Stocznia Gdynia i Stocznia Gdańska podpisały porozumienie separacyjne

(Marek Druś)
opublikowano: 2006-01-10 07:13

Stocznia Gdynia i należąca do niej Stocznia Gdańska (SG) chcą działać samodzielnie. Podpisały już i przekazały do Ministerstwa Skarbu Państwa porozumienie separacyjne i harmonogram działań, które trzeba podjąć, by Gdynia mogła sprzedać gdańską firmę.

Stocznia Gdynia i należąca do niej Stocznia Gdańska (SG) chcą działać samodzielnie. Podpisały już i przekazały do Ministerstwa Skarbu Państwa porozumienie separacyjne i harmonogram działań, które trzeba podjąć, by Gdynia mogła sprzedać gdańską firmę.

— Nie mogę ujawnić treści porozumienia. Mogę jedynie powiedzieć, że zawiera ono wykaz spraw już uzgodnionych przez władze obu spółek i spis spraw do uzgodnienia — mówi enigmatycznie Krzysztof Grabowski, rzecznik Stoczni Gdynia.

Jego zdaniem, do 28 lutego powinny zostać wyjaśnione kwestie umożliwiające przygotowanie memorandum informacyjnego dla inwestorów dla Gdańska. Na przeprowadzenie samego „rozwodu” potrzeba natomiast co najmniej pół roku.

Sprawy sporne

Stocznie mają jeszcze wiele do uzgodnienia. Muszą dogadać się w sprawie współpracy produkcyjnej. W tym roku bowiem Stocznia Gdańska ma zbudować dla Gdyni trzy statki (Gdynia ma w tym czasie zbudować 12) i kolejne trzy w przyszłym (7). Spółki muszą wyjaśnić z Komisją Europejską (KE) sprawę dotychczasowej restrukturyzacji i uzgodnić plan na następne lata. Ewentualne przenoszenie pracowników, majątku lub kontraktów może bowiem zostać uznane za przenoszenie pomocy publicznej między firmami. To tym bardziej możliwe, że Komisja Europejska już zakwestionowała programy naprawcze firm i udzieloną im pomoc.

KE uznała za bezprawne niemal 400 mln zł pomocy dla Stoczni Gdynia. W przypadku Gdańskiej w „Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej” zapisała jedynie, że spółce udzielono przed akcesją 53,4 mln zł wsparcia. Program restrukturyzacji dla SG ma kluczowe znaczenie dla przeprowadzenia „rozwodu”. Stocznia zakończyła w końcu grudnia realizację programu i czeka na akceptację Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP), która go nadzorowała. Dlatego ARP włączy się w proces rozdzielenia stoczni. Ale po kolei.

Walka o pochylnie

Dariusz Adamski, szef Solidarności Stoczni Gdynia i członek jej rady nadzorczej, informuje, że przed „rozwodem” obie firmy muszą uzgodnić odkupienie pochylni gdańskich od spółki Synergia 99 (Stocznia Gdańska obecnie je dzierżawi). Wartość pochylni oceniana jest na 20-30 mln zł.

Nabyć je miałby inwestor, który zechce przejąć SG. Kilka miesięcy temu pochylniami interesował się niemiecki armator Stefan Patjens, który chciał je kupić, by wnieść aportem do Gdańska. Stocznią interesuje się też tutejszy Centromor i norweski Aker, który już w ubiegłym roku przedstawił ARP propozycję wejścia w gdańską firmę i pochylnie. Wówczas jednak pracownicy obawiali się Norwegów. A dziś?

— Stocznie potrzebują inwestorów i środków na modernizację. Nie mamy zastrzeżeń do wiarygodności Akera i chętnie zacieśnimy z nim współpracę — także kapitałową — mówi Roman Gałęzewski, szef Solidarności w Stoczni Gdańskiej.

Związki obawiały się, że ten inwestor może sprowadzić SG do roli producenta kadłubów.

— Ale to przecież kwestia odpowiedniego sporządzenia umowy zakupu i zabezpieczenia w niej interesów stoczni — dodaje Roman Gałęzewski.

Co ciekawe, ARP już przystąpiła do rozmów o pochylni.

— Otrzymaliśmy od agencji propozycję podjęcia rozmów o sprzedaży pochylni. ARP przewiduje, że jej sfinalizowanie może potrwać około pół roku — mówi Janusz Lipiński, prezes Synergii 99.

Czyżby ARP sama chciała kupić pochylnie? Arkadiusz Krężel, prezes agencji, twierdzi, że nie.

— Nadzorujemy restrukturyzację stoczni. Pierwszy etap został zrealizowany, ale musimy uzgodnić następne. Stąd nasz udział w rozmowach — mówi Arkadiusz Krężel.

ARP chce się włączyć do rozmów o pochylniach, bo ich powrót do stoczni jest ważny dla rozdziału mocy produkcyjnych między obie firmy. Z powodu otrzymania pomocy grupa powinna obniżyć je z ponad 500 tys. ton CGT (jednostka produktywności) do 390 tys. rocznie. Ale to może być zbyt mało dla stoczni działających samodzielnie. Eksperci uważają więc, że skoro Komisja Europejska nie przyjęła stoczniowych programów, to sprawa mocy jest otwarta i można podjąć negocjacje.