdańskiej zaczęły się z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej w maju 2004 r.
"Od tego czasu średnio w miesiącu zwalnia się z pracy 10 osób, które wyjeżdżają za granicę i tam zarabiają wielokrotnie więcej niż u nas. Problemem są też fałszywe zwolnienia lekarskie. Będąc na fikcyjnym chorobowym pracownicy dorabiają w innych spółkach, a nawet pracują poza krajem" - wyjaśnił Oleszek.
W Stoczni Gdańskiej pracuje obecnie ok. 3 tys. osób.